Dziewczyny, chciałam Was prosić o radę. Jestem szczęśliwie zakochana od kilku lat. Wszystko jest dobrze i wiem, że to ten jedyny. Tylko, że on nagle zaczyna coś wymyślać i nie jest już tak fajnie. Wcześniej o tym nie rozmawialiśmy, on nie poruszał tematu, więc teraz jestem mocno zaskoczona. Wiedziałam, że jest niewierzący i mi to nie przeszkadza. Nie wiedziałam tylko, że jemu przeszkadza moja religijność. Oświadczył mi się i byłam pewna, że chodzi o ślub kościelny. Innego sobie nie wyobrażałam...
Może też nie jestem jakąś wielką katoliczką, ale u mnie w rodzinie to normalna tradycja. Tak jak prawie u wszystkich Polaków. Ślub ma być w kościele, z białą suknią, przysięgą. Kiedy zaczęliśmy się zastanawiać, gdzie wziąć ślub, gdzie zrobić wesele, kogo zaprosić itd., to on stwierdził, że oczywiście chodzi tylko o ślub cywilny, bo on nie chce całej tej religijnej szopki. Dobrze wiedzieć. Byłam pewna, że nie mówi tego poważnie, bo co mu szkodzi? No, ale nie. On się upiera, że to niepotrzebne i nie będzie się z tym dobrze czuł.
fot. iStock
Powinniśmy się wspierać i rozumieć, więc ktoś tu musi ustąpić. Nie chcę zaczynać małżeństwa od awantury o ślub i stawiania go w niezręcznej sytuacji. Ale dalej nie wiem, co mu szkodzi. Postoi chwile przed ołtarzem i chyba od tego nie umrze. Przysięga dotyczy przecież naszego wspólnego życia, a nie religii, więc tym bardziej język mu od tego nie uschnie. Ale nie. On nie chce i w takim razie poczekamy z tym wszystkim, skoro nie możemy się dogadać. Boję się, że nigdy nie będziemy mogli.
Moja przyjaciółka mówi to samo – a co mi szkodzi? Skoro nie jestem tak wierząca, to po co się głupio upieram. Jeszcze go do siebie zrażę i wreszcie da sobie ze mną spokój. Powinnam wziąć ślub cywilny, bo lepszy taki, niż żaden. Mogłabym ustąpić, aż tak uparta nie jestem, ale wiem, jak zareaguje na to moja rodzina. Część się pewnie obrazi i w ogóle nie przyjdzie. No bo jak to tak, bez Boga...
fot. iStock
Jego sytuacja jest inna, bo nikt się na niego nie obrazi, że bierze ślub kościelny. Zrobiłby mi tym wielką przyjemność i uchronił przed takim gadaniem bliższej i dalszej rodziny. Sama już nie wiem jak z nim rozmawiać i czego tak naprawdę chcę. Przejmuję się zdaniem innych i nie mam problemu, żeby się do tego przyznać. Wiem jacy są ludzie, więc wolę się nie wychylać. Tylko, że to może być początek.
Później on stwierdzi, że nie ochrzcimy dzieci, nie będą chodziły na religię, nie będą miały komunii. Też bym się przy tym nie upierała, gdyby nastawienie ludzi było normalne. A tak wyjdziemy na satanistyczną rodzinę bez moralności. To trochę dwulicowe, ale nie mogę przestać o tym myśleć. Co zrobić z tym ślubem? Upierać się, ulec czy poczekać? Błagam o radę!
Magda