Jak widzę po niektórych listach, dla wielu z nas ślub to prawdziwa katorga. Wcale nie mówię o przygotowaniach i wydatkach, ale o tym, jakie świństwa niektórzy potrafią wyprawiać przy tej okazji. Jakieś pretensje, chamskie zagrywki z pustymi kopertami, odrzucanie zaproszeń... Coś takiego mnie spotkało. Od tygodnia chodzę z narzeczonym po rodzinie i wręczam zaproszenia, ale w niektórych domach czuję się jak intruz.
Krótko mówiąc – atmosfera ze strony moich najbliższych nie jest najlepsza. W większości to ludzie bardzo wierzący. Wydaje mi się, że tylko na pokaz, ale nie chcę tego oceniać. Dla nich w niedzielę musi być msza, przed Wielkanocą spowiedź, a ślub tylko w kościele. Tak mają i już. Nie przeszkadza mi to, jeśli stosują swoje zasady wobec siebie, a nie innych...
Ja biorę ślub cywilny i okazuje się, że to ogromny problem. Można nawet powiedzieć, że skandal.
fot. Thinkstock
Zdecydowałam się na ślub w urzędzie stanu cywilnego z dwóch powodów. Najważniejszy to mąż, który jest zdeklarowanym ateistą i uważa wszystkie kościelne uroczystości za zbędne. Stwierdził, że dla mnie może się poświęcić, ale wtedy pomyślałam, że dla mnie to też nie jest ważne. Także podjęliśmy decyduję wspólnie i do teraz tego nie żałowałam.
W kilku domach było naprawdę dziwnie. Dopytywali, dlaczego nie w kościele. Co się takiego stało, że nie chcemy „po bożemu”. Może wplątaliśmy się w jakąś sektę? Albo strasznie zgrzeszyliśmy? Na nic tłumaczenia, że po prostu nie zależy nam na sakramencie.
Przyjęli zaproszenia, ale jedni już się wykręcali, że chyba nie dadzą rady, a inni podziękowali i powiedzieli, że „dadzą znać”. Wiem, co to oznacza.
fot. Thinkstock
Jedna ciotka powiedziała wprost, że nie weźmie udziału w „czymś takim”. Jak się kiedyś zdecydujemy na normalny, katolicki ślub, to ona chętnie przyjdzie. Na razie będzie się za nas modlić. Podziękowaliśmy i wyszliśmy. Wszystko wskazuje na to, że przynajmniej kilkanaście osób w ogóle nie przyjdzie, a to połowa mojej rodziny.
U jego najbliższych nie ma z tym problemu. Przyjdą wszyscy. To dla mnie bardzo przykre, że w ten sposób niektórzy chcą mi zniszczyć najważniejszy dzień w życiu. Nie potrafię tego zrozumieć.
Gdyby mnie zaproszono np. na muzułmański ślub, to nie mówiłabym, że nie mam nic wspólnego z tą religią i nie przyjdę. Tu liczy się szacunek dla małżonków, a nie własne poglądy. Boję się, jak będzie wyglądało moje wesele...
A.