Pewnie wkładam kij w mrowisko, ale denerwuje mnie ta moda na lansowanie grubasek. Wszędzie się zachwycają, że jakaś otyła kobieta tańczy, jest modelką, ma bloga. One w większości nie mają żadnego talentu i urody, ale zabłysnęły tylko dlatego, że są otyłe. To jest według mnie promowanie patologii. Wmawia nam się, że można być spasionym i szczęśliwym. Może i tak, ale długo się tym szczęściem nie nacieszymy, bo przy takich wymiarach wreszcie wysiądą wszystkie organy.
Kiedy młoda dziewczyna zobaczy, że karierę robią takie potwory, to jeszcze sobie pomyśli, że fajnie byłoby się do nich upodobnić. Można jeść wszystko, w ogóle się nie ruszać i zaistnieć. Uważam, że to nie jest dla nikogo dobry przykład. Dobrze, że niektórzy potrafią się cieszyć życiem pomimo nadwagi, ale wypadałoby coś ze sobą zrobić. Nie można pielęgnować choroby! Dlatego z obrzydzeniem patrzę na te kobiety, a także na moje grube koleżanki.
Mówiąc zupełnie szczerze, nie wyobrażam sobie, żeby zaprzyjaźnić się z kimś takim. Ich widok jest dla mnie odpychający. Nie bawi mnie towarzystwo osoby, która jest 3 razy większa ode mnie, stołuje się w fast foodach i sapie po kilku krokach. To nie ma nic wspólnego z normalnością. Wolę się przyjaźnić z dziewczynami, które o siebie dbają, bo to mnie motywuje do działania. Gdybym miała tłustą przyjaciółkę, to pewnie sama bym się stoczyła.
Nie chodzi mi o obrażanie takich osób, po prostu wyrażam swoje zdanie. A nie... Przepraszam, przecież teraz nie można tak mówić. Musimy być tacy poprawni i wyrozumiali. Grubas to nie grubas, ale osoba ze słabą przemianą materii albo puszysta. Jak słodki miś. Już chyba wolałabym wrócić do czasów, kiedy dziewczyny przejmowały się swoim wyglądem. Teraz niektóre mają to gdzieś, bo przecież otyłych wszyscy akceptują.
Mam w swoim otoczeniu kilka osób, które po prostu się spasły. To chyba znak czasów. Kiedyś byłyby odrzucone i musiałyby coś ze sobą zrobić, a dzisiaj brylują w towarzystwie i uważają, że są wyjątkowi. Ich jedyną wartością jest tłuszcz, którym ociekają. Szanuję ich, jak wszystkich ludzi, ale to nie są osoby, z którymi mogłabym się kolegować. Mój wstręt jest silniejszy.
Doszło do tego, że muszę ukrywać swoje zdanie i udawać, że nie widzę problemu. Zaraz wyjdę na osobę nietolerancyjną i podłą. To prawda, nie toleruję takiego niedbalstwa.
To nie ja powinnam się wstydzić swojego światopoglądu, ale osoby, które doprowadzają się do takiego stanu.
Jola