Zawsze marzyłam o tym, żeby mieć psa lub kota. Rodzice nigdy się na to nie zgadzali, bo to przecież wielka odpowiedzialność i problem. Utrzymanie sporo kosztuje, trzeba wychodzić na spacery, chodzić do weterynarza, nie można zostawić w domu na wakacje i tak dalej. Coś w tym jest, ale bez przesady.
Zobacz również: OHYDA! Ci ludzie właśnie wypili... PSIE MLEKO (Szokująca prowokacja wegańskiej fundacji)
Kiedy tylko nadarzyła się okazja - postanowiłam dłużej nie czekać. Wynajęłam niedawno mieszkanie, nie zarabiam najgorzej, jestem samodzielna, więc mam prawo decydować. Psiaka z hodowli nie chciałam, bo w schroniskach jest wiele potrzebujących zwierząt.
Myślałam, że będzie z tym problem. Wejdę tam i nie będę potrafiła wybrać. Kochana sunia sama mnie znalazła.
Dosłownie - chodziłam między boksami wypełnionymi psami, a ona do mnie podbiegła. Miała uśmiechnięty pyszczek i merdała ogonem. Wracała właśnie ze spaceru z wolontariuszką. Nie za duża, nie za mała, taka w sam raz. Biało-brązowa, jak krówka. Od razu ją pokochałam.
Kilka dni później sfinalizowałam adopcję i wróciłam z Łatką do domu. Takie imię nadano jej w schronisku, więc już nie zmieniałam. Trzeba było się przyzwyczaić do nowych obowiązków, ale jej ufność i miłość wynagradzały to wszystko.
Zobacz również: Temu skatowanemu kundelkowi kibicowała cała Polska. Oczko nie żyje
I tak było przez jakieś 4 tygodnie. Teraz nagle pojawił się wielki problem. A nawet kilka.
Po pierwsze - z dnia na dzień zmienił się charakter mojej pracy i już nie będę w biurze od 8 do 16. Nienormowane godziny, często do późnego wieczora, w grę wchodzą też delegacje. Po drugie - właścicielka mieszkania, jak się dowiedziała o zwierzaku, to zaczęła marudzić. Bo ona chce mieć porządek, psy śmierdzą i tak dalej. Po trzecie - nie znalazłam nikogo, kto w razie czego mógłby mi pomóc.
I teraz do wyboru mam bezrobocie i powrót do rodziny (oczywiście bez psa, bo oni go nie chcą) albo oddanie Łatki. Sytuacja beznadziejna i bez dobrego wyjścia. Dlatego muszę anulować adopcję i moja kruszynka znowu trafi do schroniska. Wśród znajomych i rodziny niestety żadnych chętnych.
Myślę, że trzeba to zrobić już teraz, bo z każdym dniem coraz trudniej będzie się rozstać. No chyba, że ktoś mi podpowie jakieś inne rozwiązanie...
Alicja
Zobacz również: Ukraińska blogerka... WYTATUOWAŁA SWOJEGO KOTA!