Kiedy o tym myślę, to aż płonę ze wstydu. Trudno wyobrazić sobie coś bardziej obrzydliwego i upokarzającego równocześnie. Miało być miło i przyjemnie, a skończyło się na kompromitacji i największej katastrofie w moim życiu. Chciałam dobrze, a wyszło niestety jak zawsze. Ogromny wstyd i cała góra prania – to jest efekt naszej szalonej nocy z piątku na sobotę.
Nigdy nie lubiłam tego robić ustami, ale zgodziłam się. Niech ma, niech się cieszy. Korona mi z tego powodu z głowy nie spadnie, a może kiedyś się odwdzięczy. Nie jestem w tym dobra i wiem o tym, ale jakoś się zmusiłam i prawie się udało. Chwilę to trwało, a potem normalnie na niego zwymiotowałam. Zamiast przyjemności – leżał w moich wymiocinach i sam prawie puścił pawia.
fot. Thinkstock
Nie wiem dlaczego tak się stało. Był czysty, pachnący, nic nie było na siłę. Robiłam to swoim tempem i wcale nie wkładałam go sobie do gardła. W jednej chwili zrobiło mi się słabo, jedno odbicie i cała zawartość żołądka wylądowała na jego kroczu i łóżku. Nie rozbawiło go to wcale. Mało brakowało, a zwymiotowałby też na mnie.
To była najgorsza sytuacja w moim życiu i wcale nie przesadzam. Straszne upokorzenie. Skończyło się na tym, że musieliśmy się dokładnie umyć, a wtedy on stwierdził, że wraca do siebie. Zapewniał, że nic się nie stało, ale nie ma sensu, żeby u mnie nocował. Płakałam i płukałam pościel równocześnie. Potem znowu płakałam i patrzyłam jak wiruje pralka. Teraz boję się kolejnego spotkania. On chyba też i to bardziej ode mnie.
fot. Thinkstock
Nie wiem jak ma to wyglądać. Cześć, cześć, buziaczek, chodźmy do łóżka? Przecież on pewnie stracił ochotę na jakikolwiek kontakt ze mną. Zrzygałam mu się prosto na krocze, a to już nie jest „wpadka”. To jest katastrofa. Nie wiem jak spojrzeć w lustro, a co dopiero się do niego zbliżyć. Nie będzie tego raczej chciał, bo strach. Skąd wiadomo, że nie zwymiotuję na niego w czasie pocałunku?
Już pokazałam do czego jestem zdolna i po prostu odechciewa mi się żyć. Jak ten związek przetrwa, to naprawdę będzie cud...
Lidka