Niektórzy mówią, że w Polsce da się żyć na przyzwoitym poziomie, a inni twierdzą, że nie. Polacy już od lat emigrują do innych krajów, ponieważ w ojczyźnie nie widzą dla siebie szans. Emigracja dotyczy zarówno osób, które są świetnie wykształcone, jak i tych bez żadnych perspektyw. Niektórzy specjaliści nie zarobią w Polsce tak dużo, jak za granicą, a pozostali najczęściej chcą zdobyć pieniądze na start. W rodzinnym kraju wydaje im się to niemożliwe.
Zobacz także: LIST: „Wegetuję za 3000 zł miesięcznie. Czasami głoduję albo jem kaszę przez kilka dni...”
Martyna ma 26 lat i jest jedną z osób, które twierdzą, że Polska to kraj bez żadnych perspektyw, gdzie żyje się od pierwszego do pierwszego. Kobieta klepie biedę i chciałaby dać tutaj upust swojej frustracji.
- Nigdy nie oczekiwałam od życia zbyt wiele, ale to, jak żyję teraz, przypomina najgorszy koszmar. Z dnia na dzień staję się coraz bardziej sfrustrowana. Nie widzę dla siebie żadnych szans na poprawę.
Martyna pracuje jako pomoc w kwiaciarni. Praca jest lekka i przyjemna, ale trudno jej wyżyć za swoją pensję. Dodatkowo dorabia w restauracji, która czasami pełni funkcję domu weselnego.
- Zarabiam około 1500 zł na rękę. Czasami trochę mniej, a czasami więcej. To zależy od sezonu. Teraz będzie więcej wesel, więc i więcej okazji do zarobku. Robię, co mogę, aby zapewnić sobie i synowi godny byt. Moje dziecko ma trzy lata. Niektórzy pewnie będą w szoku, jak można żyć we dwoje za tą głodową pensję. Odpowiedź jest prosta. Mieszkam w domu z mamą. Oddała mi do dyspozycji piętro.
Fot. unsplash.com
Ona też nie ma lekko pod względem finansowym, ale jakoś dajemy sobie radę. Dokładam się do rachunków i jedzenia. Zimą jest najgorzej, bo musimy kupić węgiel. Moja mama ma skromną emeryturę. Do tego muszę utrzymać samochód. Dojeżdżam do pracy do sąsiedniej miejscowości.
Mój syn często choruje, więc sporo pieniędzy przeznaczam na leki. Czasami daję też pieniądze mamie, która ma problemy z kręgosłupem.
Martyna informuje, że ojciec jej dziecka wyjechał za granicę, jak tylko dowiedział się o ciąży. Jego najbliższej rodziny nigdy nie poznała. Nie wie też, gdzie mieszka.
- Kontakt z Mateuszem urwał mi się już dawno temu. Nie otrzymałam od niego żadnej pomocy finansowej. Poznałam go podczas robienia kursu prawa jazdy. Zakochałam się i wpadłam. Teraz ponoszę konsekwencje tamtego działania.
Kiedyś miałam marzenia. Chciałam skończyć studia i wyjechać z Polski. Ale urodził się Jaś i musiałam podporządkować swoje życie jemu. Teraz myślę tylko o tym, aby on miał lepiej niż ja.
Martyna skarży się na warunki życia, jakie panują w Polsce.
Fot. unsplash.com
Miesięcznie udaje mi się zaoszczędzić maksymalnie 200 zł, ale tylko wtedy, gdy mam dodatkowy dochód z pracy w restauracji. Niestety nie wydajemy tego na wakacje. Większość przeważnie wykorzystujemy na zimowy opał. Albo leki...
- Produkty spożywcze podrożały. Kombinuję jak mogę, ale łatwo nie jest. Mięso spożywamy od wielkiego dzwonu. Na obiad najczęściej podaję zupę. Czasami robię do tego naleśniki albo placki ziemniaczane. Jemy dużo potraw mącznych i ziemniaczanych. Jak kupuję wędlinę, to tylko gorszego gatunku. Owoce najczęściej w promocjach. Czuję, że wegetuję.
Nie wiem, co będzie w przyszłości. Moje dziecko pójdzie do szkoły. Trzeba będzie kupować podręczniki, lepsze ubrania i wiele innych rzeczy. Skąd mam wziąć na to pieniądze? Już teraz łapię każdą dodatkową pracę, która się trafi. Nie wspominam już nawet o droższym sprzęcie czy dodatkowych kursach...
Kobieta twierdzi, że nie ma lepszych perspektyw. W jej miejscowości trudno o pracę. Większość ludzi pracuje w lokalnych zakładach albo wyjeżdża do większych miast. Ona sama nie ma na to szans.
- Szukałam pracy, ale niestety z moimi kwalifikacjami można zarobić grosze. Nie starczy na wynajem kawalerki i utrzymanie dwóch osób. Musiałabym też oddać Jasia do przedszkola. A kto pomógłby mojej mamie? Ona sama też nie utrzyma domu za swoją emeryturę. Już nie wspominajac o tym, że jest coraz starsza.
W Polsce żyje mi się źle. Mam dość słuchania o tym, że jest lepiej, bo mnie wiedzie się coraz gorzej. Każdego dnia moja frustracja rośnie. Nie widzę szans na poprawę. Tak chciałam się wam tylko wyżalic. Czy ktoś z was ma podobnie?
Zobacz także: Praca na kasie to już nie powód do wstydu? Ujawniamy zarobki w Lidlu, Biedronce czy Tesco