W Polsce trudno jest o pracę. Bez znajomości i szczęścia przeciętny człowiek po studiach ginie w tłumie. Najzdolniejsi i najlepiej wykształceni bardzo często wyjeżdżają za granicę i tam pozostają, bo tutaj nie widzą dla siebie warunków do życia. Po studiach na kierunkach technicznych, matematycznych czy informatycznych perspektywy znalezienia dobrego zatrudnienia są większe niż po kierunkach humanistycznych. Zdolności, które posiada człowiek, nie są od niego zależne. Stąd trudno osądzać kogoś za to, że nie podjął studiów na kierunku mechanika i budowa maszyn czy budownictwo. Ratunkiem mogą być języki obce, ale w tym przypadku także potrzeba odpowiednich predyspozycji albo ogromnej pracowitości.
Często zdarza się jednak, że wybór kierunku studiów zostaje dokonany w oparciu o zainteresowania. Ludzie tuż po maturze to jeszcze dzieci, a stają przed życiową decyzją. Dlatego nierzadko popełniają błędy - wszystko widzą w kolorowych barwach i decydują się na studia zgodne z zainteresowaniami, chociaż mają świadomość, że nie są perspektywiczne. Podobnie było w przypadku Natalii. Dziewczyna w tamtym roku obroniła tytuł magistra na Uniwersytecie Jagiellońskim na kierunku filozofia. Dziś pracuje na kasie w Biedronce.
Zobacz także: Mam 27 lat, mieszkam z rodzicami
fot. Thinkstock
Dwa lata temu zajmowałam się czytaniem Róży Luksemburg czy Michela Foucaulta, obecnie siedzę na kasie i nabijam na nią chleb, szynkę czy pomidory. Zastanawiam się wtedy, czy to jakiś koszmar, z którego zaraz się obudzę. Zirytowane spojrzenia klientów czy marudne dzieci próbujące nakłonić matki na zakup słodyczy uświadamiają mi, że jednak nie. Próbuję się uśmiechać, ale mi nie wychodzi. Mam ochotę płakać, bo dziedzina nauki, którą kocham najmocniej, doprowadziła mnie do tego miejsca – do Biedronki w rodzinnych stronach.
Dla Natalii najgorszy w tym wszystkim jest wstyd przed znajomymi oraz sąsiadami. Czuje, że zawiodła także swoich rodziców, którzy od zawsze byli dumni z jej wyników nauki.
Rodzice zawsze chwalili się mną przed sąsiadami i znajomymi. Pokazywali świadectwa z czerwonym paskiem, a także wyniki z egzaminu dojrzałości. Z każdego przedmiotu były rewelacyjne. Teraz chodzą ze spuszczonymi głowami.
fot. Thinkstock
Tuż po maturze byłam bardzo pewna siebie i świadoma swoich zdolności. Tkwiło we mnie także przekonanie, że zawojuję cały świat. Wybrałam filozofię, bo to ona fascynowała mnie najbardziej. Nie myślałam wtedy, co będę po niej robić. Rodzice trochę protestowali, ale ostatecznie powiedzieli, że decyzja należy do mnie i nie będą wtrącać się w moje życie. Nie sądziłam, że kiedykolwiek to wyznam, ale żałuję, że tego nie zrobili. Jeżeli kiedykolwiek będę miała dzieci, z pewnością zaingeruję w ich życiowe wybory i nie pozwolę, aby popełnili podobny błąd.
Natalia wspomina okres tuż przed rozpoczęciem studiów.
Pamiętam, że z takim politowaniem patrzyłam na znajomych, którzy zdecydowali się złożyć dokumenty na kierunki takie jak farmacja, inżynieria produkcji czy budownictwo. Uważałam, że są strasznie nudne i trochę wynosiłam się ponad nich, że będę studiować coś niebanalnego.
Zobacz także: LIST: „Na wesele wydałam grosze! Mrożone jedzenie, rozcieńczany alkohol, sztuczne kwiaty...”
fot. Thinkstock
Mimo że to Biedronka, warunki nie są najgorsze. Natalia ma na rękę trochę ponad 2000 zł i umowę o pracę. Dla wielu to luksus.
Moi znajomi zarabiają dziś po kilka tysięcy złotych, a ja wyciągam ledwo ponad 2000 złotych. Warunki nie są jednak najgorsze w porównaniu do tych, które oferują inne firmy. Rozważałam pracę w redakcjach, ale tam przeważnie jest umowa zlecenie czy o dzieło. Zarabia się niecałe 2000 złotych. Na początku honor nie pozwałam mi iść do Biedronki, ale skłoniły mnie do tego warunki materialne. One sprawiają, że trzeba się ugiąć i przyznać do popełnionego błędu. Pamiętam, że mój promotor nakłaniał mnie do zrobienia doktoratu, ale nie wyobrażałam sobie pracy w charakterze wykładowcy. Poza tym potrzebowałam pieniędzy.
Teraz to znajomi Natalii patrzą na nią z góry. Dziewczyna ma wrażenie, że niektórzy celowo przychodzą do Biedronki, żeby pokazać jej, w jaki sposób ukarał ją los.
fot. Thinkstock
Najgorszy jest ten wstyd, kiedy widzisz znajomą osobę, jak podchodzi i wykłada produkty spożywcze na ladę. Ja nabijam je, a potem podaję sumę, która się nazbierała. W międzyczasie zamieniamy klika słów. Oczywiście wszyscy są uprzedzająco grzeczni, ale widzę te ironiczne uśmieszki. Niektórzy pytają, co dalej zamierzam. Czy nie planuję pracować w zawodzie? Czy po ukończeniu Uniwersytetu Jagiellońskiego naprawdę tak trudno o pracę? Staram się odpowiadać cierpliwie, ale czasami brakuje mi sił. Do tego niektórzy mają straszny nawyk rzucania banknotami. Czuję się wtedy jak służąca.
Natalia najgorzej wspomina dzień, w którym musiała obsłużyć dyrektorkę swojego liceum.
fot. Thinkstock
To był chyba najgorszy dzień w moim życiu. W kolejce, która ustawiła się do mnie, zobaczyłam dyrektorkę swojego liceum. Uczyła mnie matematyki i zawsze miałam u mnie piątkę. Próbowałam wymyślić jakiś pretekst, żeby na chwilę zejść z kasy, ale nie powiodło mi się. Zastanawiałam się, czy będzie bardzo wypytywać i czekałam zrezygnowana, kiedy podejdzie. Nie poznała mnie. To chyba zabolało najbardziej. Zastanawiam się, czy ludzie widzą we mnie jeszcze tę zdolną Natalię, która zawsze miała same piątki, czy kasjerkę, osobę bez perspektyw i żadnych zainteresowań. Wolę chyba nie drążyć tego tematu. Pogodziłam się już ze swoim losem. Najbardziej jest mi jednak szkoda rodziców. Marzyli o lepszym życiu dla mnie.
Zobacz także: Jakie hobby sprawi, że będziesz... mądrzejsza?