Jestem świeżo upieczoną mężatką i chociaż wszystko poszło zgodnie z planem, to jedna rzecz mi nie daje spokoju. Może po kolei, bo historia jest trochę skomplikowana. Znamy się z mężem od kilku lat i przez 3/4 tego czasu było super. Żadnych zgrzytów, rozstań, dosłownie nic złego. Potem coś nam odbiło i rozstaliśmy się. A jak już do siebie wróciliśmy, to na poważnie, bo po kilku dniach on się oświadczył. Zgodziłam się trochę w ciemno, ale w sumie to sama mu to zasugerowałam. Albo ślub albo nic z tego, bo już jesteśmy za starzy na zabawę w chodzenie.
Wydaje mi się, że on nie był do tego przekonany, ale chyba jednak kocha, skoro to zrobił. Gdyby to od niego zależało, to pewnie do dzisiaj nie byłoby zaręczyn. Przyparty do muru zrobił, co trzeba, już po wszystkim, ale coś mi nie daje spokoju. On w czasie ślubu nie wytrzymał nerwowo. Zdarza się, ale ja nie mam pewności z jakiego powodu. Czy to na pewno było tylko wzruszenie? A może on się wystarczył, że żeni się z nieodpowiednią osobą? Rozpłakał się jak dziecko.
fot. Thinkstock
Od rana był strasznie zdenerwowany, a to jest naprawdę typ twardziela. W życiu go nie widziałam w takim stanie. Nie wiedział co się wokół niego dzieje i zupełnie nad sobą nie panował. Głos mu się łamał od początku dnia. Potem łzom nie było już końca. Rozkleił się jak mnie zobaczył w sukni, potem dostał histerii jak pojawiłam się przed ołtarzem, a wczasie przysięgi to już normalnie łkał jak jakiś bobas. Goście w sumie też, bo jego wzruszenie ich też wzruszyło i po chwili nosy siąkali już wszyscy. Nie wiem czy to na pewno o to chodziło.
Nie widziałam w jego oczach przejęcia i radości, ale jakby smutek. Że niby sprawy zaszły za daleko, on się nie może wycofać, a może nawet by chciał. Jakby brał mnie za żonę za karę lub coś takiego. Wskazuje na to ciąg dalszy tego dnia, bo on przez całe wesele też się prawie nie uśmiechał. Przy toaście wycierał łzy, pierwszego tańca w ogóle nie był w stanie wytańczyć. To nie jest typ beksy i nadwrażliwca, a ta sytuacja go przerosła.
fot. Thinkstock
Po pierwsze, jest mi potwornie wstyd, bo na filmie z wesela tych żenujących scen nie da się usunąć. Goście też filmowali i robili zdjęcia, więc na każdym jestem ja i ten mazgaj. Zachował się jak baba i uważam, że to mało męskie. Zwykła oferma.
Po drugie, trochę się boję, że on się przeraził życia ze mną i żałował jeszcze przed złożeniem przysięgi. To nie wyglądało na wzruszenie, ale atak paniki. Teraz już się niby uspokoił, ale niesmak pozostaje.
Co to tak naprawdę może oznaczać?
Oliwia