EXCLUSIVE: Spowiedź farmaceutki

Aleksandra opowiada o pracy w aptece i najciekawszych klientach... To zdecydowanie nie jest nudna praca.
EXCLUSIVE: Spowiedź farmaceutki
31.08.2013

Praca w aptece wydaje się wyjątkowo spokojnym zajęciem. Sterylne warunki, bezstresowa atmosfera, wystarczy podać odpowiedni lek. To tylko złudzenie. Każdy zawód wymagający bezpośredniego kontaktu z klientami może przynieść niezwykłe sytuacje. Farmaceuta na podstawie recepty lub słownej prośby z miejsca wie o nas bardzo dużo. Nie ukryjemy przed nim nawet najbardziej wstydliwej choroby. Co w tym momencie myśli? Czy próbuje nas oceniać? Z jakimi pacjentami ma do czynienia? O tym wszystkim rozmawiamy z Aleksandrą, farmaceutką pracującą w jednej z warszawskich aptek. Nasza bohaterka każdego dnia spotyka wielu ludzi. O większości z nich zapomina, kiedy tylko zamykają się drzwi. Innych zapamiętuje na dłużej.

Aleksandra nie pochodzi z aptekarskiej rodziny. Rodzice zajmują się czymś zupełnie innym. Od zawsze jednak wiedziała, że chce pracować w branży związanej ze zdrowiem. Na medycynę się nie zdecydowała, więc wyjściem pośrednim była farmacja. Może nie bada pacjentów i nie stawia diagnozy, ale wciąż im pomaga. Dobór odpowiedniego leku często wpływa na komfort ich życia. - Nawet nie przypuszczałam, że to takie ciekawe zajęcie. Spodziewałam się spokojnej pracy bez żadnych niespodzianek, a wystarczyło kilka dni w aptece, by zrozumieć specyfikę tego zawodu – mówi Aleksandra. Specjalnie dla nas opowiada o najdziwniejszych przypadkach.

apteka

- Nie chcę mówić o ludziach naprawdę ciężko chorych, którzy wykupują leki przepisywane przy chorobach onkologicznych. Myślałam, że jakoś się do tego przyzwyczaję, ale wciąż nie daje mi to spokoju. Podświadomie zastanawiam się nad tym, kim jest taka osoba, czy ma rodzinę, czy cierpi. Czasami przestają przychodzić. Najwyraźniej wypisano kogoś takiego do domu, bo nie było już większych szans. No i skończyło się najgorszym. Ale doskonale kojarzę panią, która przez długie miesiące nas odwiedzała. Najpierw wychudzona, blada i z chustką na głowie, ale później było już coraz lepiej. Ostatnio podziękowała nam za współpracę i wyznała, że już jest wszystko w porządku. Wzruszyłam się, choć powinnam być przyzwyczajona do różnych sytuacji – wspomina nasza bohaterka.

Aleksandra wychodzi z założenia, że farmaceuta to też człowiek. Szybka pomiędzy nim i pacjentem wcale nie pozbawia emocji. Jak twierdzi, nie chciałaby popaść w rutynę i stać się nieczułą maszyną jedynie wydającą leki. Zna swoich klientów, chętnie z nimi rozmawia, czasem wtrąci osobiste zdanie. Oni zazwyczaj wracają, więc też tego potrzebują. Apteka to jednak nie tylko cierpienie, ale i zabawne sytuacje. Jak twierdzi nasza bohaterka, najbarwniejsi są klienci zaopatrujący się w środki antykoncepcyjne. O ich nieporadności chętnie nam opowiada.

