Staże jako forma aktywizacji zawodowej bezrobotnych cieszą się w Polsce dużą popularnością. Co roku urzędy pracy wydają na ich organizację miliony. Dla osoby u progu kariery zawodowej takie stanowisko może być przepustką do otrzymania etatu. Stażysta pracuje na takich samych zasadach co etatowi pracownicy, a za wykonywane obowiązki otrzymuje wynagrodzenie. Fakt, niewysokie, ale dla osoby, która debiutuje na rynku pracy, kilkaset złotych to zawsze jakiś grosz. Dzięki stażom można zdobyć praktykę zawodową, zaistnieć w branży, zyskać wpis w CV, czasem referencje.
Dla niektórych stażystów to również okazja do otrzymania umowy o pracę (o tym, jak jest z tym ciężko, piszemy tutaj) – są firmy, które wolą zatrudnić sprawdzonego praktykanta, niż szukać pracownika poprzez ogłoszenia umieszczanie w prasie czy w sieci.
Sporo zyskuje sam pracodawca. Przede wszystkim ma pracownika – za darmo. W ramach tej formy aktywizacji zawodowej nie jest bowiem nawiązywany stosunek pracy. W praktyce oznacza to, że po upływie czasu przeznaczonego na staż (najczęściej 3-6 miesięcy) właściciel firmy może bez konsekwencji pożegnać się ze stażystą. A na jego miejsce przyjąć kolejnego. Fakt, że przy składaniu wniosku do pośredniaka o stażystę pracodawca powinien zadeklarować, czy planuje zatrudnić go potem na umowę o pracę (jest to wskazane; taki wniosek ma większą szansę na dofinansowanie), jednak właściciele firm zwykle tego nie robią. Najczęściej tłumaczą się kryzysem na rynku pracy i trudną sytuacją finansową. Pośredniak nie może ich zmusić, aby zatrudnili stażystę. I koło się zamyka.
Półroczny staż w jednej z radomskich firm rachunkowych ma za sobą Beata*. Jak twierdzi, w tym czasie dawała z siebie wszystko. „Bywało, że przychodziłam do pracy pierwsza i wychodziłam ostatnia. Dostałam własny klucz do biura i bardzo mi to schlebiało. Naprawdę się w to zaangażowałam, ale gdy minęło pół roku, usłyszałam, że firmy nie stać na stworzenie etatu i muszą się ze mną pożegnać. Potem się dowiedziałam, że na moje miejsce przyszła inna stażystka, ja zresztą też zastąpiłam stażystę” – opowiada Beata. W jeszcze gorszej sytuacji była Monika*, która dostała staż w urzędzie gminy. „Przez pół roku przekładałam papierki, nawet nikt się mną nie zajął. Zlecano mi najgorsze i najżmudniejsze prace. Niczego się nie nauczyłam, a potem mi podziękowano” – twierdzi.
Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Invest-Banku w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną” przyznał wprost, że staże „to fikcja i strata czasu dla osób bez pracy”. Statystyki zebrane przez urzędy nie pozostawiają złudzeń: po zakończonej praktyce średnio tylko połowa stażystów otrzymuje propozycję zatrudnienia. Taka sytuacja, choć rzadka, jest z korzyścią i dla stażysty, i dla pracodawcy – ten drugi zwiększa w ten sposób swoje szanse na otrzymanie kolejnego stażysty w przyszłości. Ale u pracodawców-rekordzistów w ciągu roku przewija się nawet kilkudziesięciu stażystów, z których pracę dostaje zaledwie kilku. Reszta jest tanią siłą roboczą, która wykonuje najprostsze czynności, nie uczy się praktycznie niczego, a po zakończeniu praktyki nadal nie ma pracy.
Problem jest na tyle poważny, że do ministra pracy wpłynęła interpelacja w sprawie zatrudniania stażystów. Bezrobotna młodzież – w tym bezrobotni absolwenci – zgodnie z ustawą z dnia 20 kwietnia 2004 r. o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy należy do grupy osób będących w szczególnej sytuacji na rynku pracy. Oznacza to, że w ciągu sześciu miesięcy od dnia rejestracji pośredniak powinien przedstawić takim osobom propozycję zatrudnienia albo złożyć propozycję udziału w programie aktywizacji zawodowej. Tyle teoria, w praktyce jednak młode osoby, nawet po stażu, najczęściej są na lodzie. Bez pracy i perspektyw. Inna sprawa, że aby po stażu otrzymać pracę w instytucji (urzędzie, policji itp.), taka placówka musiałaby ogłosić konkurs. Szanse na etat w budżetówce są zatem praktycznie zerowe.
Mimo to do staży nie należy się zrażać. To wciąż dobra forma aktywizacji zawodowej, należy jednak pamiętać, aby do odbycia stażu podchodzić z głową. Faktem jest, że bezrobotny raczej nie może odmówić przyjęcia go na staż – już jedna odmowa może być podstawą do pozbawienia statusu bezrobotnego na 90 dni (art. 33 ust. 4 pkt. 3 ustawy z 20 kwietnia 2004 r. o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy). Niekiedy jednak pracodawca może wskazać konkretną osobę, którą chciałby przyjąć na staż. Bezrobotny najczęściej umawia się wtedy z właścicielem firmy, w której chce odbyć praktykę, aby ten złożył wniosek o organizację stażu.
- Wybieraj firmy, które oferują konkretną ścieżkę rozwoju zawodowego. Takie, gdzie istnieje realna szansa na awans.
- Dowiedz się wcześniej, jak traktuje się stażystów w danym miejscu. Czy są oni wyłącznie tanią siłą roboczą, a może przeciwnie – mogą się sporo nauczyć i zdobyć cenne doświadczenie?
- Ubiegaj się o przyjęcie na staż do tych przedsiębiorstw, które mają dobrą opinię wśród byłych stażystów. Poważnie rozważ te firmy, które zatrudniają stażystów na etat.
- O ile to możliwe, dowiedz się, jaki byłby twój zakres obowiązków w czasie stażu. Upewnij się, czy nie będziesz osobą wyłącznie do parzenia kawy.
- Pytaj, pytaj i jeszcze raz pytaj wśród eks-stażystów. Ich opinia będzie dla ciebie kluczowa, jeśli szukasz perspektywicznych staży.
Inną ciekawą możliwością jest staż zagraniczny. Gdzie ich szukać? Przede wszystkim na uczelniach i w internecie. Taki staż znaleźć i otrzymać trudniej, ale korzyści będą niewymierne. Światowym liderem w organizacji międzynarodowych wolontariatów i staży zawodowych, oferującym ponad 100 projektów w 27 krajach, jest firma Project Abroad. Stażu zagranicznego szukaj również np. poprzez AIESEC – największą organizację na świecie zrzeszającą studentów. W internecie wiele jest programów staży zagranicznych, które skierowane są do studentów albo młodych absolwentów. Niektóre projekty pokrywają nawet stażyście koszty przyjazdu, zakwaterowania oraz utrzymania. Wielu dostaje potem pracę. Poza tym taki wpis w CV to znakomity atut osoby rozpoczynającej karierę zawodową.
Sprawdź w tym tekście, czy w dzisiejszych czasach liczy się wykształcenie.
Ewa Podsiadły-Natorska
* imiona bohaterek zostały zmienione