Nie wiem, czy to do końca problem, więc pozwólcie, że poddam go Waszej ocenie. Nie uważam siebie za pępek świata, mam spory dystans do wszystkiego i staram się nie wymądrzać. Chyba nikt, kogo znam, nie nazwałby mnie osobą zadufaną w sobie. Ale mam pewne wymagania.
Zobacz również: W tych zawodach pracują najpiękniejsze kobiety. Faceci nie mają wątpliwości
Myślałam, że to całkiem normalne, ale ostatnio rozpętałam przypadkiem dyskusję i sama się nad tym zastanawiam. Otóż, kumpele w czasie nasiadówki w pubie stwierdziły, że mnie z kimś wyswatają. Mają kandydatów i jeden lepszy od drugiego. Pomysł absurdalny, ale się zgodziłam.
Do czasu, kiedy opowiedziały mi o nich nieco więcej. Ogólnie wydali się fajni, ale ten jeden szczegół ich zdyskwalifikował.
Zapytałam, jakie studia skończyli. Zaczęły się śmiać. Padła odpowiedź, że chyba słynną Wyższą Szkołę Robienia Hałasu. A tak serio - jeden jest po technikum mechanicznym i prowadzi własny warsztat samochodowy. Drugi po liceum wyjechał do Anglii i wrócił niedawno. Teraz pracuje w handlu.
Zobacz również: W tym wieku zamieszkasz z chłopakiem i weźmiesz ślub. Uzbrój się w cierpliwość
A więc wykształcenie średnie. Cała reszta - ok. Żadnych byłych żon, nieślubnych dzieci, problemów z prawem, dziwnych fetyszy (przynajmniej oficjalnie). Pokazały zdjęcia i wizualnie tak 8/10. Tylko i tak nic z tego, bo ja potrzebuję magistra.
Koleżanki tego nie rozumieją i twierdzą, że jestem oderwana od rzeczywistości. Ale co ja mam poradzić, że wyższe wykształcenie jest dla mnie oznaką inteligencji i poziomu?
Jak ktoś sobie odpuścił, to chyba nie jest tak, ambitny, jak bym oczekiwała. I nie uważam tego za żadną dyskryminację.
Ola
Zobacz również: To dlatego nikt Cię nie chce. 5 przygnębiających powodów