apteka

- Prezerwatywy można kupić w pierwszym lepszym kiosku, ale wielu ludzi wciąż ufa tylko aptekom. Przychodzą coraz młodsi, a także coraz starsi. Ostatnio zawstydzony chłopiec poprosił o paczkę najtańszych prezerwatyw. Zaznaczył, żebym sobie nie pomyślała nie wiadomo czego, bo on tylko robi z nich bomby wodne. Podobno są najbardziej wytrzymałe i mieści się w nich spory ładunek płynu. Może to i prawda. Starsza młodzież i mężczyźni są bardziej skrępowani. Zazwyczaj mówią szeptem i szybko chowają zakup pod kurtkę. Żeby nikt się nie zorientował, że przypadkiem uprawiają seks. Są też pary, których nie obchodzi kolejka stojących za nimi ludźmi. Bez skrępowania dyskutują na temat rozmiaru, smaku, grubości – opowiada Aleksandra.

Farmaceutka wspomina, że w takich momentach cała apteka szepcze między sobą. - To naprawdę dziwne. Myślałam, że jesteśmy już na tyle wyzwoleni, że seks nie wzbudza takich emocji. Tylko raz miałam do czynienia z twardą obrończynią moralności. Kiedy usłyszała, że sprzedaję klientowi prezerwatywy, zaczęła wrzeszczeć. Tak się nie godzi, kościół tego zabrania, że taki młody i już śmie sprzeciwiać się świętemu prawu i tradycji. Nie powinnam tego mówić, ale przyklasnęłam jego odpowiedzi. Spokojnie do niej podszedł i powiedział, że życzy jej co najmniej takiej przyjemności, jaką on dozna dzisiejszego wieczoru. Kobietę dosłownie zatkało – nasza rozmówczyni nie kryje rozbawienia.

- Często nazwę producenta prezerwatyw, rozmiar lub inne wytyczne panowie piszą na karteczkach i bez słowa mi je podają. Kasuję towar i chowam do kryjącej reklamówki. Wyczuwam ludzkie skrępowanie. Nie wszyscy są jednak tacy wstydliwi. Bywa u mnie małżeństwo, mają przynajmniej 50 lat, tak kojarzę z recept, które czasami realizują. Proszą o gumki i niech inni sobie gadają. Podoba mi się takie podejście. O wiele bardziej, niż matek, które przychodzą do apteki z wytapetowanymi nastolatkami. Pewnie wracają od ginekologa. Wykupują tabletki antykoncepcyjne. Patrzę na receptę, a tam rocznik 96, 97, 98. Wcześnie zaczynają. Ale może to i lepiej, że ich matki o tym wiedzą – twierdzi Aleksandra.

Kończąc temat antykoncepcji, nasza bohaterka dzieli się ciekawym spostrzeżeniem. Okazuje się, że najwięcej prezerwatyw, a także środków farmaceutycznych na męską potencję sprzedaje się tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Polacy najwyraźniej przeznaczają wolny czas nie tylko na jedzenie i wizyty u rodziny, ale także chwile bliskości.  Z jakimi ciekawymi pacjentami ma jeszcze do czynienia nasza rozmówczyni? - To delikatny temat, nie wiem dlaczego o tym opowiadam, ale najbardziej żal mi osób, które w pośpiechu kupują węgiel w tabletkachalbo inne środki na powstrzymanie rozwolnienia. Widać jak się męczą, potem wybiegają z apteki. Zawsze mam nadzieję, że dotrwają i nie spotka ich przykra niespodzianka po drodze – mówi.

- Apteka w Warszawie ma swoją specyfikę. Takie rzeczy pewnie nie zdarzają się w mniejszych miejscowościach. Kilka razy odwiedziły mnie bardzo znane osoby. Powiem ogólnie, że chodzi o branżę rozrywkową. Prosiły o wpuszczenie na zaplecze. Tego się raczej nie praktykuje, ale wiadomo, że tacy ludzie miewają dziwne humory i obsesję na temat prywatności. Myślałam, że chcą zrealizować receptę czy kupić wspomniane prezerwatywy. Było gorzej. Błagali o wydanie bardzo silnych leków, oczywiście bez recepty. Antydepresanty, przeciwbólowe. Muszą być nałogowcami. Za każdym razem odmawiałam, oni dalej błagali, wreszcie się poddawali i błagali jeszcze mocniej. Tym razem o to, żebym tego nie rozgadała dziennikarzom. O to mogą być spokojni, bo dbam o prywatność klientów. Nawet takich nieuczciwych – twierdzi.

