27 czerwca, czyli w najbliższy piątek, odbędzie się zakończenie roku szkolnego 2013/2014. To szczególny dzień nie tylko dla uczniów spragnionych wypoczynku, ale także dla nauczycieli. I wcale nie chodzi wyłącznie o 2-miesięczny urlop. Niektórzy z nich liczą na kosztowne wyrazy szacunku, czyli prezenty, które coraz rzadziej ograniczają się do kwiatów i bombonierki. W niektórych szkołach uczniowie zobligowani są do zapłacenia składki w wysokości kilkudziesięciu złotych, by godnie podziękować wychowawcy.
W Polsce nie ma ogólnie przyjętej normy, która mówiłaby o tym, co wypada dać nauczycielowi i co ten może z czystym sumieniem przyjąć. Jak informuje „Gazeta Wyborcza”, w niektórych szkołach składka na upominek wynosi symboliczne 5 zł, co wystarczy na bukiet i coś słodkiego, a w innych nawet 30-50 zł. Przy 30-osobowej klasie to nawet 1500 zł. Na co wydawana jest taka kwota? Najmodniejsze prezenty w ostatnich latach to m.in. zegarki od jubilera lub drobny sprzęt AGD.
- Dając prezent nauczycielowi na koniec roku, uczeń okazuje mu szacunek i docenia go. Nie ma co przesadzać. To jest po prostu zwyczajny gest. Odrzucenie takiego prezentu byłoby niegrzeczne. To funkcjonuje od wielu lat i nie da się tego tak z dnia na dzień uciąć – twierdzi cytowana przez „Gazetę Wyborczą” dyrektorka jednej gdańskich szkół.
Co na to rodzice? Opinie są bardzo podzielone. Jedni wychodzą z założenia, że upominek na koniec roku szkolnego to nic złego, bo jeśli nauczyciel na niego „zasłużył”, to powinno się go „wynagrodzić”. Inni twierdzą, że nauczyciele otrzymują za swoją pracę pensję i nie powinno się ich dodatkowo wynagradzać.
A jakie jest Wasze zdanie w tym temacie?
Urzędnicy z Miastka na Pomorzu uznali, że to przesada. W liście do nauczycieli zasugerowali, by nie przyjmowali tak drogich podarunków, a najlepiej, by z góry uprzedzili, że nie oczekują tego typu prezentów. W środowisku rozpętała się burza.
- Zwróciliśmy tylko nauczycielom uwagę, że są funkcjonariuszami publicznymi. Oprócz tego, że mają pewne przywileje, mają także obowiązki i przyjmowanie prezentów na koniec roku szkolnego może być przestępstwem. Oczywiście nie mówimy to o symbolicznym kwiatku – cytuje burmistrza Miastka „Gazeta Wyborcza”. Okazuje się, że nie jest to jedynie urzędnicza nadgorliwość, ale reakcja na sygnały od zaniepokojonych rodziców.
Do Wydziału Oświaty dotarły informacje o planowanych w niektórych szkołach zbiórkach. W grę wchodziło nawet kilkadziesiąt złotych od osoby. Po pierwsze – może to być uznane za przestępstwo korupcji, a po drugie – taki zwyczaj stawia w niezręcznej sytuacji gorzej sytuowanych rodziców. Nauczyciele nie dostrzegają jednak problemu.
Gazeta poprosiła o opinię kilku z nich. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że upominek należy przyjąć i to niezależnie od tego, jaką przedstawia wartość materialną. We wszystkich wypowiedziach powtarza się ten sam argument – to wyraz szacunku i wdzięczności, więc nie można go odrzucić.