Exclusive: Pracuję w sex shopie

Paulina w nietypowej branży czuje się jak ryba w wodzie. Bez skrępowania opowiada o swojej pracy.
Exclusive: Pracuję w sex shopie
21.09.2013

W każdym większym, a nawet mniejszym mieście znaleźć można przynajmniej jedno takie miejsce. Choć to całkiem legalny biznes, często udajemy, że nie mamy o nim pojęcia. Staruszki i rodzice z dziećmi odruchowo przechodzą na drugą stronę ulicy. Dla niektórych samo pojawienie się w pobliżu uchodzi za niemoralne i wstydliwe. A co dopiero wejść do środka... Jednak punkty handlowe, w których witrynach widoczne jest wyraźne nawiązanie do seksu, wciąż funkcjonują i mają się całkiem nieźle. Sex shopy działają naprawdę prężnie, chociaż niewiele na to wskazuje. Nie ustawiają się tu długie kolejki, bo większa część działalności odbywa się dzisiaj w sieci. Paulina od kilku lat pracuje w stacjonarnym sklepie z akcesoriami erotycznymi. Choć przyznaje, że większa część transakcji zawieranych jest przez Internet, klientów, których obsługuje twarzą w twarz, wcale nie brakuje.

Nasza bohaterka jest już po trzydziestce, ma męża, planuje dzieci. I wcale nie wstydzi się tego, że pracuje w takiej, a nie innej branży. Jak twierdzi, nawet taką pracę można uznać za misję. Jeśli ktoś decyduje się na zakup podobnych gadżetów, to znaczy, że są mu potrzebne. Liczy na więcej wrażeń w sypialni, albo zwyczajnie chce zaszaleć. Seksualność to bardzo ważna sfera naszego życia, choć powszechnie niedoceniana. - Mówi się, że do szczęścia potrzebujemy dachu nad głową, jedzenia, pracy, miłości. A gdzie miejsce na satysfakcjonujący seks? Zapytajcie kogoś, kto nie osiąga spełnienia w tej kwestii. Czy będzie szczęśliwy? Chyba jednak nie do końca – twierdzi Paulina, która opowiada nam o kulisach swojego zawodu.

Nasza rozmówczyni to pozytywnie nastawiona, kulturalna i uśmiechnięta kobieta. Trafiła do branży, która większości z nas nie kojarzy się zbyt dobrze. Swoim podejściem i opowieściami Paulina udowadnia jednak, że to praca potrzebna jak każda inna. Można nawet powiedzieć, że to zawód zaufania społecznego. Codziennie wysłuchuje ludzi, którzy zwierzają się jej nawet z najbardziej intymnych spraw. I robi wszystko, by ich nie zawieść.

Przy okazji jest bardzo odważna, bo „pani z sex shopu” dla wielu nie brzmi zbyt dumnie. Ona jednak nie widzi w tym żadnego problemu.

- Co miałam powiedzieć? Próbowałam mówić ogólnie, że co to ma za znaczenie. Trzeba postawić na jakość, a nie wymiary, bo one o niczym nie świadczą. No, ale upierają się przy konkretach. Ostatnio rzuciłam od niechcenia, żeby zakończyć temat, że nie ważne, czy 13 cm czy 20, ważne żeby było miło. Pan wyraźnie się zasmucił i wyszedł bez słowa. Musiał się nie zmieścić w tym przedziale, a tak się starałam! - mówi Paulina. - Jeśli już przy panach jesteśmy, to niektórzy niczym się nie przejmują. Jeden z nich, chyba homoseksualista, co miesiąc kupuje nową bieliznę. Ale wiecie, taką skóropodobną z paseczkami, otworami i nie wiadomo czym. Zawsze mierzy kilka sztuk i paraduje w nich po sklepie. Pokazuje mi się ze wszystkich stron i staram mu się doradzić. To całkiem miłe, że tak mi ufa – uśmiecha się.

- Wszyscy moi klienci są niezwykli i po prostu ich lubię. Kiedyś się niektórych obawiałam, ale do tej pory wszyscy byli niegroźni. Żaden nie próbował mnie napastować, chociaż zdarzają się sprośne komentarze. Niech sobie gadają, w końcu to takie miejsce, w którym puszczają wszelkie hamulce. Nigdy nie czułam się zagrożona. Mąż też się do tego przyzwyczaił. Najlepszym dowodem jest to, ze jest moim mężem. Poślubił pracownicę sex shopu i tyle. Zarabiam dobre pieniądze, bo teraz mam udziały w tym interesie i jest w porządku. Pewnie nie chwali się znajomym, czym się zajmuję, ale wcale mu się nie dziwię. Wiadomo jak ludzie reagują, więc czasami lepiej powiedzieć mniej, niż być potem wytykaną. Jeszcze nie wiem, jak to będzie, kiedy doczekamy się dzieci. Dla nich może to być krępujący temat. Mama sprzedająca wibratory... - zastanawia się Paulina.

