Czuję się dziwnie. Właśnie zdałam sobie sprawę, że mój związek wcale nie opiera się na miłości. Często ją wyznawałam, bo robiłam to odruchowo. Skoro mi z nim dobrze, to na pewno kocham. Ale wreszcie się nad sobą zastanowiłam i doszłam do wniosku, że to nie to. Tak naprawdę mogłabym go zastąpić każdym innym. Byle był do niego w jakiś sposób podobny.
W jaki sposób? Wychodzi na to, że najbardziej lubię całą tą otoczkę, bo on sam czasami jest wnerwiający. Okazałam się pusta, bo najpierw poleciałam wyłącznie na jego wygląd. Przystojniak, fajnie się z nim pokazać. Przynajmniej nie ma wstydu. Na dodatek z dobrego domu i nie chodzi mi o wychowanie. Jego rodzice śpią na pieniądzach.
Jemu też nie żałują, a teraz on inwestuje we mnie. Tak to można nazwać. W mój wygląd, samopoczucie, ale nie w szczęście.
fot. Unsplash
Zawsze wiedziałam, że bycie w związku to ciężka praca. Szczere rozmowy, zaufanie, poświęcenie. U nas tego praktycznie nie ma. Chodzimy obok siebie, bo pasujemy do siebie wizualnie. Czasami jest coś więcej, ale tylko dlatego, że jemu zależy. A najbardziej to czekam na jego niezapowiedziany prezent. Albo żeby zorganizował jakiś fajny wyjazd. Nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale liczy się tylko to.
Zakochałam się, ale nie w nim, tylko jego wyglądzie i możliwościach. Zawsze lepiej związać się z kimś, kto nie liczy każdego grosza i nie wygląda jak potwór. Ja o tym nie wiedziałam, bo wmawiałam sobie, że to miłość. Teraz tak sobie uczciwie o tym myślę i wiem jedno – gdyby zastąpił go jakiś inny przystojny i bogaty chłopak, to chętnie bym go wymieniła.
Co dalej? Jakoś nie umiem tego przerwać. Nie kłócimy się, on mnie nie zdradza, więc jak miałabym mu to wytłumaczyć?
fot. Unsplash
Zrozumienie tego było dla mnie szokiem. Poczułam się jak najprostsza na świecie laska, dla której liczy się lans i wygoda. Prawdopodobnie nią byłam, ale nie chcę być dłużej. Tylko... Szkoda byłoby mi się tego wszystkiego pozbyć. On źle mnie nie traktuje, biedy nie klepie, więc po co się rozstawać? Żeby żyć w zgodzie z samą sobą?
Tylko ja nie wiem już, czego tak naprawdę chcę. Skoro mam teraz wątpliwości, to wychodzi na to, że taki układ mi odpowiada. Jest mi z tego powodu potwornie wstyd. Mam wyrzuty sumienia.
I nic z tego nie wynika...
Renata