Zawsze mnie śmieszyły podobne problemy. Myślałam, że młodym matkom coś się przestawia w głowach i nie myślą racjonalnie. Bo jak taki szczegół, jak imię dla dziecka, może być dla kogoś tak ważny? Wyobrażałam sobie, że u mnie się obędzie bez takich rozterek, ale bardzo się myliłam. Nie mogę dojść do porozumienia z moim mężem, który nie zgadza się na moją propozycję, a ja nie chcę słyszeć o jego.
Ja wybrałam imię nowoczesne i międzynarodowe, ale nie z powodu głupiej mody. Podoba mi się takie i jest bardzo praktyczne. On się uparł na imię do bólu polskie i zwyczajnie brzydkie. No i tak od dwóch miesięcy praktycznie dzień w dzień się o to żremy. Wiem, że to idiotyczne, ale jak tak dalej pójdzie to się rozwiedziemy. Bo jak można trwać w małżeństwie, w którym nie ma zgody nawet na taki temat?!
fot. Thinkstock
Moja propozycja to Rebeka. Niech się mąż cieszy, że przez „k”, a nie światowo przez „c”. Imię znane na całym świecie, proste w zapisie i wymowie, oryginalne, nie tak obciachowe jak jakieś tam Chantale i Vivienne.
Mąż się uparł przy Małgorzacie, bo jest polskie, zwykłe, tradycyjne, ma polską głoskę w sobie, fajnie skraca się do „Gosi” i ogólnie mu się dobrze kojarzy. No i też jest według niego światowe, bo można się przedstawiać jako Margaret.
Nie da się tych pomysłów ze sobą pogodzić. Szczerze mówiąc, ja już nawet chciałam iść na ustępstwo i żebyśmy razem wybrali coś innego, ale sytuacja się skomplikowała. On przy okazji tej dyskusji wiele razy mnie obraził. Podobno imieniem dla dziecka chcę przykryć własne kompleksy!
fot. Thinkstock
Nie powiedział tego wprost, ale wyszłam na wieśniarę, która się dowartościowuje światowym imieniem dla dziecka. Zupełnie jak mamy tych wszystkich Brajanów i Dżesik. A mnie przecież nie o to chodziło... Miało być po prostu ładnie i prosto. To on komplikuje sprawę. Naprawdę nie wiem jak z tego wyjść, bo tak mnie obraził, że już nie mam ochoty na żaden kompromis.
To brzmi jak ponury żart, ale zamiast cieszyć się z tego, że córka niedługo się urodzi, a nasza rodzina się powiększy, to my się kłócimy. Do tego stopnia, że już chciałam się spakować i uciec do rodziców.
Masakra...
Marta