Dzisiaj, gdy studiuje znakomita większość uczniów kończących liceum, a tytuł magistra nie jest już tak prestiżowy jak jeszcze dwie dekady temu, praktycznie żadne studia nie gwarantują dobrej pracy i zadowalających zarobków. Mimo to w 2012 roku mieszkańcy kilku polskich miast mogli liczyć na spore podwyżki pensji. Liderem wśród nich jest Lublin, gdzie zarobki podskoczyły średnio aż o 11 proc.
Drugim miejscem, w którym odnotowano poprawę, są Katowice - tam płace w przedsiębiorstwach wzrosły o 6,1 proc. - Wysoki wzrost płac w tych miastach nie dziwi, bo windują je pracownicy kopalń - wyjaśnia Karolina Sędzimir, ekonomista PKO BP. - Dzięki walce górników o swoje podwyżki, Katowice stały się liderem płacowym w Polsce. Pobiły nawet stolicę, która cieszyła się do tej pory najlepszą opinią wśród poszukujących pracy – dodaje serwis Sfora.pl.
Podczas gdy przeciętna płaca w stolicy Górnego Śląska wyniosła 5310 zł, w Warszawie zarobić można było średnio 4843 zł. Nie wszyscy mieszkańcy naszego kraju mogą jednak liczyć na tak sowite wynagrodzenie. Komu wiedzie się najgorzej?
Przede wszystkim osobom pracującym w Białymstoku, Zielonej Górze i Gorzowie Wielkopolskim. Tam średnie wynagrodzenia są niższe o 600-700 zł od średniej krajowej i aż o 40 proc. mniejsze od płacy w Katowicach. Pracownicy dostają przeciętnie od niespełna 3 tys. do 3,1 tys. zł.
Niestety, ta dysproporcja będzie się nadal powiększać, ponieważ podwyżki w mniejszych ośrodkach przyspieszą dopiero wtedy, gdy spadnie bezrobocie. A na to póki co się nie zapowiada…