Bywają lata chude i tłuste, oczywiście finansowo. Bywają też kryzysy, jak teraz, co często odbija się na naszej pensji. A każda z nas chce się ubierać modnie.
My, również mając ograniczone możliwości finansowe, ruszamy głową i wiele na tym oszczędzamy. Złota zasada brzmi: mieszaj drogie z tanim, postaw na lepsze dodatki typu buty i torebka, a tańszą bazę - sukienkę czy bluzkę. Ale to nie jedyna zasada! Mamy ich więcej.
Czy żeby wyglądać na milion dolarów, trzeba mieć niezliczone ilości gotówki? Otóż, nie! W ostatnim czasie przeglądałyśmy badania przeprowadzone z kobietami bezrobotnymi lub takimi, które zarabiają całkiem przeciętnie, w okolicach 2 tys. złotych. Ich sekret wizualnego sukcesu jest dość prosty - kupuj mniej, a drożej. To też jest pomysł!
Jeśli ktoś przekłada jakość na ilość lub po prostu z różnych względów woli droższe sklepy typu Stefanel, to proszę bardzo! Zamiast jednej pary dżinsów co miesiąc, jedna para za 400 zł, na cztery miesiące. To się nazywa luksus! I każdą z was na taki stać. Daje to wewnętrzne poczucie wyjątkowości. I jest to prawdą, bo gdy Mamy na sobie coś drogiego, czujemy się trochę lepsze, fajniejsze, a przede wszystkim - jesteśmy szczęśliwe i pewne siebie!
Dla pań, które lubią marki, a jednak fundusze nie pozwalają na sprawienie sobie bluzki, np. Diesla, powstały outlety, gdzie można kupić ubrania z poprzednich sezonów za 70 procent poprzedniej ceny. Unikajcie jednak sezonowych ubrań, postawcie raczej na ponadczasowość.
Często się słyszy, że kogoś nie stać, by się fajnie ubrać albo że na własny styl mogą sobie pozwolić tylko bogate kobiety. Bzdura! Jest mnóstwo możliwości, chociażby pod postacią second-handów. I to żaden wstyd wejść i grzebać pomiędzy używanymi ubraniami. Gwiazdy pokroju Kate Moss robią to regularniej od lat i są ikonami stylu.
Coraz bardziej popularne stają się wymiany ubrań między koleżankami. To połączenie babskich pogaduszek z zakupami! Zasada jest prosta. Każda przynosi to, co ma i jej się znudziło. Warunek - nie może to być rzecz zniszczona ani droga, 100 zł to absolutne maksimum. Ten trend jest na tyle popularny, że nawet celebryci pozbywają się w ten sposób zbędnych ubrań, których nie noszą od lat.
Sklepy internetowe to prawdziwa gratka dla wszystkich fashionistek. W sieci można znaleźć prawdziwe perełki, niekiedy za symboliczną złotówkę. Czasami zdarza się, że na licytacji znajduje się ubranie z najnowszej kolekcji chociażby Zary, tyle że o połowę tańsze. Skąd są te rzeczy, wiedzieć nie chcemy, bo i po co? Ważne, aby towar zagładzał się z tym, co widziałyśmy w opisie i na zdjęciu.
Przeceny to to, co lubimy najbardziej. Niezrozumiałe jest dla nas wydawanie kroci na nowe kolekcje. Wiadomo, że po sezonie wszystko, co teraz kosztuje „za dużo", będzie przecenione o 30, 50, czy nawet 70 procent. Dlatego w okresie posuchy, czyli między przecenami, polecamy tanie, ale stylowe modele ubrań, chociażby z H&M - jak wspomniałyśmy, wtedy obowiązkowo z „lepszymi" dodatkami.
Dla tych z was, które, jak my, uwielbiają przeceny, Mamy dobrą nowinę - zakupowe szaleństwo powoli się rozpoczyna.