Zacznę od tego, że niedawno skończyłam 17 lat. Od 1,5 roku jestem w związku z pewnym chłopakiem. Jest moim rówieśnikiem. Udowodnił mi wielokrotnie, że mogę na nim polegać. Do tej pory pomaga mi po śmierci mamy. Jest czuły i odpowiedzialny. Oboje marzymy, że któregoś dnia weźmiemy ślub i zostaniemy ze sobą na zawsze. Oczywiście nie jesteśmy naiwni. Wizję stworzenia wspólnej rodziny traktujemy z rozsądkiem. Owszem, jest to nasze marzenie, ale zdajemy sobie sprawę, że coś może nie wyjść, jesteśmy jeszcze bardzo młodzi. Co ma się stać, stanie się. My dążymy do wspólnego życia, ale zobaczymy, co przyniesie los.
Przed tym związkiem nie miałam dużego doświadczenia, on zresztą też. Prawda jest taka, że razem odkrywaliśmy co znaczy miłość i odpowiedzialność za drugiego człowieka. W miarę rozwoju związku odkrywaliśmy swoją cielesność. Robi się miedzy nami coraz goręcej. Oczywiście. Ma szacunek do moich decyzji i respektuje to, gdy mówię stop.
fot. Thinkstock
Nigdy nie miałam żadnego wyobrażenia o utracie dziewictwa. Po prostu myślałam, że to się stanie w odpowiednim momencie. Zaczęło się we mnie rodzić pytanie, kiedy jest ta właściwa chwila. Kochamy się, szanujemy, chcemy wspólnej przyszłości. Uważam, że seks nie jest niczym złym. Waham się jedynie, czy nie jesteśmy za młodzi.
Podchodzimy do naszego związku dojrzale. Nie zrywamy i schodzimy się co miesiąc jak nasi znajomi. Polegamy na sobie i wspieramy się w ciężkich chwilach. Otwarcie rozmawiamy o naszych wadach i staramy się je eliminować. Mamy tą samą pasję. Dbamy o siebie i jesteśmy szczerzy do bólu. Jednak przede wszystkim (oprócz związku) łączy nas przyjaźń. A jednak, boję się, że za parę lat będę żałować, że pierwszy seks przeżyłam w liceum.
Chciałabym poznać Wasze opinie na ten temat. Ile miałyście lat, gdy straciłyście dziewictwo? Żałujecie? Jesteście z tym mężczyzną do dziś?
Anonim