Chyba jestem jedyną taką osobą w kraju, ale nie mogłam się doczekać nowego roku szkolnego. Dostałam się do bardzo dobrego liceum, tyle że prywatnego. Całe życie w państwowych szkołach, więc myślałam, że wreszcie będzie jakoś inaczej. No i jest, ale nie tak, jak się spodziewałam... Budynek super wyposażony, klasy eleganckie, każdy ma swoją ławkę, nauczyciele wydają się w porządku, ale jestem załamana moją klasą. Nie jest nas dużo, bo 21 osób, ale co jedna osoba, to dziwniejsza!
W szkołach publicznych nie widzi się takich ludzi, a przynajmniej nie są tak bezczelni. Już dzisiaj wiem, że dogadam się może z 2-3 osobami, a cała reszta jest zupełnie oderwana od rzeczywistości. Znajomi mnie ostrzegali, że do płatnych szkół chodzą dziwaki, ale żeby aż tak?
Na rozpoczęciu czułam się jak w ZOO, albo w poprawczaku. Nigdy nie oceniam pochopnie, ale tutaj wszystko jest jasne. Rodzice zapłacili im za naukę, bo w zwykłej szkole nie mieliby życia.
fot. Thinkstock
I tak mam w klasie np. dwie lesbijki, które w ogóle się z tym nie kryją. Usiadły razem w ławce, całowały się na korytarzu... Nieprzyjemnie mi się na to patrzy. Jest też przynajmniej kilku gejów, ale to widzę po ich wyglądzie. Ubrani w obcisłe rurki, modne fryzurki, dziwny sposób mówienia. Wiem, że hetero też są coraz bardziej zniewieściali, ale tutaj jestem pewna, co jest grane. Jest też dziewczyna, która wygląda jak lafirynda. Jak można przyjść z takim dekoltem i tak krótką spódnicą do szkoły?!
Do tego ze dwie osoby chyba cofnięte w rozwoju, bo jakieś takie powolne i w ogóle się nie odzywające. Kilku byczków, kilka typowych panienek i tyle. Trafiłam tylko na jedną normalną dziewczynę i może ze 2 inne się znajdą. Cała reszta to porażka.
Wszystkim mówię, że jest wspaniale, bo nie chcę robić przykrości rodzicom. Dużo za to płacą.
fot. Thinkstock
A tak naprawdę to nie wyobrażam sobie chodzenia do takiej szkoły. W innych klasach widzę, że też nie jest lepiej. Same dziwadła albo prostaki. Ciekawe, jak będzie z nauką. Pewnie się okaże, że wszyscy dostaną piątki na semestr, bo w końcu zapłacili za dobre traktowanie. Tutaj nie obowiązują chyba żadne zasady. Możesz wyglądać i zachowywać się jak chcesz. Nie jestem do tego przyzwyczajona i chyba się z tym nie oswoję.
Po tych ludziach widać, że mają wszystko gdzieś. Ubrania za grube pieniądze, drogie telefony, niektórych przywiozły pod szkołę wypasione limuzyny. Ja jestem z innego świata. Rodzice długo oszczędzali, żeby mnie tu wysłać.
I co ja teraz mam zrobić? Powiedzieć im, że tego nie doceniam? To będzie straszny rok... A potem dwa kolejne.
Martyna