Chcą zarabiać, ale nie chce im się pracować: Młodzi, leniwi, bezczelni? (RAPORT)

Bezrobocie wśród młodych szaleje. Czy to dlatego, że – jak żalą się pracodawcy – każdy chce zarabiać, a nie pracować?
Chcą zarabiać, ale nie chce im się pracować: Młodzi, leniwi, bezczelni? (RAPORT)
21.05.2013

Sytuacja zawodowa osób przed trzydziestką, również tych po studiach, jest nie do pozazdroszczenia. Pod koniec marca padł niechlubny rekord wśród absolwentów wyższych uczelni – w urzędach pracy zarejestrowało się łącznie blisko 267 tys. bezrobotnych z dyplomem. To aż o 13,1 proc. więcej niż przed rokiem. Bezrobotnych w takim tempie nie przybywa nawet wśród absolwentów szkół zawodowych, osób z wykształceniem średnim ogólnokształcącym lub policealnym. W najgorszej sytuacji są młodzi Polacy po kierunkach humanistycznych takich jak historia, filozofia, polonistyka, pedagogika itp.

Polska nie jest jednak pod tym względem wyjątkiem. O pracę dla młodych ciężko w całej Unii Europejskiej – bezrobocie w UE jest najwyższe od 20 lat. Międzynarodowa Organizacja Pracy bije na alarm, że do końca 2013 roku bez zatrudnienia na całym świecie będzie ponad 73 mln osób (!) między 15. a 29. rokiem życia.

Zasmuceni pracodawcy

Tylko dlaczego tak się dzieje? Recesja to jedno – owszem, mamy kryzys gospodarczy, wszystkiego nim jednak nie można tłumaczyć. Przyczyna leży gdzie indziej. Okazuje się bowiem, że pracodawcy coraz częściej winą za wysokie bezrobocie wśród młodych obarczają… ich samych. Wytykają im, że po studiach niewiele potrafią, że są zarozumiali, nie chcą się uczyć, mają trudności z kreatywnością i pracą w grupie. „Nie zatrudniam absolwentów, bo generalnie nie nadają się do pracy” – stwierdził w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” Maciej Borówka, prezes firmy informatycznej.

„Największa grupa, ok. 80 proc., to ludzie, którzy mają jakąś wiedzę, ale nie mają pojęcia o zasadach pracy w zespole, o realizowaniu projektów od początku do końca, o tym, jak się pracuje w firmie. A nie wiedzą tego, bo nikt ich tego nie nauczył. Kiedyś śmiałem się z ich naiwnego podejścia do życia, pracy. Teraz jestem zasmucony” – powiedział Borówka. I dodał, że był czas, kiedy zatrudniał dobrych studentów, mimo że bez doświadczenia. „Inwestowałem w nich, szkoliłem, ponosiłem znaczne koszty. Niestety, lojalność nie jest podstawową cechą młodych ludzi w Polsce”.

Co umiesz najlepiej?

Zdaniem Macieja Borówki problem leży w podejściu do studiowania – w Polsce studia kojarzą nam się z wiedzą, a powinny przede wszystkim z umiejętnościami. Brak przygotowania do podjęcia pracy wytykają młodym Polakom również inni pracodawcy. „Byłem zrozpaczony, gdy przeprowadzałem rozmowy kwalifikacyjne z absolwentami różnych uczelni. Tego nie umieli, tamtego też. Pisali, że znają biegle angielski, a gdy zacząłem prowadzić rozmowę w tym języku, ledwo umieli wydukać poprawnie jedno zdanie. Na pytanie: co umiesz robić najlepiej, prawie nikt nie potrafił odpowiedzieć. Tak jakby dyplom wyższej uczelni był wystarczającym powodem, aby kogoś zatrudnić” – opowiada Marek*, prowadzący firmę cateringową.

