W życiu nie myślałam, że tak mi się życie poukłada, ale mogę się tylko cieszyć. Dwa lata temu moje liceum zaprosiło grupę Włochów do naszego kraju, potem my byliśmy u nich. Coś zaiskrzyło pomiędzy mną, a jednym z nich... Najpierw utrzymywaliśmy kontakt głównie przez Facebooka, ale on teraz przyjechał do Polski na studia. Będzie tu przynajmniej 1 semestr, więc możemy być razem. Ja niestety włoskiego nie znam, ale świetnie dogadujemy się po angielsku.
Wiążę z nim swoją przyszłość, ale mam ogromne obawy. W weekendy staram się go przyzwyczajać do mojej rodziny i rodzinę do niego, ale idzie opornie. Z bratem jeszcze zamieni kilka słów, ale moi rodzice nie znają żadnych języków obcych! O angielskim nie ma w ogóle mowy. Muszę wszystko tłumaczyć. To jest męczące i upokarzające.
Wiem, że nie mieli w szkole angielskiego, ale tylu dorosłych się dzisiaj uczy... Oni nie rozumieją ani słowa.
fot. iStock
Jest mi wstyd tym bardziej, że raz byłam już u niego w kraju. Mieszkałam w jego rodzinnym domu i jakoś nie miałam problemu, żeby się dogadać z jego rodzicami. Wiadomo, nie mówią perfekcyjnie, ale rozumiemy się. Nie było problemu, żeby on poszedł coś załatwić, a ja zostałam z nimi na pół dnia. Odwrotnie by się nie dało...
Już sobie wyobrażam jego z moimi rodzicami przez kilka godzin sam na sam. Biedak nie mógłby na nic liczyć, chyba, że jakoś rękami pokaże, co ma na myśli. No i widzicie – jestem zakochana, wszystko niby dobrze, ale czarno widzę naszą przyszłość. Nie wiem, gdzie chcielibyśmy mieszkać, ale gdybyśmy zostali w Polsce, to nie wiem jak miałyby się układać jego relacje z teściami.
Nie da się przeżyć życia tłumacząc każde słowo. Wstyd, po prostu wstyd.
Sabina