Im dłużej żyję, tym bardziej jestem załamana. Nie chce mi się wierzyć, że kiedykolwiek spotkam chłopaka, któremu się spodobam. Jestem chodzącym nieszczęściem i najgorsze jest to, że nic nie mogę z tym zrobić! Nóg sobie przecież nie skrócę... Wyrósł ze mnie taki dziwoląg, że mogę tylko płakać. Mam 21 lat i nigdy nie byłam w żadnym związku. Ani razu nikt mnie nie poderwał. Nadal jestem dziewicą i to się chyba długo nie zmieni. Jeśli myślicie, że wzrost nie jest żadnym problemem, to się mylicie!
Zawsze byłam wysoka, ale w podstawówce i na początku gimnazjum nie było aż tak źle. Byłam wyższa od koleżanek, ale nie od większości chłopaków z klasy. Potem nagle poszłam w górę i przerosłam większość z nich. Na szczęście już się zatrzymałam, ale co mam począć z tymi 189 cm wzrostu? Mogłabym być dobrą koszykarką, ale nie lubię sportu. Cała reszta odpada. Jestem pośmiewiskiem i już nie wiem co robić.
fot. iStock
Gdzie ja mam sobie znaleźć chłopaka? Nie jestem desperatką, która chodzi i szuka. Nie umiem zagadywać facetów, ani ich podrywać. Chciałabym, aby to ktoś się mną zainteresował. Na razie nic z tego nie wychodzi i raczej nie wyjdzie. Przecież ja jestem wyższa od wszystkich znanych mi dziewczyn i 90 procent chłopaków. Na studiach nawet oni są niżsi... Zawsze mogło być gorzej – mogłam mieć 2 metry, ale to żadne pocieszenie. Najgorsze jest to, że nie widzę w sobie innych wad.
Nie jestem zarozumiała, ale chyba źle nie wyglądam, pogadać też ze mną można. Odstraszająco działa właśnie ten mój nieszczęsny wzrost. Jak nawet facet mi dorównuje, to i tak głupio wygląda. Oni lubią drobne kobiety, którymi mogą się zaopiekować. Ja wyglądam jak wielki kołek. Jestem przez to gorsza, nieporęczna i mało atrakcyjna.
fot. iStock
Próbowałam szukać kogoś w Internecie. Wpisywałam wzrost – źle i nikt się nie odzywał. Ukrywałam – najpierw spoko, potem mówiłam prawdę i nagle się wycofują. Czy ja jestem skazana na samotność? Czuję się coraz gorzej, bo jak w tym wieku można nie mieć ŻADNYCH doświadczeń...
To już moja młodsza siostra sobie lepiej radzi. Jest w poważnym związku, na pewno czuje się kobietą. A ja... Jak jakaś upośledzona. Dziwak, z którego można się pośmiać i wytknąć palcem, a na pewno nie materiał do związku.
Czy jest ktoś w takiej sytuacji? Jak sobie radzicie?
M.