Jestem specyficznym przypadkiem. Niby zmagam się z trądzikiem od lat, ale tak naprawdę niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę. Jak to możliwe? To proste - pryszcze na twarzy, jeśli w ogóle mam, to są bardzo małe. Szybko znikają, a w razie czego łatwo je zamalować. Gorzej z całą resztą.
Zobacz również: o wypryski na ciele mówią o kondycji Twojego zdrowia? [Mapa ciała]
Największe, najbrzydsze i najbardziej bolesne zmiany powstają na moich plecach i udach. To już nie są drobne niedoskonałości, ale czerwone, nabrzmiałe wulkany, które w każdej chwili mogą eksplodować. Jak je sobie wyciskam, to czasami ropa strzela aż do sufitu.
Obrzydliwe, wiem, ale taka jest moja smutna rzeczywistość. Tyle dobrego, że nie są aż tak widoczne.
Ale w sumie to marne pocieszenie, bo jak przychodzi co do czego, to przecież trzeba zrzucić ubranie. Jakieś tam doświadczenia z chłopakami mam. Nie komentowali mojej cery. Po prostu prędzej czy później znikali. Ten ostatni równie szybko, co się pojawił. Zobaczył wielkie bąble na mojej skórze i zamarł.
Zobacz również: Dziewczyny pokazują swoje PRYSZCZE w Internecie. Moda czy forma terapii?
To znaczy, pół biedy, gdyby zamknął się w sobie i uciekł. Zrobił coś gorszego - skomentował mój wygląd w okrutny sposób. Powiedział, że wyglądam jak trędowata i zaczął się głośno zastanawiać, czy go jakimś "syfem" nie zarażę.
Co mogłam odpowiedzieć? Stwierdziłam tylko, że ja nie chcę się zarazić jego głupotą. Tyle po naszej znajomości. Niby mnie to nie ruszyło i wykazałam się asertywnością, a tak naprawdę wyłam potem cały dzień i noc.
Chyba musi minąć dużo czasu, zanim znowu poczuję się swobodnie. A najpewniej to zostanę starą panną...
Iza
Zobacz również: Z pryszczy na twarzy można sporo wyczytać. Ich umiejscowienie zdradza, co Ci dolega