Zawsze marzyłam o tym, żeby mieć psa. Rodzice się nie zgadzali, więc mogłam sobie gadać. Ale teraz sytuacja jest zupełnie inna, bo wynajęłam sobie mieszkanie i wreszcie mogę decydować o wszystkim. Podjęłam decyzję, że wreszcie to zrobię. Mam gdzie go trzymać, stać mnie na jego utrzymanie, a praca nie będzie przeszkadzała w opiece nad czworonogiem. Za namową koleżanki wybrałam się do schroniska dla zwierząt. Pomysł fajny, bo warto uratować psiaka, którego ktoś porzucił. Ale to tylko dobrze brzmi. Na miejscu poczułam się bardzo rozczarowana.
Tyle słyszałam o tym, jakie tam słodziaki siedzą za kratami. Ludzie mają problem, którego wybrać, bo wszystkie takie cudowne. Szczerze? Nie spodobał mi się żaden z nich. Wszystkie wyglądają na brudne, chore albo agresywne. Smród też nie pomaga w podjęciu decyzji. Nie znalazłam żadnego, którego bym chciała. A chcę psa, który jako tako wygląda, żeby nie wstydzić się z nim wychodzić na spacer.
fot. Thinkstock
W większości są tam psy bardzo stare, a ja chcę jakiegoś młodszego. Lubię biegać, a z takim staruszkiem to raczej niemożliwe. Są też szczeniaki, ale kto mi powie, co z nich wyrośnie? Za młodu są jeszcze ładne, ale potem się okazuje, że wychodzi z tego jakiś brzydki kundelek. Ja w ich oczach nie widziałam wcale cierpienia. Raczej złość. Do niektórych strach się zbliżyć, bo mają takie spojrzenie, jakby chciały się rzucić człowiekowi do gardła. Wyszłam stamtąd z bardzo mieszanymi uczuciami.
Straciłam całą nadzieję, że znajdę psa w schronisku. Bo z czego ja mam wybierać? To decyzja na całe życie, a jeśli nie jestem pewna, to nie warto ryzykować. Nie jestem jakaś wybredna i nieczuła. Próbowałam znaleźć w tych stworzeniach coś fajnego. Nie byłam też uprzedzona, ale pełna nadziei. Nic z tego nie wyszło. Trochę się dziwię ludziom, którzy tak się zachwycają przytuliskami. Widziałam kilka rasowych, ale tak zaniedbanych, że szok.
fot. Thinkstock
Teraz nie wiem już zupełnie, co mam robić. Chciałabym pomóc potrzebującemu stworzeniu, zamiast kupować u hodowcy. Ale chyba nie będzie innego wyjścia. Za długo marzyłam o psie, żeby teraz zadowalać się byle czym. Nie twierdzę, że brzydki pies to „byle co”, ale może mnie zrozumiecie. Trudno by mi było wychowywać takiego, który mi się w ogóle nie podoba. Nawet, jeśli mam dobre serce.
Boję się opinii, że tylko nienormalni wydają kilka tysięcy złotych na zwierzaka, jak mogą wziąć za darmo i jeszcze uratować mu życie. Uwierzcie, że też bym tak wolała. Ale jakoś nie potrafię się zmusić. Może źle trafiłam? Wybieram się do jeszcze innego schroniska, ale tym razem jestem sceptycznie nastawiona…
Iwona