Zawsze cieszyłam się z tego, że mieszkam w Krakowie. To duże miasto, ale klimatyczne. Jest pięknie, ciągle coś się dzieje i ludzie przyjaźni. Tylko ostatnio nie czuję się tu dobrze i wszystko przez Światowe Dni Młodzieży. Nie znam żadnego mieszkańca, który by się cieszył z tej imprezy. Ktoś nas w to wrobił, a my musimy ponosić konsekwencje. Ludzie uciekają stąd od tygodnia i wrócą dopiero po wszystkim. Ja niestety nie mogę, bo nie mam teraz urlopu. Nie wiem jak to przeżyję.
Może to już obsesja, ale ja naprawdę z dnia na dzień boję się coraz bardziej. Omijam wszystkie kosze na śmieci, żeby coś mi nie wybuchło. Nerwowo rozglądam się na ulicy. Odczuwam strach przed jazdą autobusem albo tramwajem. W każdej chwili coś może się wydarzyć. Pracuję w centrum, a tam ciągle tłumy ludzi… Nie chciałabym umierać, bo Kościół sobie wymyślił taką zabawę naszym kosztem.
fot. Thinkstock
Rozmawiam z ludźmi i atmosfera jest tu tragiczna. Niby sobie żartują, ale czuje się napięcie. Kogo nie spotykam, to mówi o zagrożeniu. Terrorystom udało się nas zastraszyć. Mam nadzieję, że do niczego strasznego nie dojdzie, ale psychicznie ciężko to znieść. Zwłaszcza, jak musisz chodzić między tymi tłumami i podróżować komunikacją miejską. Nawet na zakupy strach wyjść, bo wszyscy mówią, że zamach może być w jakimś hipermarkecie.
Zazdroszczę mieszkańcom innych miast i tym z Krakowa, którym udało się wyjechać. Ja jestem skazana na ten strach. Ciągle odwracam się za siebie, patrzę na ludzi, żeby coś podejrzanego wyłapać, denerwuję się, jak ktoś wchodzi z walizką. Możecie twierdzić, że to mania prześladowcza, ale przecież ryzyko jest realne. Kto mi zagwarantuje, że coś nie wybuchnie albo szaleniec nie wjedzie w tłum jak w Nicei?
fot. Thinkstock
Władze są oczywiście spokojne i mówią, że nic nam nie grozi. Im bardziej tak mówią, tym większe mam wątpliwości. Znając charakter Polaków, to pewnie nic nie jest sprawdzone, a całe te ŚDM to wielka improwizacja. Nie stanie się nic, jak będziemy mieli szczęście. Jeśli ktoś coś planuje, to może nas pozabijać w każdym możliwym miejscu. Jeszcze te wieści o zamachowcy z Łodzi…
Jak tu nie mieszkacie, to pewnie tego nie zrozumiecie. Ja od tygodnia chodzę tylko do pracy i szybko uciekam do domu. Wielu ludzi w Krakowie tak postępuje. Jeszcze tydzień przed nami. A potem co? Też nie ma pewności.
Boję się, jak nigdy wcześniej.
Renata