W Internecie nic nie ginie – przywykliśmy mówić. Jeżeli raz wstawimy jakieś zdjęcie, będzie krążyło po Sieci i nigdy nie wiadomo, czy nam nie zaszkodzi. Niektórzy twierdzą, że każdy ruch może się obrócić przeciwko nam. Dlatego lepiej nie ulegać modzie i zastanowić się dwa razy przed publikacją.
10 fatalnych wizerunkowych błędów, które popełniasz, szykując się do pracy
Młode kobiety bardzo często zamieszczają w Internecie zdjęcia, na których są w bieliźnie, skąpym stroju kąpielowym albo innym ubraniu odsłaniającym wdzięki. Nie mają świadomości, że za kilka lat mogą tego żałować, ponieważ pracodawcy coraz częściej przeglądają profile społecznościowe kandydatów do pracy i wertują Sieć w poszukiwaniu kompromitujących informacji oraz zdjęć. To nie przez złośliwość czy wścibstwo. W ten sposób dbają o wizerunek firmy. Chcą zapobiec ewentualnym skandalom i stratom finansowym. Gdyby wyszło na jaw, że radca prawny z dużym doświadczeniem zawodowym wrzucał kiedyś do Sieci nagie zdjęcia, czyn z przeszłości mógłby zaważyć na postrzeganiu przez klientów kancelarii prawnej. Jeżeli pracodawca wychwyci je wcześniej, ubiegający się o posadę nie dostanie pracy. Duże doświadczenie zawodowe mu nie pomoże.
Paulina przekonała się niedawno na własnej skórze, jak wielki błąd popełniła, wrzucając na Instagrama odważne zdjęcia. Kobieta nie dostała przez to wymarzonej pracy, chociaż spełniała wszystkie wymagania. Postanowiła podzielić się z wami tym doświadczeniem. Opisała wszystko dokładnie w mailu do naszej redakcji.
Fot. unsplash.com
- Nigdy nie pomyślałabym, że to, co zamieszczam w Internecie, będzie miało tak wielki wpływ na moje życie. Jestem młoda i atrakcyjna. Lubię, gdy inni mnie podziwiają, więc wstawiam na Instagrama mnóstwo zdjęć swojego ciała. Zresztą czy ja jedna? Teraz to takie powszechne, że nie mogę uwierzyć, że ktoś zwraca na uwagę na zdjęcia w Internecie.
Abstrahując od powszechności tego zjawiska, jest jeszcze sprawa prywatności. W takim sensie, że to, co robię poza pracą, jest wyłącznie moją sprawą. Zawsze myślałam, że pracodawcy nie powinno obchodzić życie prywatne pracownika i wszystko, co się z nim wiąże. Owszem, pokazuję swoje ciało w Internecie, ale jaki ma to związek z pracą? Przecież nie zajmuję się Instagramem w godzinach pracy.
Jeszcze niedawno szłam tym tokiem rozumowania. Ostatnia rozmowa kwalifikacyjna pozbawiła mnie wszelkich złudzeń. Moje działania w Sieci mają znaczenie. Przez nie nie dostałam świetnej pracy.
Paulina opowiada, jak przebiegła rozmowa kwalifikacyjna i jak pracodawca odniósł się do jej instagramowego profilu.
- Pierwszy etap przebiegł w całkiem przyjemnej atmosferze. Starałam się o stanowisko w dziale finansowym w jednej z dużych warszawskich korporacji. Rozmawiałam z rekruterem po angielsku. Pytał mnie o doświadczenie, największe osiągnięcia, plany i tym podobne rzeczy. Padło też kilka podchwytliwych pytań. Po kilku dniach otrzymałam informację zwrotną, że zakwalifikowałam się do następnego etapu.
Fot.unsplash.com
Kolejny etap prowadził mężczyzna, który kierował całym działem. Mogłoby się wydawać, że będzie trudniej i bardziej nieprzyjemnie, ale odniosłam inne wrażenie. Wychodząc z rozmowy, byłam prawie pewna, że dostanę tę pracę. Widziałam po twarzy faceta, że jest zadowolony. Ponieważ nie pierwszy raz ubiegam się o jakieś stanowisko, potrafię to rozpoznać.
Kobieta z zapartym tchem czekała na telefon od pracodawcy. Po około tygodniu na jej skrzynce pocztowej pojawiła się wiadomość. To była standardowa odmowa.
- Nie wierzyłam własnym oczom. Wiedziałam, że poszło mi świetnie. Oczekiwałam przyjęcia, a okazało się, że mnie nie chcieli. Postanowiłam poprosić osobę rekrutującą o feedback. Wiem, że jest ogólnie przyjęte, że można zapytać, co przeważyło o decyzji odmownej. Dzięki temu kandydat ma szansę uniknąć podobnego błędu przy następnej rozmowie i dowiedzieć się, nad czym powinien popracować.
Paulina spodziewała się różnych odpowiedzi. Myślała, że może jej angielski jest za słaby albo pojawił się kandydat z większym doświadczeniem. Nie podejrzewała, że chodzi o jej profil na Instagramie. Wiadomość od rekrutera wbiła ją w fotel.
- Przeczytałam, że ze względu na wizerunek firmy na rynku, nie mogę zostać zatrudniona. Firma nie może sobie pozwolić na zatrudnienie osoby, której zachowanie w Sieci przyniesie jej ujmę i sprawi, że nie będzie postrzegana dobrze przez klientów. Wizerunek jest dla niej zbyt ważny.
Fot.unsplash.com
Wykasowałam od razu maila, ale mniej więcej taka treść się pojawiła. W bardzo uprzejmy sposób dano mi do zrozumienia, że nie nadaję się, ponieważ publikuję zbyt nieprzyzwoite zdjęcia. Pod treścią znalazłam kilka linków do moich zdjęć na Instagramie.
„W mojej pracy dzieją się paskudne rzeczy” (Historia Eli)
Kobieta opisuje fotografie.
- Na jednej pozuję w skąpym kostiumie kąpielowym i sączę drinka. Na drugim siedzę na łóżku w figach i krótkiej koszulce. Robię dzióbek. Na trzecim pozuję na balkonie. Jestem odwrócona tyłem i mam na sobie tylko stringi.
Nikt nie wmówi mi, że jestem jedyną osobą, która wstawia takie zdjęcia na Instagrama. Wiem, że mnóstwo kobiet chwali się swoim ciałem w Sieci. Wierzyć mi się nie chce, że nie dostałam pracy, po pokazałam w mediach nagie pośladki. Teraz to norma. Mamy XXI wiek.
Jeszcze się nie otrząsnęłam po tej odmowie. Wszystko wskazuje na to, że będę musiała skasować swój profil na Instagramie. Boję się, że sytuacja może się powtórzyć i stracę szansę na zdobycie dobrej pracy.