Wielu pracodawców skarży się, że problem ze znalezieniem pracownika, nawet z bardzo dobrym wykształceniem, zaczyna się już na etapie przyjmowania CV i listów aplikacyjnych. Często pojawia się ten sam zarzut: że absolwent ma zerowe doświadczenie zawodowe. Młodzi Polacy złoszczą się, że trudno o doświadczenie, gdy przez kilka lat studiowało się dziennie. Ale dla pracodawców to sygnał, że taka osoba nie dała nic od siebie – a dla właścicieli firm liczy się wszystko: praktyki, staże, własne projekty, udział w kursach. Maciej Borówka w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” przekonuje, że zna osoby, które na piątym roku studiów mają już nawet trzyletnie doświadczenie zawodowe.

Zarobić, ale się nie narobić

Wielu pracodawców razi zwłaszcza roszczeniowa postawa młodych Polaków, zwłaszcza po studiach. „Wydaje im się, że pozjadali wszystkie rozumy, bo skończyli uniwersytet. Strasznie mnie to uwiera, bo większość z nich umie niewiele” – mówi Marek, szef firmy cateringowej. A wymagania absolwentów dotyczące zatrudnienia, mimo kryzysu, są niebagatelne. Z badań firmy doradczej Deloitte wynika, że aspiracje płacowe młodych Polaków rosną – i to wyraźnie. Obecnie absolwenci w pierwszej pracy chcą zarabiać ok. 3 tys. zł „na rękę”. Co ciekawe, jeszcze dwa lata temu oczekiwali, że w pierwszej pracy otrzymają ok. 2 tys. 150 zł netto, a przed rokiem – 2,2 tys. zł „na rękę”. Zdaniem specjalistów Polacy coraz częściej porównują się do absolwentów zagranicznych uczelni. I chcą zarabiać tyle co oni.

Ale na tym roszczenia młodych osób się nie kończą. „Mój znajomy, który prowadzi aptekę, szukał przedstawiciela handlowego. Znalazł młodą dziewczynę po studiach, która umiała niewiele, za to podczas rozmowy zażyczyła sobie płatne nadgodziny, telefon służbowy i prowizję od podpisanych umów. Nie miał wyjścia, więc się na to zgodził, a ona po miesiącu stwierdziła, że powinna mieć dwa telefony” – opowiada nasz rozmówca Marek. W internecie można znaleźć pracodawców, którzy twierdzą, że młodzi Polacy są po prostu leniwi. „Chcieliby dużo zarobić, ale się nie narobić” – pisze jeden z nich. A drugi dodaje: „Od roku szukam pracownika. Aplikacje przychodzą bez przerwy, ale po prostu nie mam kogo wybrać. Powoli tracę nadzieję”.

Ryba psuje się od głowy?

Pracodawcy mówią wprost: młodzi Polacy – szczególnie ci po studiach – nie szanują pracy. Pojawiają się zarzuty, że ciągle im coś nie pasuje. Bo płaca za niska, bo atmosfera w firmie kiepska, bo za dużo obowiązków, bo za daleko… „Jestem rocznik 1984. Pracuję na etacie od 20. roku życia, a wcześniej sobie dorabiałam. Nigdy nie brałam od rodziców kieszonkowego. Szlag mnie trafia, gdy słyszę obecnych absolwentów, którzy płaczą, że nie mają pracy. A dlaczego mają mieć? Ja zasuwam od lat, zawsze liczyłam tylko na siebie. Najlepiej skończyć byle jakie studia, oprawić sobie dyplom w ramkę i lamentować, że się nie ma pracy” – uważa Agnieszka.

Młodzi Polacy bardzo rzadko podnoszą również swoje kompetencje po zakończeniu nauki, nawet jeśli nie mają pracy – szacuje się, że robi to tylko 5 proc. absolwentów. Nie korzystają z kursów, nawet tych bezpłatnych. Nie jeżdżą na szkolenia, targi branżowe, konferencje. Trudno się więc dziwić, że ok. 40 proc. polskich magistrów swojej pierwszej pracy nie podejmuje w zawodzie, a tam, gdzie ją dostaną.

