Pewnie sobie pomyślicie - co to za problem? Najtańsza farba to kwestia kilku złotych. Wystarczy chwila, by znowu wyglądać na swój wiek. Ale im dłużej to robiłam, tym bardziej byłam nieszczęśliwa. Czułam, że udaję kogoś, kim nie jestem. Trzeba zaakceptować prawdziwą siebie, zamiast upiększać się dla innych.
Zobacz również: 8 miesięcy temu przestała myć włosy. Teraz pokazuje, co się z nimi stało
Siwieć zaczęłam chyba jeszcze w gimnazjum. Zaczęło się od pojedynczych włosów, później zrobiło się ich coraz więcej. Dziś mam 21 lat i jestem praktycznie biała. Byłabym wcześniej, ale ze wstydu decydowałam się na koloryzację. W pewnym momencie dostałam obsesji - żeby tylko nikt tego nie zauważył.
Odrosty pojawiały się bardzo szybko, więc moje życie kręciło się wokół tego tematu.
Wreszcie zmądrzałam. Teraz jestem zdania, że nie ma co zaklinać rzeczywistości. Osiwiałam i muszę do tego przywyknąć. Ciągłe uciekanie przed prawdą do niczego dobrego nie prowadzi. Szkoda nerwów, pieniędzy i zdrowia. Chemia na głowie co kilka dni to raczej nie jest najzdrowsza rozrywka.
Zobacz również: 10 fryzur, których faceci NIE ZNOSZĄ u kobiet
Owszem, ciężko było się przestawić. I nadal nie wszyscy to akceptują. Słyszę te szepty, a czasami głośne komentarze. Zyskałam już nawet ksywkę „babcia”. Ale to chyba nie jest najwyższa cena za to, żeby funkcjonować w zgodzie ze sobą. Bez strachu, że się wyda.
W takim razie, co za problem, skoro sama to akceptuję? Chodzi mi o podejście innych ludzi.
Regularnie słyszę, że powinnam jednak coś ze sobą zrobić. Niepotrzebnie się postarzam. Przez siwiznę na pewno nikogo sobie nie znajdę. Wszyscy koniecznie chcą mnie dobić i doprowadzić do tego, że zmienię swoją decyzję. Tylko co im do tego?
Agata
Zobacz również: 19-latka pokazała, jak oszpecił ją fryzjer. Teraz wstydzi się wychodzić z domu