Paulina twierdzi, że dzisiaj już nic jej nie zdziwi. W salonie bywają stereotypowi panowie po czterdziestce, którym tradycyjny seks się znudził, bardzo młode pary, a nawet starsze kobiety. Przyjemność nie zna wieku i płci. - Myślę, że kobieta sprzedająca w sex shopie to strzał w dziesiątkę. Panowie zazwyczaj się nie krępują i jest im wszystko jedno, z kim rozmawiają na ten temat, a panie raczej nie zwierzałyby się innemu mężczyźnie. Dlatego jestem na dobrym miejscu i klienci bardzo to doceniają. Ruch zwiększa się z miesiąca na miesiąc. Mimo, że rośnie udział handlu internetowego, ludzie wciąż mają chęć i potrzebę przyjść tutaj osobiście – uważa Paulina. Wiemy więc, że kupujących nie brakuje i są to bardzo różni ludzie. Chcemy się dowiedzieć, czego konkretnie szukają. Nasza rozmówczyni sypie przykładami, jak z rękawa...

- Kobiety przychodzą tu głównie po wibratory, śmieszne gadżety erotyczne, bieliznę, albo suplementy diety. Najwięcej emocji jest przy tym pierwszym, bo rozmowę zaczynamy od określenia oczekiwań. Część pań spaceruje od półki do półki i w milczeniu coś tam sobie wybiera, ale większość się nie krępuje. Opowiadają o wymarzonym kształcie, długości, sile wibracji. Ostatnio zdarzyła się dojrzała klientka, która po powrocie z egzotycznych wakacji zamarzyła o gorącym Brazylijczyku, którego tam poznała. Prawdziwego nie mogłam jej zaoferować, ale kolor, kształt i długość zawsze można dopasować. Była bardzo zadowolona. Gadżety kupują przede wszystkim na wieczory panieńskie. Są to różne rzeczy nawiązujące kształtem do męskiego przyrodzenia – opowiada.

kobieta

Do pracy w sklepie erotycznym w centrum miasta Paulina trafiła kilka lat temu. Kończyła studia, nie chciała dłużej polegać na hojności rodziców. Próbowała zaczepić się w jakiejkolwiek branży. Albo jej nie chcieli, albo ona sama rezygnowała. Szybko się zniechęcała, bo wszędzie wymagano ogromnego poświęcenia i pracy od rana do nocy, najczęściej za niewielkie pieniądze. Kiedy szła na rozmowę kwalifikacyjną do sex shopu, jeszcze nie wiedziała, co to za praca. - W ogłoszeniu było coś o handlu. Dopiero potem skojarzyłam, dlaczego napisali coś o odwadze i przebojowości. Dotarłam pod wskazany adres i dosłownie zgłupiałam. Chciałam się nawet wrócić, bo wyglądało to podejrzanie, ale zaryzykowałam – wspomina Paulina.

- Absolutnie tego nie żałuję. Żałowałabym, gdybym nie otworzyła tych drzwi i nie poznała mojego szefa. Wspaniały człowiek, który bez skrępowania opowiedział mi o wszystkim. Przekonał mnie, że jeśli jest popyt na żywność czy lekarstwa, to na przyjemności tym bardziej. Wydaje mi się, że ludzie są coraz bardziej znerwicowani i smutni, a my pomagamy im choć trochę odetchnąć. Wiadomo, że nie mówiłam w ten sposób od początku. Wstydziłam się tam wejść, a co dopiero stanąć za ladą i przekładać ten dziwny towar. Musiałam się bardzo dużo uczyć, żeby móc się tym profesjonalnie zajmować. Kiedy przyniosłam do domu stertę katalogów z zabawkami, to chłopak prawie dostał zawału – opowiada z nieskrywanym uśmiechem.