Ale czy to wina wyłącznie absolwentów? Socjolog prof. Ireneusz Krzemiński w liście do „Gazety Wyborczej” napisał, że dzisiejsi studenci przychodzą na studia nieprzygotowani. Głównie dlatego, że wcześniejsze szkoły uczą ich głównie rozwiązywania testów, a nie samodzielnego myślenia. Często pojawia się też zarzut, że do podjęcia pracy zawodowej uczelnie wyższe po prostu nie przygotowują. Dlatego dla młodych nie ma pracy, mimo że, jesteśmy najlepiej wykształconym narodem w Europie.Rząd zamierza przeznaczyć dodatkowe 500 mln zł na pomoc młodym bezrobotnym – ogłosił resort pracy. Pieniądze zostaną przeznaczone m.in. na staże, szkolenia czy rozkręcenie własnego biznesu.

Obecnie w Polsce jest blisko 2 mln studentów.

Ewa Podsiadły-Natorska

* Imię rozmówcy zostało zmienione

Polecane wideo

Komentarze (102)
Ocena: 4.9 / 5
Jestemtuprzypadkiem (Ocena: 1) 20.07.2019 18:46
Dobrze. Jestem osobą która po budowach pracuje od 10 lat i posiada tytuł inżyniera. Popieram młodych ludzi w kapryszeniu i ogólnym olewaniu tych wszystkich przedsiębiorców od siedmiu boleści, którzy poszukują pracowników kierując się zasadą maksymalnej korzyści jakby kupowali samochód lub woła do orki rolnej. Całe dotychczasowe życie poklepują mnie po plecach mówiąc jak to dobrym pracownikiem jestem. Nie dawno uświadomiłem sobie, że poświęciłem cały ten czas pracy po 12 godzin dziennie, bezsensownemu uganianiu się za jakimiś ochłapami polskich pessos, które spadały ze stołów prezesów, zamiast spędzać czas z bliskimi i poddać się rozwojowi osobistemu. Najwyższy czas, żeby pracodawcy zaczęli widzieć w pracowniku człowieka ze swoimi zainteresowaniami i aspiracjami, a nie maszynkę do pasywacji własnych interesów.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 29.05.2019 22:57
niestety prawda taka - NIE MA SENSU marnować czasu i życia dla pracy. nie ma sensu się szkolić na własny koszt. poświęciłam najlepsze lata na pracę, darmowe nadgodziny, na każde zawołanie szefa rok czekania na awans i obiecane podwyżki, pochwały od szefa niestety bez podwyżek i wieczne obietnice wieczne pochwały wieczne żądania. efekt? Zatrudniono kogoś nowego do zespołu a że wpadła w oko szefowi to ona dostała awans i na wejściu 3 tysiące więcej niż ja. teraz ona siedzi sobie ogląda pudelka i zleca mi swoją pracę a szefowi mówi że nie ma czasu i go tylko bajeruje a on jej za wygląd i towarzystwo płaci. PRAWDA TAKA NIESTETY że kobieta powinna być ładna i miła dla mężczyzn i znaleźć bogatego. żadna studia i kursy nie mają sensu dla kobiety. no chyba ze ma ochotę pracować jak niewolnik, dyspozycyjna 24h/dobę i w niedziele i robić za wszystkich wokół którym nie chciało się roić kursów tylko latali do fryzjera i kosmetyczki.........
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 13.05.2019 20:24
Jak ludzie po studiach chcą zarobić a nie mają doświadczenia, to niech idą na produkcje czy magazyny. Popracują trzy miesiące czy pół roku za te trzy- cztery tysiące do ręki i bez problemu potem awansują na lepsze stanowiska. Bo każdy tylko by żądał od razu po szkole fotelu prezesa a firmy swojej nikt nie założy-choćby agencji prostytutek.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 13.05.2019 15:48
Pracodawcy też marudzą. Z reguły chcą pracownika na 24 h, ze znajomością języków, z doświadczeniem, ale za najniższa krajową. No sorry. Takie rzeczy to tylko na wschodzie, na zachodzie jest normalnie.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 25.03.2019 21:29
Za dużo kretynów jest menadżeram i i dyrektorami. Nieudacznicy wo ich wiąrze się z nie powodzeniem reszty.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie