Jestem młodą mamą. Urodziłam dopiero 3 miesiące temu. Myślę, że dobrze sobie radzę, ale niektórzy mają wątpliwości. Jak zwykle inni mają najwięcej do powiedzenia o rzeczach, które ich nie dotyczą. Chodzi o karmienie piersią. Robiłam to do niedawna, bo tak chciałam. Przestałam, chociaż tego nie chciałam. Po prostu skończył mi się pokarm.
Nic nie dają żadne leki, masaże i inne metody. Jak kapnie kropla, to jest cud. Źródło zupełnie wyschło i choćbym się starała, to nic więcej nie wycisnę. Dlatego zaczęłam kupować mieszanki i teraz moje dziecko pije mleko w proszku.
Niby nic, a czuję się, jakbym popełniła jakąś straszną zbrodnię. Bo dobre matki karmią piersią przez rok, a najlepiej przez 2 lata.
fot. Unsplash
Czyli jestem beznadziejna i nie nadaję się na matkę. No cóż, przepraszam, na pewno specjalnie pozbyłam się pokarmu z piersi. Z lenistwa albo nie wiem czego. W sumie to proszki są wygodniejsze, więc na pewno o to mi chodziło. Pewnie palę i piję po kryjomu, dlatego tak zrobiłam. Bo kogo interesuje prawda?
Nie mam zamiaru się nikomu tłumaczyć z moich ułomności, a chyba muszę zacząć. Usłyszałam od koleżanki: „dziwię się, że już nie karmisz”. No i że mieszanki to zło, dziecko nie będzie miało odporności, zawiodłam jako matka itd. Wszyscy myślą, że sama o tym zdecydowałam.
Mam prośbę - moglibyście się wreszcie odczepić od kobiet?
fot. Unsplash
Chyba nie zaznam spokoju, dopóki nie powiem wszystkim ze łzami w oczach, że straciłam pokarm. Inaczej ciągle będą gadać, że to moja decyzja. Może to dziwnie zabrzmi, ale taka sama jak poronienie przez ciężarną i mówienie, że widocznie nie chciała dziecka. Najpierw mój brzuch był własnością wszystkich, a teraz dziecko i moje piersi.
Ogólnie macierzyństwo jest strasznie stresujące. Pewnie przez te nerwy się to stało. Bo wszyscy czegoś ode mnie oczekują. Mówią, jak karmić, przewijać, usypiać, kiedy wrócić do pracy i tak dalej. Sami specjaliści od siedmiu boleści…
Weronika