Żyjemy w takim świecie, jakim żyjemy. Pogoń za pieniądzem czasami wykracza poza granice zdrowego rozsądku. Próżność spożywamy na śniadanie i nie rozstajemy się z nią do późnych godzin nocnych. Dopiero pod osłoną czterech ścian możemy poczuć się sobą, zdjąć maski.
Po co to wszystko? Oczywiście, dla innych, bo nam samym drogie ubranie nie jest do szczęścia potrzebne. To kwestia presji, ludzi, którzy nas otaczają. Jak to się ładnie mówi: „Nie masz Dolce, nie żyjesz”. I coś w tym jest. To wszystko, by poczuć się kimś lepszym od innych, a reszta przyjdzie sama.
Świat od wieków był podzielony na biednych i bogatych. Przynależność do tych drugich podnieca wszystkich. Wiadomo, każdy woli obracać się wśród celebrytów czy też wielkiej finansjery, niż zadawać się np. ze sprzątaczką. Choć większość z was tłumi takie pragnienia, to i tak aspirujecie do tych "lepszych”.
A kim właściwie jest snob? Nikim innym, jak osobą popisującą się dobrymi ciuchami, wysokimi zarobkami, uwielbiającą grupę, do której tak aspiruje. Przeważnie tą wymarzoną grupą są osoby z pierwszych stron gazet.
Snobizm to nic innego, jak imponowanie „gorszym” od siebie, przedmiotami, na których zwykłego śmiertelnika po prostu nie stać. Najlepiej, jeżeli snob posiada luksusowy apartament, np.60-metrowy, w centrum Warszawy. Ale przy każdej możliwej okazji twierdzi, że to za mało, bo nie może pomieścić się ze swoją imponującą kolekcją butów. Ignorant uśmiechnie się, pogardzi takim stanowiskiem, bo przecież kiedyś całe rodziny mieszkały na 30 metrach kwadratowych i dawały radę. A tu się słyszy, że 60 metrów to mało.
Oprócz mieszkania, ważne jest bywanie w najlepszych klubach w mieście. Ale klub, klubem, najbardziej pożądane jest wejście do tzw. VIP-roomu. To miejsce, gdzie każdy snob musi być, bo właśnie tam, a nie gdzie indziej, przesiadują wszelkie gwiazdy i gwiazdeczki. Według snoba, to najlepszy gatunek człowieka. Snob potrafi zostawić tysiące złotych, żeby tylko wyrobiono mu złotą kartę w pożądanym klubie czy restauracji.
W sumie, co w tym złego? Niby nic. Jednak snobizm wkręca coraz bardziej, w efekcie niszczy "ja" jednostki. Sprawia, że człowiek staje się niewolnikiem samego siebie. Czy miło jest stracić kontrolę nad swoim zachowaniem albo, co gorsze, nad kartą debetową lub kredytową? Hmmm, chyba nie!
Z biegiem czasu, snob traci przyjaciół i zainteresowanie prozaicznymi sprawami. A przebywanie w jego otoczeniu to po prostu męka. Bo kto chce spotykać się z osobą, które gada tylko o sobie? Tak, snob ma tę cechę, że mówi tylko i wyłącznie o sobie, w ogóle nie słucha rozmówcy. No, chyba że konwersuje z kimś, kogo aktualnie wielbi. Ale to się bardzo szybko zmienia, bo co chwilę ktoś inny jest „top”.
Znamy przypadki osób, które przyjechały do Warszawy i kiedyś były „normalne”. Teraz te same osoby jakoś się dorobiły. Zarabiają nieźle, wydają jeszcze więcej i, co gorsze, sprawiają wrażenie tych „lepszych”. Gdy spotkamy się z tymi ludźmi, najzwyczajniej w świecie nie mamy o czym rozmawiać. Bo co można powiedzieć snobowi? Że się było w hotelu w Turcji, który wygrał w rankingu na najbardziej stylowy? Snob chętnie będzie mówił o kosmetykach robionych na zamówienie, o płaszczach Burberry, o telefonie niedostępnym w Polsce, a także o innych rzeczach, o których istnieniu nawet nam się nie śniło. Nie ma żadnego punktu odniesienia w rozmowie. Tak, jakby spotkały się dwie obce osoby. A przecież kiedyś tyle was łączyło...
Snob ciągle poszukuje nowych doznań, nigdy nie ma dość. I nawet jeśli zarabia mniej, to i tak sprawia wrażenie, jakby miesięcznie dostawał krocie. Jest perfekcyjnym łowcą najnowszych gadżetów, najbardziej popularnych ludzi i najbardziej pożądanych tematów rozmów w wyższych sferach towarzyskich. A wiecie, co jest domeną snobów? To dość śmieszne, ale sednem snobizmu jest wiedzieć to, czego inni nie wiedzą, przyjaźnić się z tymi, których klasa średnia „wielbi”.
Snob nie ma łatwo. Jego życie to wieczny wyścig i trzymanie ręki na pulsie, bo trendy zmieniają się tak szybko, że łatwo coś przeoczyć. Po pierwsze, nikt nie może dostrzec prawdziwej twarzy snoba, po drugie - nigdy nie wiadomo, co teraz jest modne, a po trzecie - akceptacja siebie, tzn. jej brak. Bo snob ma kompleksy. Leczy je wymyślonym życiem. Ale to taka kuracja doraźna, bo próżność w przypadku snoba to nic innego, jak obrona przed jego własnymi brakami i wołanie o uwagę.
A więc jeszcze raz zadamy pytanie: która z nas nie marzy o lepszym życiu? Ciekawszym, barwniejszym, wystawniejszym? Praktycznie każda! W tym nie ma nic nadzwyczajnego ani dziwnego. Taka jest kolej rzeczy. Zawsze z zazdrością patrzymy na tych, którym się powiodło. Problem pojawia się wtedy, kiedy wyrzekamy się dawnych przyjaciół na rzecz tych z VIP-roomu lub, gdy zamiast ulubionej, acz przaśnej potrawy, np. schabowego, wybieramy kawior, choć go w ogóle nie lubimy. No, ale wypada!