Uzależnieni bywają jednak nie tylko celebryci. Aleksandra wspomina innego pacjenta w potrzebie, któremu także musiała odmówić. - Kiedy tylko wszedł, wiedziałam, że to nie będzie zwykła wizyta. Był brudny, na twarzy miał jakieś dziwne plamy, rozbiegane oczy. Apteka była pusta, więc trochę się przestraszyłam. Padł na kolana, tylko głowa wystawała ponad blat. Błagał o silne antydepresanty. Mówiłam mu, że tylko na receptę. Okazało się, że recepty nie ma. Pieniędzy zresztą też. Zaproponował mi działkę i najlepszy towar w mieście. Grzecznie odmówiłam. Na szczęście się nie awanturował – opowiada farmaceutka.

- W ostatnich latach zdecydowanie największą grupę klientów stanowią emeryci oraz dojrzałe panie, pewnie w okolicach 40-50 lat. Te ostatnie wcale nie są takie chore, ale chcą za wszelką cenę uchronić się przed różnymi dolegliwościami. Nasza apteka wydaje regularnie katalog z nowościami i promocjami. Takie panie przychodzą z taką ulotką i zaczynają swój dziwny rytuał. Pokazują tylko palcem i mówią: „Poproszę to, to, to, to i to”, potem następna strona i dalsza wyliczanka. Kupują ogromne ilości leków bez recepty. Najczęściej to suplementy diety. Na piękniejsze paznokcie, włosy, skórę, ból gardła, biegunkę, wątrobę. Na wszystko. Po co im to? Pojawia się kolejny katalog i znowu przychodzą. To już obsesja – twierdzi Aleksandra.

Nasza rozmówczyni wspominała o narkomanie, który chciał zapłacić za lek nielegalnymi substancjami. To nie jedyna dziwna transakcja, którą jej proponowano. - Skasowałam wszystkie leki, podaję kwotę do zapłaty, pakuję wszystko do reklamówki, a cyganka mówi, że nie ma pieniędzy. Ale oferuje coś wartego znacznie więcej. Chce mi wróżyć z ręki. Podobno już z oczu wyczytała, że czeka mnie wiele dobrego, ale więcej dowiem się, jak zgodzę się na taką formę zapłaty. Oczywiście się nie zgodziłam. No to na odchodne powiedziała, że zna datę mojej śmierci, że nie będę miała dzieci, rozwiodę się i będę samotna do końca. Tak się chciała zemścić, ale aż przeszły mnie ciarki – wspomina farmaceutka.

- Widzicie, że bywa różnie. Są sytuacje dość stresujące i te zabawne. Najmniej jest mi do śmiechu, kiedy do apteki przychodzi schorowana staruszka, wyciąga recepty, do tego długą listę dodatkowych leków. Kasuję jeden lek po drugim, wychodzi nawet kilkaset złotych. Ona wyciąga pieniądze, w portfelu zostaje 200-300 zł. Uśmiecha się i mówi, że tyle jej zostało do końca miesiąca. To dla mnie straszne. Chętnie bym jej sfinansowała część tych leków, gdybym tylko mogła i miała takie możliwości. To przykre, że starsi muszą liczyć tylko na siebie – mówi Aleksandra.

