Niedawno do pracy doszedł nowy chłopak. Wszyscy uważali go za dziwnego, plotkowali za plecami, że facet, a ma włosy do pasa itd. Faktycznie jest trochę dziwny. Flegmatyczny, niezdarny, przestraszony. Jednak nie chciałam go oceniać. Najpierw chciałam go poznać. No i się stało. Jechaliśmy jednym autobusem i podeszłam do niego. Uśmiechnęłam się, zapytałam jak mu się u nas podoba. Już po chwili żałowałam. Jak tylko zostaliśmy we dwójkę, beknął bez krępacji i poszedł załatwić potrzebę w krzaki.
Po prostu myślałam, że się przewidziałam. Zaczęłam szybko iść z nadzieją, że mnie nie dogoni. Pewnie... Zaczął za mną biec. Po prostu koszmar. Od tamtego czasu ciągle kręci się obok mnie, zaczął jeździć tym samym autobusem, co ja. Czeka na mnie przed wyjściem. Mam dość. Raz poprosiłam by mój chłopak odebrał mnie spod pracy...
Najpierw zaczął się śmiać. Mówił, że to moja wina, bo jestem zbyt dobra i chcę dobrze dla każdego dziwaka. Aż w końcu zobaczył, że naprawdę przerasta mnie mój „wielbiciel” i odebrał mnie. Ten nowy szedł cały czas parę kroków za nami. Miałam nadzieję, że sobie po tym odpuści. Nie ma mowy...
Jak go spławić? Nie wiem jak mu powiedzieć, że ma się ode mnie odwalić. Przecież wprost mu nie powiem. Żal mi go!
Natalia