Autopodpowiedzi Google’a to prawdziwa skarbnica wiedzy. Owszem, bywają pomocne, zazwyczaj jednak są przede wszystkim zaskakujące. Dzięki nim dowiadujemy się, co najczęściej w wyszukiwarkę wpisują internauci. Na przykład o swoim pracodawcy. Do słów „Mój szef to…”, Google dopasowało: idiota, burak, dupek, cham tyran, palant, kretyn, świnia. A także: „mój szef się we mnie zakochał”, „mój szef mnie podrywa”, „mój szef mnie nie docenia”. Żadnego pozytywnego stwierdzenia, tylko same negatywy. Czy faktycznie jest aż tak źle?
Kolorowo nie jest na pewno. Z badań firmy Great Place to Work Institute Polska (GPTWI) wynika, że tylko co trzeci pracownik uważa, że jego szef dotrzymuje słowa, sprawiedliwie rozdziela obowiązki i nie potęguje stresu w pracy. Zarzucamy też pracodawcom faworyzowanie wybranych osób czy ograniczone kompetencje. W Wielkiej Brytanii na przykład co piąty pracownik tak bardzo nie lubi swojego szefa, że symuluje chorobę, byle się z nim nie spotkać.
Nietypowa licytacja
„Mój szef jest debilem, czy to normalne? – zastanawia się na forum „Gazety” Iwona. Mój szef doprowadza mnie do szewskiej pasji. Nikt mnie aż tak nie doprowadza do szału jak on. Wyśmiewa się z nas, lekceważy. Uważa, że wszystko wie najlepiej. Traktuje tak wszystkich pracowników, jak i naszych klientów. Zastanawiam się, czy to normalne? Czy u was też tak jest?”.
Normalne nie jest to na pewno, ale niestety dość powszechne. Karina tak odpowiedziała Iwonie: „Możemy się licytować, czyj szef jest większym debilem… Mój zatrudnił chiromantę, by czytając pracownikom z dłoni, wykrył, który jest lojalny wobec szefa, a który nie… Chciał wykryć tym np. złodziei. Ponieważ brak oczekiwanych zysków jest według niego spowodowany okradaniem go. Aha, oczywiście wolnego za 3 Maja nam nie dał. Ale tego nawet nikt nie oczekiwał”.
Kolejna odpowiedź: „Mój był cholerykiem. Kiedy miał zły humor, wyżywał i na pracownikach i biada temu, kto stał się jego mięsem armatnim. Odeszłam, a właściwie on mnie zwolnił, bo szczerze pałałam do niego agresją… Nie mam pracy, ale za to mam coś więcej… święty spokój”.
Beata na forum dyskusyjnym skarży się, że jej szef jest tyranem. „Stoi nad biurkiem nieustannie, dokłada nowe materiały… Mimo że dziewczyny z tej samej działki robią połowę tego co ja. Każe mi zostawać po godzinach, wydzwania do domu. Robi straszne uwagi, gdy jem (a jestem nieraz po 10-11 godzin w pracy). Boję się nawet wyjść do toalety… Jak już się cieszę, że wszystko zrobiłam i oddaję z wysoko podniesiona głową, to za parę sekund niesie następne dokumenty i każe mi zostać! Krzyczy na mnie, wydziera się z byle powodu, stoi nad komputerem i robi złośliwe uwagi… Tak jest każdego dnia”.
Podobny wpisów w internecie jest cała masa. „Mój szef jest idiotą i zwykłym chamem. Ma za nic bezpieczeństwo pracowników. Wykonują oni niektóre prace w sposób drastycznie wychodzący poza wszelkie standardy bezpieczeństwa. Mój szef nieustannie informuje pracowników, że ich wy**bie. Mój szef nie jest zdolny do krótkiego i treściwego przekazu, co pracownicy mają w danym przedziale czasu robić. Zamiast tego sterczy nad nimi. Potrafi op**przyć pracownika za to, czego inny pracownik nie zrobił wczoraj. Toleruje pracowników tak zapitych, że w jego obecności, aby nie upaść, podpierają się łopatą. W firmie mojego szefa większość urządzeń pomocniczych jest zepsuta lub w inny sposób niesprawna, a te sprawne są połatane za pomocą półśrodków. Wszystko nosi cechy bylejakości”.
Internauta, którego wyżej zacytowaliśmy, pisze dalej, że większa część wynagrodzenia płacona jest „pod stołem”. Ten argument pojawia się w wielu wypowiedziach – nie lubimy naszych pracodawców, bo płacą nam grosze za pracę w pocie czoła. Bo oferują nam umowy o dzieło, staże albo ćwierć etatu. Bo płacą żenująco małe pieniądze. Bo chcą rozliczać się na czarno, wpisując w umowę najniższą krajową. Bo nie płacą za nadgodziny. Bo nie chcą nawet słyszeć o podwyżce.
Nie generalizujmy
O tym, czy Polacy rzeczywiście nie lubią swoich szefów, rozmawiano w studiu „Dzień dobry TVN” z psychologiem biznesu Jackiem Santorskim, który stwierdził, że nie wolno generalizować. „Sytuacja jest zróżnicowana. Tak jak się zdarzają toksyczni rodzice czy bezduszni księża, tak się zdarzają też drętwi, histeryczni czy apodyktyczni szefowie, których ludzie nie lubią”.
Dzięki badaniom opublikowanym w magazynie „The Leadership Quaterly” dowiadujemy się, jakie są najczęstsze powody niechęci do przełożonego. Wśród 700 ankietowanych Amerykanów najczęściej podawaną wadą u szefa było niedotrzymanie obietnic (39 proc. badanych). Kolejne przywary wskazane u pracodawców to wygłaszanie przez przełożonego negatywnych komentarzy na temat pracownika w obecności innych osób (27 proc.) oraz ingerowanie szefa w sprawy prywatne pracownika (24 proc).
Ewa Podsiadły-Natorska
I jeszcze jeden wpis: „Mój szef namawia wszystkich, aby w ogóle się nie kształcili, o awansach u nas nie ma co marzyć… Znajomi i rodzina szefa mają pierwszeństwo. Ludzie wypruwają sobie żyły, niektórzy siedzą w pracy po 12 godzin i nic… Umowa zlecenie przez ileś lat, zero motywacji, a pieniądze takie śmieszne, że nie wiem co. Jeszcze najlepiej, jakbyś wziął śpiwór i spał w pracy. Możesz jeszcze dostać burę albo zrobią z ciebie taką kompletną idiotkę, że stracisz chęć do życia”.
Lista zarzutów
Różne są źródła naszej niechęci do pracodawców – niektóre przyczyny pojawiły się w zacytowanych przez nas wypowiedziach. Swoim szefom mamy do zarzucenia brak kompetencji, za to wybujałe ego i wymądrzanie się na każdym kroku. Nie lubimy pracodawców, bo nas nie doceniają, mają bardzo wysokie wymagania, co nie pociąga za sobą szans na podwyżkę. Inne częste zarzuty to: wykorzystywanie podwładnych, trudny charakter, nadużywanie władzy, chamstwo, mobbing, knucie za plecami pracowników, zmienne nastroje itp.