Wiem, że jestem dziwna, ale to jest silniejsze ode mnie. Nie umiem się do tego zmusić, bo jestem normalnie przerażona! Wystarczy, że pomyślę o wizycie u ginekologa i robi mi się słabo. To dla mnie coś tak obrzydliwego i wstydliwego, że nic gorszego nie potrafię sobie wyobrazić. Już wolałabym poddać się badaniu piersi. Też bym się bała, ale przynajmniej nikt by we mnie nie grzebał.
Gdyby mama mnie tam wysłała, kiedy miałam kilkanaście lat, to może bym się przełamała. Wtedy nawet sobie tego nie wyobrażałam, więc z zaskoczenia jakoś bym to przeżyła. Teraz myślę o tym tak często, że strach mnie paraliżuje. Boję się wizyty, tego, że ktoś obcy będzie na mnie patrzył, wkładał we mnie ręce i nie wiadomo co jeszcze. I że będę się musiała przyznać, że nigdy nikt mnie w ten sposób nie badał.
fot. Thinkstock
Wiem, że jest ze mną problem i muszę coś z tym zrobić, ale nie potrafię sobie poradzić. Czuję, że to jakaś psychoza i sama nic z tym nie zrobię. Tak samo jak boję się ginekologa, tak unikam rozmów o tym. Mama i koleżanki nie wiedzą, co się ze mną dzieje.
Poradźcie mi, jak się przełamać. Czy to naprawdę tak nieprzyjemne, jak sobie wyobrażam?
Ula
fot. Thinkstock
Mam chłopaka, ale tylko on się zabezpiecza. Mnie nikt nie chce dać recepty na tabletki bez wizyty u specjalisty. Próbowałam u mojej internistki, ale dała tylko skierowanie. Oczywiście z niego nie skorzystałam, bo nie potrafię się zmusić. Od razu mam przed oczami jakiegoś obleśnego faceta albo starą babę, ich dłonie w gumowych rękawiczkach i ból, który mi zadają. Może to nie wygląda tak źle, ale moja wyobraźnia robi swoje.
Boję się, że jeśli ktoś mnie tam nie zaciągnie na siłę, to nigdy się nie wybiorę. A przecież wypadałoby wiedzieć, czy wszystko ze mną w porządku. Koleżanki się badają, biorą pigułki, robią cytologię, a ja dalej nic. Mam wrażenie, że nawet gdybym dostała raka szyjki macicy, to i tak bym się nie przełamała. Ostatnio coś mnie tknęło i umówiłam się na wizytę. Tego samego dnia, żebym nie zdążyła się rozmyślić. Nic z tego nie wyszło.