Nie jest żadną tajemnicą, że CV z błędami może skreślić nas z listy potencjalnych pracowników. Mimo to niektórzy nie zadają sobie trudu, aby sprawdzić własny życiorys i w procesie rekrutacji wysyłają aplikację pełną nieścisłości oraz literówek (sic!). Ale to nie wszystko. Są kandydaci, którzy przechodzą samych siebie, umieszczając w swoich CV informacje wyssane z palca, często demaskujące ich niewiedzę i kompletną ignorancję. Zanim jednak taki życiorys wyląduje w koszu, rekruterzy przynajmniej będą mogli się z niego pośmiać.
Jedną z najgorszych rzeczy, jaką możesz zrobić sobie samej jako kandydatce na konkretne stanowisko (i jednocześnie jednym z najczęściej popełnianych błędów) jest załączanie do życiorysu nieodpowiedniego zdjęcia. Pamiętaj, że jedyną mile widzianą fotografią jest nieduże zdjęcie twojej twarzy – takie jak w dowodzie osobistym. Każdą inną fotkę rekruterzy będą wytykać palcami. I nie po to, aby pokazać, jak dobrym pracownikiem może być ta osoba. Zapomnij o zdjęciu wyciętym z innej fotografii, a także o fotkach prywatnych (przyjacielskich, rodzinnych czy – o zgrozo – z wakacji). Nie narażaj się na śmieszność, wysyłając zdjęcie, na którym wyglądasz jakbyś właśnie szykowała się na bal. Bądź naturalna i profesjonalna.
Rekruterzy śmieją się także z dziecinnych, nieprofesjonalnych adresów mailowych typu: [email protected]. Szczególnie jeśli taka nazwa wyświetla się w polu nadawcy. Inne zabawne informacje wpisane w CV? Jest ich mnóstwo:
„Posiadam doświadczenie w obsługiwaniu członków zarządu”. Ośmieszyć może cię nawet zła składnia.
„Mogę pracować ciężko, nie robiąc sobie przerwy”. Jesteś pewna?
„Mam problem z pisaniem o sobie. Musicie się ze mną spotkać osobiście”. Jedyne, co musi ten pracodawca, to zniszczyć takie CV.
„Nie lubię spotykać się z klientami, którzy są niemili”. Cóż, w takim razie trudno będzie ci o pracę.
„Proszę nie odrzucać mojej aplikacji – informacje w niej zawarte nie są aktualne”. Bez komentarza.
Ewa Podsiadły-Natorska
Zobacz także:
To naprawdę jest możliwe – sprawdź jak.
Zobacz, w jaki sposób stworzyć dobry życiorys i czego do niego nie wpisywać.
Najśmieszniejsze opisy własnych kwalifikacji dotyczą znajomości języka. Agnieszka, która w dużej radomskiej firmie odpowiada za administrację, często dostaje CV od kandydatów. Przyznaje, że z niektórych naprawdę można się pośmiać. Jak opowiada, jeden z nich napisał w życiorysie: „język angielski – dam radę się dogadać”, a z kolei pewna dziewczyna tak postanowiła opisać swoje lingwistyczne umiejętności: „angielski – przez trzy miesiące mieszkałam w Londynie i bez problemu porozumiewałam się z Anglikami”. – Wiem, że o pracę ciężko, nie tylko w Radomiu, ale takie opisy ścinają z nóg. Już chyba lepiej przemilczeć swoją znajomość języka, jeśli ma się wypisywać takie brednie – mówi wprost nasza rozmówczyni. I dodaje, że gdy pokazała te „kwiatki” swojemu pracodawcy, uśmiechnął się z politowaniem.
Prawda zawsze wyjdzie na jaw, szczególnie w kwestii znajomości języków obcych. Niektórzy kandydaci potrafią wypisać po kilka języków, począwszy od angielskiego, przez niemiecki, francuski, rosyjski, na japońskim skończywszy, przy każdym dodając: „poziom podstawowy”. Tymczasem poważniej wygląda jeden, dwa języki wpisane w życiorys, ale opatrzone wyjaśnieniem: „poziom dobry” lub „biegłość”. Rekruterzy ze wszelkich dodatkowych i zupełnie niepotrzebnych informacji przy znajomości języka typu: „byłem w Szkocji” czy „chodziłem do klasy o profilu językowym” będą mogli się po prostu pośmiać. Dlatego nie zawyżajmy swoich językowych kwalifikacji. Jeśli umiemy zapytać o godzinę czy drogę, to jeszcze nie oznacza, że osiągnęliśmy biegłość.
Zajmująca się administracją Agnieszka z Radomia wyznaje, że w rubryce „doświadczenie zawodowe” kandydaci potrafią wpisać wszystko – roznoszenie ulotek, pracę w kebabie (to autentyczny wpis z CV) czy… pomoc w domu. Kandydat nie sprecyzował jednak, czyj dom miał na myśli – nie dostał również szansy, aby to wyjaśnić, ponieważ nie zaproszono go na rozmowę kwalifikacyjną. – Najgorsze, że młodzi kandydaci nie potrafią dopasować swojej aplikacji do stanowiska, o które się ubiegają. Nie można mieć jednego CV, które rozsyła się masowo. Jeśli ktoś chciałby zostać informatykiem, a pisze, że pracował w barze szybkiej obsługi, to niczego nie zyska tą informacją – twierdzi nasza rozmówczyni. Jak dodaje, dwa lata pracy jako administratorka wystarczyły jej, aby utwierdzić, się w przekonaniu, że… papier przyjmie wszystko. A zdesperowany kandydat stanie na głowie, aby dostać pracę.
„Kwiatków” zarówno w polskich, jak zagranicznych życiorysach nie brakuje. Chwalimy się dosłownie wszystkim – tym, że mamy kartę rowerową, szybko uczymy się języków (nigdy nie wpisuj takiej informacji w rubryce dotyczącej znajomości języków obcych!), kilkakrotnie otrzymaliśmy świadectwo z czerwonym paskiem czy osiągnęliśmy zaawansowany poziom w bardzo trudnej grze. Ujawniając takie informacje, tylko się ośmieszamy. Uważaj również ze stwierdzeniami typu: „mam szeroki wachlarz zainteresowań”. Podobnie jest z przesadnią szczegółowością. – Jedna z kandydatek napisała, że interesuje się literaturą podróżniczą. To również moje hobby, dlatego podczas wstępnej rozmowy kwalifikacyjną zapytałam ją o to. Nie potrafiła podać żadnego tytułu – opowiada Agnieszka.