Nie jest łatwo osiągnąć sukces w życiu. Wymaga on wiele wyrzeczeń i ciężkiej pracy. Ludzie starają się o niego latami. Rzadko zdarza się, aby ten cel został osiągnięty przed 30-tką, ale niektórym się udaje. Jak to możliwe? Przeczytajcie historię Sylwii. Kobieta ma 25 lat, piękne mieszkanie, rodzinę i świetną pracę. Sprawdza się zarówno jako mama, jak i zawodowo. Z pewnością można jej pozazdrościć – rzecz jasna w ten życzliwy sposób.
Co trzecia kobieta pracująca w tej branży ZDRADZA. Lista najbardziej niewiernych zawodów
- Osiągnęłam tak wiele w tak młodym wieku – zaczyna swojego maila Sylwia. – Nigdy nie sądziłam, że to będzie możliwe. A jednak warto przez lata zaciskać pasa i rezygnować z rozrywek. Efekty na pewno się pojawią. W moim przypadku jest ich kilka. O niektóre – męża i dziecko – nie zabiegałam.
W Polsce można wyczuć presję, aby osiągnąć sukces, jednak jest on źle rozumiany. Ludzie myślą o nim w kategoriach szczęścia, a to nieprawda. My mamy taką mentalność. Zupełnie inaczej postrzegają to Amerykanie, których zdążyłam dobrze poznać podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych. Oni są doskonale świadomi, że sukces przychodzi przez ciężką pracę i szanują ludzi sukcesu. Nie to co w Polsce. Tutaj nic nie można powiedzieć, bo zaraz uznają cię za chwalipiętę i zaczną obmawiać za plecami. Mimo to postanowiłam opowiedzieć wam na łamach tego portalu o moim sukcesie.
Fot. unsplash.com
Sylwia twierdzi, że nie było łatwo. Zwłaszcza jeżeli chodzi o początki.
- W moim domu do pracy zawsze podchodziło się z dużym szacunkiem. W końcu to właśnie dzięki pracy jesteśmy w stanie się utrzymać. Dlatego często byłam angażowana w prace domowe i dużo się uczyłam. Od 18-go roku życia wyjeżdżałam też za granicę. Zatrudniałam się jako opiekunka do dzieci albo pomoc przy zbiorach owoców. Zarabiałam i jednocześnie uczyłam się języka. We wrześniu nie brakowało mi pieniądzy na osobiste potrzeby, a dodatkowo nie miałam problemów z językiem angielskim. Maturę rozszerzoną zdałam na ponad 90 procent.
Dostałam się na wymarzony uniwersytet. Studiowałam dziennie. W ciągu 5 lat zdobyłam certyfikaty na poziomie C1 z dwóch języków. W wakacje nadal wyjeżdżałam za granicę, żeby zarobić. Część przeznaczałam na swoje utrzymanie w mieście, a drugą część odkładałam.
W międzyczasie Sylwia poznała swojego przyszłego męża.
- Jacek również jest bardzo ambitny. Studiowaliśmy na tej samej uczelni, chociaż zupełnie co innego. Kiedy byliśmy na przedostatnim roku studiów, zaczęliśmy szukać stałej pracy. Tym samym na ostatnim roku łączyliśmy studia z zarabianiem na życie. Oboje nie mieliśmy problemów ze znalezieniem zatrudnienia dzięki znajomości języków obcych i oboje bardzo szybko awansowaliśmy.
Fot. unsplash.com
Od razu po zdobyciu dyplomów Jacek i Syliwa pobrali się. Rok później urodziło się im dziecko.
- Jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie. Mam świetną pracę, którą bardzo lubię, piękne mieszkanie, męża i dziecko. Ani mnie, ani Jackowi nikt nie pomógł w znalezieniu pracy. Zasłużyliśmy na to ciężką pracą. Jeżeli chodzi o mieszkanie, sami zarobiliśmy na wkład własny. To prawda, że jest na kredyt, ale uważam i tak za sukces, że mamy je w tym wieku. Poza tym zarabiamy na tyle dużo, że spłacimy je w ciągu 10 lat. Jako 35-latka będę już nieźle ustawiona. Wtedy zaczniemy myśleć o kupnie domu.
Syn urodził się nam kilka tygodni temu. Planujemy jeszcze dwoje dzieci, zanim skończę 30 lat. Wiem, że akurat na rodzinę nie mogłam sobie zapracować, ponieważ to, jak szybko poznamy przyszłego męża i czy w ogóle go poznamy nie zawsze zależy od nas samych. Pod tym względem jestem szczęściarą.
Kobieta uważa, że mamy bardzo duży wpływ na to, jaką pracę będziemy wykonywać i ile zarabiać.
- Muszę przyznać, że nigdy nie byłam szczególnie zdolna. Mimo to nie poddawałam się i walczyłam o jak najlepsze oceny. Na studiach nie imprezowałam, wydawałam pieniądze na korepetycje i bardzo dużo się uczyłam. Dzięki temu nie miałam problemów z zaliczeniami. Wybrałam przyszłościowy kierunek studiów, opanowałam języki i teraz nie narzekam na pieniądze. Stać mnie na zagraniczne wyjazdy, markowe ciuchy i rzeczy dobrej jakości dla dziecka. Do wszystkiego doszłam w wieku zaledwie 25 lat.
Fot. unsplash.com
Rodzice są ze mnie dumni i chwalą się mną przed wszystkimi znajomymi. Zwłaszcza przed rodzicami moich koleżanek, które dużo imprezowały. A co jest w tym wszystkim najlepsze? Nawet gdybym nie znalazła męża, miałabym pieniądze na mieszkanie. Nikt nie może mi zarzucić, że częściowo są zasługą mojego męża, jak jest w przypadku wielu Polek. One szczycą się tym, że mają swoje mieszkania przed 30., a w większości przypadków to zasługa wysokiej pensji męża. Oprócz siebie znam tylko jedną kobietę, której powodzi się równie dobrze jak mnie i sama na to wszystko zapracowała. Reszta ożeniła się z wypłatami mężów i w jakiś sposób jest od nich zależna. Nawet jeśli utrzymałyby się same, musiałyby żyć dużo skromniej.
EXCLUSIVE: Rodzice wydają na mnie 30 tys. zł miesięcznie
Sylwia przekonuje, że nie ma zamiaru wpędzać nikogo w poczucie winy, ale mamy ogromny wpływ na nasze powodzenie w przyszłości.
- Jeżeli ktoś nie żyje w Afryce czy Azji, nie jest chory fizycznie czy na umyśle, może osiągnąć sukces. Nie potrzeba nawet specjalnych zdolności – wystarczy dobry pomysł albo ciężka praca poparta wyrzeczeniami. Ja jestem tego najlepszym przykładem. Ktoś mi powie, że nie wszyscy potrafią się zmobilizować. To prawda, ale sami podejmujemy decyzję, czy odpuszczamy czy walczymy dalej. Poza tym mobilizacja opada czasami nam wszystkim. Trzeba w sobie wykształcić nawyk pracy czy nauki. Efekty prędzej czy później się pojawią.
Ja osiągnęłam sukces w wieku 25 lat. Myślę, że mogę powiedzieć, że jestem z siebie dumna. Wam życzę tego samego.