Mój chłopak ma depresję i nie chce się leczyć. Nie ma chęci do życia, nie ma celu, nie ma pracy, żyje z oszczędności, które mu się kończą. Wciąż powtarza, że myśli coraz częściej o samobójstwie. Wie, że potrzebna jest mu pomoc psychiatryczna, ale nie chce iść do lekarza. Czuję się źle w tym związku.
Nie uprawiamy seksu prawie nigdy, nie jest namiętny, nie wykazuje zainteresowania seksualnego moją osobą. Często narzeka, bo czuje się źle fizycznie i psychicznie. Gdy go poznawałam był zupełnie inny, aktywny, odważny, angażował się w wiele spraw, bardzo o mnie zabiegał. Później okazało się, że była to desperacka próba szukania sensu życia, która - jak widać – nie wyszła.
Nie chcę rozmawiać o tej sytuacji z przyjaciółkami, bo to jego prywatna sprawa, ale nie wiem zupełnie co robić…
fot. Thinkstock
Nie da się kogoś zmusić żeby zaczął chcieć żyć. Nie da się zmusić żeby się leczył. Moje namowy traktuje jak narzucanie swojego zdania, jak atak, a nie oznakę troski. Marzę o tym, żeby się zmienił, żeby mu się zachciało, żeby nasz związek wyglądał normalnie.
Jestem zmęczona jego depresją.
Jest to mężczyzna, który bardzo mi się podoba fizycznie, doceniam jego wrażliwość, niezależność myślenia, autentyczność. Jest raczej opiekuńczy. Nie myślę o rozstaniu, zarówno ze względu na jego chorobę – nie mogłabym go zostawić w takim momencie, jak i ze względu na to, że jest mi bliski. Czy któraś z was znalazła się kiedyś w takiej sytuacji? Jak się zachować? Macie jakieś doświadczenia w postępowaniu z osobami chorymi na depresję?
Anonim