Jestem Kaja, mam 20 lat. W maju zeszłego roku zerwał ze mną chłopak, z którym byłam 2 lata. Byliśmy szczęśliwi, wspólne wyjazdy, wakacje, ferie. Wydawałoby się, że nie widzi świata poza mną. Ale pewnego dnia ze mną zerwał. Tak po prostu. Przyjechał, oddał moje ubrania i kosmetyki, które miałam u niego i pojechał. Jestem osobą która nie płacze za facetem więcej niż 3 dni, chociaż bardzo go kochałam, to nie chciałam pokazać światu, że cierpię. Później były wakacje, to całkowicie o nim zapomniałam. Ale on po 2 miesiącach napisał: co słychać?
Zamieniłam z nim parę słów i na tym się kończyło. Aż zaczął się odzywać częściej. Ale zastrzegł, że nie wrócimy do siebie. W sierpniu złamał nogę i dzwonił do mnie codziennie przez kilka dni. Tak po prostu, jak znajomy. Trochę wydawało mi się to dziwne, ponieważ czuję jakbym była jedyną osobą do której możne zadzwonić o każdej porze dnia i nocy. Po jakimś czasie spotkaliśmy się w knajpie, trochę powspominaliśmy, pogadaliśmy i na koniec mnie pocałował. Dość często pisze, czy będę w knajpie, albo na imprezie. Co mnie bardzo zdziwiło. Ale nie miałam mu tego za złe...
Po jakimś miesiącu widział mnie jak gadałam z kolegą, który pocałował mnie w policzek. Tydzień później dowiedziałam się że całował się z dziewczyną specjalnie, żeby mi zrobić na złość. Nie rozumiem tego, przecież nie byliśmy już ze sobą sporo czasu, mogliśmy robić co chcemy. Raz wybuchłam i powiedziałam, że nie chcę mieć z nim kontaktu, nie chcę z nim pisać, ani przypadkiem spotykać się gdzieś na imprezie. Przytulił mnie tylko i poszedł. Oczywiście po 3 tygodniach się odezwał, jak gdyby nigdy nic. Stwierdził, że na pewno już się na niego nie gniewam.
Mijały tygodnie mojego spokojnego życia, a my ciągle mięliśmy ze sobą kontakt. Tu gdzieś potańczyliśmy na imprezie, tam gdzieś pogadaliśmy. W styczniu poznałam chłopaka i byłam z nim 3 miesiące, niestety nam nie wyszło, nie dogadywaliśmy się. W międzyczasie dowiedziałam się, że mój były też „miał” dziewczynę tylko jakoś nikt jej na oczy nigdy nie widział.
Ale jak mój związek się zakończył, jego dziwnym trafem też. Mamy wspólnych znajomych i dowiedziałam się, że ostatnio radził się kolegi, czy do mnie nie wrócić... Strasznie mnie to zdenerwowało, bo czy moje zdanie już się nie liczy?! Dlaczego on nie daje mi spokoju? Czemu nie da o sobie zapomnieć? Miałyście podobne przeżycia? Co zrobiłyście?
Pozdrawiam,
Kaja