Nasza bohaterka została rzucona na głęboką wodę. Jak sama wspomina, o tej branży wiedziała niewiele. Zdawała sobie sprawę, że na rynku dostępne są różne nietypowe akcesoria, ale nie przypuszczała, że asortyment jest tak szeroki. - Niektórym się wydaje, że sprzedajemy tu wibratory i gumowe lalki. To oczywiście prawda, ale współcześnie branża erotyczna oferuje znacznie więcej. Mój chłopak nie krył skrępowania, kiedy mu pokazałam, czym będę się zajmować. Przeglądaliśmy razem te wszystkie foldery i on stwierdził, że nigdy mi na to nie pozwoli. Nie chce, żebym miała do czynienia ze zboczeńcami. Zapytałam go tylko, czy swoim honorem zapłaci za rachunki. Zamilkł, a ja zrobiłam swoje. Bardzo dobrze, że tak się stało, bo dzisiaj to moja pasja – twierdzi.

- Moi rodzice wiedzą już gdzie pracuję, ale oczywiście nie przyznawałam się do tego od początku. Sama się trochę tego wstydziłam, a co dopiero mówić publicznie – tak, handluję wibratorami. Zdaję sobie sprawę, jak to brzmi. Szef polecił mi, abym mówiła o sobie per konsultantka erotyczna, ale to był chyba z jego strony żart. To brzmi jeszcze dziwniej – uśmiecha się. - Początki były trudne ze względu na szczegółowe specyfikacje poszczególnych urządzeń. Cała reszta okazała się mało problemowa. Po pierwszych kilku klientach przestałam się krępować. Wystarczy, że oni są zawstydzeni swoją obecnością w takim miejscu. Muszę ich przekonać, że nie ma w tym nic dziwnego i nie ma się czego wstydzić. Nikogo nie oceniam, nie wyśmiewam, nie pouczam. Oferuję to, o czym marzą. Choć niektórzy ludzi bywają bardzo wymagający... - opowiada nasza rozmówczyni.

Paulina pokazuje nam rzeczy, o których istnieniu mało kto ma pojęcie. Penis może być widoczny dosłownie na wszystkim. Penis odmierza czas na zegarze, długopis w kształcie penisa, pościel w małe penisy, fototapeta w ten sam wzór, świecący penis pełniący rolę lampki nocnej. Tutaj naprawdę można znaleźć wszystko. - A jeśli chodzi o bieliznę erotyczną, to koronki i jakieś subtelne wdzianka niespecjalnie nam schodzą. Takie rzeczy można kupić w każdym sklepie z bielizną. U nas raczej dominuje odzież z materiałów skóropodobnych i lateksu. Czasami można się zdziwić, kto sobie coś takiego kupuje. Powiem tak – wiek nie ma znaczenia. Możesz mieć siwe włosy i wiele zmarszczek, ale jeśli masz ochotę na lateksowe majtki czy skórzany biustonosz z wielkimi otworami, to nie ma zmiłuj - Paulina nie kryje uśmiechu.

O ile zakupy kobiety odwiedzającej sex shop możemy sobie mniej więcej wyobrazić, tak najbardziej interesuje nas, czego szukają tutaj mężczyźni. Wydaje się, że oferta dla nich nie jest już tak bogata. Nasza rozmówczyni szybko rozwiewa nasze wątpliwości. Męskich zabawek i specyfików jest równie wiele. - Kiedyś hitem były filmy na DVD, ale nikt już dzisiaj tego nie kupuje. Pornografia jest za darmo w sieci. Teraz absolutnym numerem jeden są masturbatory. Jeśli ktoś o czymś takim jeszcze nie słyszał, to może się zdziwić. Jak sama nazwa wskazuje, coś takiego służy do, jak ja to mówię, samozadowolenia. To nic innego, jak zabawki przypominające wyglądem pochwę lub tylną część naszego ciała. Panowie bywają bardzo wymagający w tym względzie, bo modeli jest mnóstwo – opowiada nam.

Słuchanie o akcesoriach, o których większość ludzi nie ma pojęcia, to ciekawe doświadczenie. Ciekawią nas jednak historie konkretnych ludzi, którzy najbardziej zadziwili naszą rozmówczynię. Paulina nie ma kłopotu, by przytoczyć kilka historii. - Może powinnam to zostawić na deser, ale to mój absolutny faworyt. Nie mogłam uwierzyć, że jestem świadkiem takiej sytuacji. Do salonu wpadł mężczyzna w samym płaszczu. Później się okazało, że mieszka w tej samej kamienicy. Przez zęby wypowiedział tylko, że go boli i muszę coś z tym zrobić. Miał na swoim przyrodzeniu metalową uprząż. Taka mała klatka. Najwyraźniej coś się zacięło, a na dodatek on zgubił kluczyk do tego. Wiedziałam, że długo już nie wytrzyma, bo skóra zrobiła się wręcz brunatna. Podobno męczył się z tym godzinę. Na szczęście w sklepie miałam jeszcze coś takiego i w opakowaniu znalazłam pasujący klucz. Głupio było mi tam majstrować, ale co miałam zrobić... - wspomina.