Z opowieści naszej rozmówczyni wynika więc, że zawód farmaceutki nieco różni się od tego, co myśli większość. To nie tylko przekładanie leków, przyjmowanie recept i realizacja zamówień. To przede wszystkim praca z ludźmi, którzy potrafią zaskakiwać. W różny sposób. W jej wspomnieniach pojawiły się osoby, z którymi zdecydowanie nie chciałybyśmy mieć do czynienia, ale także takie, które wywołują uśmiech na twarzy. Aleksandra przyznaje, że odnajduje się w swojej pracy i nie żałuje swojego wyboru. Bywają sytuacje nieprzyjemne, ale także te wzruszające i zabawne. Na szczęście tych drugich jest zdecydowanie więcej.

Równie ciekawe okazują się wizyty młodych ludzi, którzy chcą pospiesznie kupić test ciążowy. - Różnie to bywa. Przychodzą dziewczyny i chłopcy. Zazwyczaj bardzo młodzi. Są strasznie zdenerwowani, nie wiedzą który test wybrać. Najczęściej mówią, że może być najdroższy, byle był skuteczny. Najlepiej, żeby pokazał brak ciąży. Aż takich możliwości to ja nie mam. Jeden chłopak kupił chyba 3 różne testy, bo chciał mieć pewność. Inna dziewczyna przyszła z reklamacją, bo test wskazuje na ciążę, a to niemożliwe. Raz spotkałam się z jawną prośbą o środek na poronienie. Aż mnie zatkało. Wtedy myślę sobie, gdzie byli rodzice, co mają w głowach ci nastolatkowie – mówi Aleksandra.

Kiedy w aptece jest największy ruch? Co najczęściej kupują wtedy klienci? Nasza rozmówczyni nie ma wątpliwości. - W sezonie wakacyjnym najlepiej sprzedaje się antykoncepcja. Kupują po kilka opakowań prezerwatyw, w ofercie mamy także lubrykanty. Wąchają i wybierają najprzyjemniejszy. Wiosną kobiety dosłownie szturmują aptekę, żeby dostać reklamowane w telewizji suplementy diety. Wierzą, że wystarczy połknąć i w ten sposób schudną przed wakacjami. Przed Bożym Narodzeniem i Wielkanocą sprzedajemy całe kartony środków poprawiających trawienie, na ból żołądka i wątroby. W piątki i tuż przed Sylwestrem klienci proszą przede wszystkim o środki na kaca. Trochę to zabawne, kiedy kolejna osoba prosi o to samo. Ale przynajmniej jesteśmy zapobiegliwym narodem – nasza rozmówczyni nie kryje uśmiechu.

Polecane wideo

Komentarze (86)
Ocena: 4.95 / 5
farma (Ocena: 1) 12.08.2014 20:49
nie klijent tylko pacjent !
odpowiedz
mee (Ocena: 5) 15.09.2013 22:25
trele morele, stare małżeństwo kupuje gumki, już w to uwierze, ciekawe po co jak ona juz po menopauzie
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 31.08.2013 22:21
Ja jeszcze przez kilka dni (na szczęście znalazłam lepszą pracę) pracuję jako pokojówka w Wielkiej Brytanii i też mam kilka ciekawych historii :)))
zobacz odpowiedzi (2)
"wytapetowana nastolatka" (Ocena: 5) 31.08.2013 21:51
Jestem z rocznika 96, biorę środki antykoncepcyjne i nie jestem "wytapetowaną nastolatką". Wypraszam sobie, noszę skropny makijaż (puder i maskarę dla podkreślenia tusz, czasem eyeliner jak mi sie chce:P), spódniczke noszę na sobie od święta, mam chłopaka od 2 lat i myślę że nic złego w uprawianiu seksu nie widać. Lepiej, żebym brała tabletki niż później moje dzieci chodziły głodne. Chcę również zauważyć, że większość z dorosłych również zaczynała w moim wieku (17 lat). Pozdrawiam kościelne cnotki.
zobacz odpowiedzi (5)
lana (Ocena: 5) 31.08.2013 20:58
zróbcie spowiedz recepcjonistki - mam kilka ciekawych historii :D
odpowiedz

Polecane dla Ciebie