Mam problem wychowawczy, który dotyczy nie tylko dziecka, ale też męża. Ja pochodzę z rodziny, w której nigdy nie mówiło się głośno o ciele, seksualności i tym podobnych wstydliwych sprawach. To były tematy tabu. U męża było inaczej – dla nich zobaczenie członka rodziny nago to nie była żadna afera, mówiło się o seksie i dojrzewaniu. Dlatego on sam jest bardzo otwarty.
Mnie się to podoba i uważam, że jest teraz świetnym tatą, ale niektórzy mają wątpliwości. Sytuacja wygląda tak, że jakiś tydzień temu odwiedziła mnie przyjaciółka. Weszła, zapytała gdzie reszta rodzinki, a ja odpowiedziałam, że się kąpią. Ona dopytuje – mąż kąpie córkę? Nie, kąpią się razem w jednej wannie.
No i wyszliśmy na zboczeńców. Naprawdę spodziewam się, że ona na nas gdzieś doniesie.
fot. Thinkstock
Niezbyt długo drążyła ten temat, ale i tak poszło mi w pięty. Stwierdziła, że to dziwne, pierwszy raz o czymś takim słyszy i nic dobrego z tego nie wyniknie. Ja jej spokojnie wytłumaczyłam, że córka ma dopiero rok, niewiele rozumie i widok nagiego taty nie jest dla niej szokujący. Uczy się bliskości do rodziców, bo tak samo kąpie się ze mną. Tu nie ma żadnego podtekstu.
Uważamy, że w ten sposób wychowamy ją lepiej, niż gdybyśmy wszystkie krępujące kwestie zamiatali pod dywan. Jasne, za chwilę te kąpiele się skończą, bo nie chcemy jej też skrzywić psychiki. Narazie to całkiem normalne i według mnie dobre. Nie wyobrażam sobie lepszego dowodu na miłość i zaufanie.
Czy ktoś oprócz mnie to rozumie? Poczułam się jak jakiś dziwak...
fot. Thinkstock
Wiem, że to nie jest zbyt popularna metoda wychowawcza. Większość rodziców się kryje przed rodzicami od samego początku. Od razu kojarzą swoją nagość i obecność dziecka z pedofilią. To jest właśnie chore. Z czegoś normalnego uczyniliśmy patologię.
Całe szczęście, że ona szybko wyszła i nie doczekała się ich powrotu z łazienki. Mogłaby powiedzieć o kilka słów za dużo, a męża naprawdę łatwo zranić. Jeszcze by się dowiedział, że jest dewiantem. Jestem pewna, że ona już to rozgadała i zaraz przyjdzie do nas opieka społeczna.
Zakłamana polska pruderyjność odzywa się zazwyczaj nie tam, gdzie potrzeba!
Milena