- Ostatnio dosłownie zwalił mnie z nóg chłopak, który prawdopodobnie pierwszy raz kupował kondomy. Zamiast iść do apteki czy drogerii, on wolał przyjść tutaj. Nie wiem w jaki sposób to wymyślił lub kto mu o tym powiedział, ale nie poprosił o standardowy, powiększony czy mniejszy rozmiar, ale to były słowa w stylu „poproszę prezerwatywy na 14 cm”. Zgłupiałam. Pytam, czy chodzi o obwód, bo nie wpadłam na to, że ma na myśli długość. Strasznie mi przykro, że przeze mnie był jeszcze bardziej skrępowany, ale pierwszy raz ktoś podawał mi swoje wymiary prosto w twarz i po prostu nie załapałam. Zresztą, co do długości, to panowie mają na tym punkcie obsesję i nie da się tego ukryć. Już kilka razy pytali mnie, ile centymetrów to moim zdaniem minimum – opowiada nasza rozmówczyni.

– W cenie są przede wszystkim dziewice, czyli niewielkie i bardzo ciasne pochwy. Dla fanów dojrzalszych narządów są masturbatory większe, często owłosione. Niektórzy szukają też ciemnoskórych. Większość z nich posiada otwór, który wiadomo do czego służy. Bardziej zaawansowane modele poruszają się w rytm właściciela, a nawet wydają dźwięki. Panowie lubią, kiedy zabawka mówi po polsku. Ostatnio jakąś uruchamiałam w czasie prezentacji i zdziwiłam się, co one potrafią wygadywać. Jedna wyrażała tylko emocje w stylu och i ach, ale inna rzucała całymi zdaniami „pokaż swojej dziewczynce, kto tu jest mistrzem, tatuśku”, „ooo, tak, jesteś najlepszy, co noc będę krzyczała twoje imię” i takie różne. Nie wnikam w męską naturę. Najwyraźniej niektórzy nie mają się z kim poprzytulać i porozmawiać. Dobrze, że przychodzą tu i rozładowują potem napięcie w domu, a nie napadają na bezbronne kobiety – twierdzi nasza rozmówczyni.

Oczywiście to tylko jedno z akcesoriów w asortymencie. Na panów czekają także inne towary. - Praktycznie codziennie przychodzą mężczyźni, którzy spuszczają wzrok i szeptem proszą o coś na wzmocnienie. Kłopoty z erekcją to chyba współcześnie największy problem. Mamy tutaj ziołowe tabletki, które można sprzedawać bez recepty, ale są to niewielkie stężenia. Działają tylko na krążenie i może w łagodnych przypadkach coś pomogą. Jeśli to większy problem, to trzeba po prostu iść do lekarza. Wielu klientów odesłałam do specjalisty i przy następnej wizycie dziękowali. Zauważyłam też, że panowie szukają coraz mocniejszych wrażeń. Dobrze schodzą nam podwieszane huśtawki na łańcuchach. Coś takiego przytwierdza się do sufitu, partnerka opiera się na skórzanej uprzęży, a pan huśta się razem z nią – wzrok Pauliny nie pozostawia wątpliwości, o co chodzi w tej zabawie.

Polecane wideo

Komentarze (23)
Ocena: 5 / 5
Anonim (Ocena: 5) 04.06.2016 10:28
Witam sama pracuje w sex-shopie i także moge napisać, ze ta praca naprawdę nie czyni człowieka gorszego .... Lubię swoja pracę i tak samo bym mogła opisywać z zadowoleniem o swojej pracy jak pani Paulina :) Pozdrawiam .
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 23.11.2013 14:44
Fajnie jest kupować w internetowym sex shopie, anonimowość i nie trzeba jeździć, a często też taniej. Ja polecam Cherry Love: www.cherrylove.pl
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 21.09.2013 20:24
Praca jak praca z resztą nie wiem skąd to przekonanie że to coś złego .
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 21.09.2013 15:25
Praca jak każda inna, nie wiem czym się tu tak podniecać. Niedługo będzie Exclusive:Praca w warzywniaku. Szok i niedowierzanie, jeden pan kupił 5kg ziemniaków.
zobacz odpowiedzi (2)
Anonim (Ocena: 5) 21.09.2013 13:39
sex shop jest fajny :p
odpowiedz

Polecane dla Ciebie