Polacy cenią sobie pracę w korporacji, wynika z badań. Raport firmy rekrutacyjnej Antal International wykazał, że wymarzone miejsca pracy to Google, Orlen, Unilever, Skanska. To w większości ogromne firmy z międzynarodowym kapitałem. Korporacje kuszą, bo gwarantują dobre zarobki, atrakcyjne dodatki do pensji, możliwość awansu i zdobycia cennych kontaktów. Dla wielu osób etat w takim przedsiębiorstwie to spełnienie marzeń. Zwolennicy pracy w korporacji tłumaczą, że ścieżka kariery jest w nich klarowna, czego często nie można powiedzieć np. o małych firmach. Nie ma problemu z wypłatami, można liczyć na bonusy, a to wszystko gwarantuje pracę na niezłym poziomie.
Teoretycznie nie ma się do czego przyczepić. Nie brakuje jednak osób, które uważają pracę w korporacji za ciężki kawałek chleba. Bo tempo pracy jest zawrotne. Do tego dochodzi stres, nadmiar obowiązków i tzw. wyścig szczurów, czyli szaleńczy pościg za coraz lepszym stanowiskiem i coraz większymi pieniędzmi. Pracowników takich firm nazywa się pogardliwie „korpoludkami” albo nawet „korposzczurami”. Nierzadko można spotkać się z opinią, że korporacja wysysa z człowieka energię i zapał, dlatego praca tutaj jest dobra jedynie na krótką metę.
Coś musi być na rzeczy, skoro coraz więcej jest osób, które podejmują dla wielu niezrozumiałą decyzję: rzucają dobrze płatną posadę, aby zająć się czymś zupełnie innym. Takich historii krąży po sieci całkiem sporo. W ubiegłym roku portal regiopraca.pl opisał historię pani Karoliny, która miała dość pracy jako przedstawicielka handlowa. Rzuciła ją, by otworzyć… warzywniak. W rozmowie z portalem przyznała, że zwolniła się, bo czuła się wypalona. Do pracy w warzywniaku zaangażowała rodzinę. Cieszy się, że jest na swoim. Ma stałych klientów, którzy dla pani Karoliny są bardzo serdeczni. A „Warzywa i świeże ryby u Karolci” mają nawet fanpejdż na Facebooku.
Fot. Thinkstock
Jeden z internautów artykuł o pani Karolinie skomentował: „Świetny pomysł! Własna firma może przynieść wiele satysfakcji i dobre pieniądze. Bycie lemingiem w korporacji to strata czasu i przegrane życie”. Z pewnością zgodziłaby się z tym pani Agnieszka, która pracę w dużej firmie porzuciła dla… kóz. Założyła ekologiczną „Farmę Jaga” (też można ją odnaleźć na Facebooku), gdzie produkuje się kozie sery. Ludzie piszą na jej fanpejdżu, że bardzo im smakują. Sery z „Farmy Jaga” są doceniane, zdobywają nagrody. A pani Agnieszka wreszcie czuje się spełniona.
Przykładów takich jak pani Karolina czy pani Agnieszka jest znacznie więcej. Tomasz i Krzysztof rozstali się z korporacją, by założyć firmę produkującą czekoladę. O swojej firmie piszą: „Nasza czekolada jest wyrabiana ręcznie w tradycyjny sposób, tak jak przed wiekami. To odróżnia nas od fabryk, w których na wielką skalę produkowane są tony przeciętnej czekolady. W naszej manufakturze wyrabiamy małe ilości czekolady, dzięki czemu każdej tabliczce możemy poświęcić wiele uwagi i troski”.
Fot. Thinkstock
Polacy mają dość wyścigu szczurów i szalonego tempa życia, jakie wpisane jest w korporacyjny etat. Praca w dużej firmie, owszem, bywa pożądana, ale często okazuje się, że nie jest spełnieniem marzeń i oczekiwań. Męczy nas rywalizacja, brak życia osobistego, rutyna. Pracownicy takich przedsiębiorstw czują się wypaleni zawodowo i zmęczeni. Odkrywają, że przez ekstremalne tempo pracy zaczynają zaniedbywać rodzinę i własne pasje. W końcu mówią: „pas”.
– W dużych firmach bardzo często w którymś momencie tracimy poczucie, że mamy wpływ na to, co się dzieje. Jesteśmy trochę jak w zegarku, jednym z elementów, a tych elementów są tysiące. To tak jakbyśmy płynęli wielkim statkiem, transatlantykiem. Pytanie zasadnicze brzmi, dokąd płyniemy i dokąd chcemy dopłynąć, i czy ten statek nas tam dowiezie – mówi agencji informacyjnej Newseria coach Jacek Walkiewicz. Praca w korporacji ma oczywiście plusy – może być np. szkołą życia i cennym doświadczeniem dla osób, które chcą otworzyć własny biznes.
Fot. Thinkstock
Ania od pracy w korporacji wolała pizzerię w klimacie PRL-u. Dariusz założył winnicę. Asia i Olga rozstały się z dużą firmą, żeby otworzyć kawiarenkę. Portal natemat.pl opisał również historię pana Witolda, który miał dość pracy w korpo do tego stopnia, że rozstał się z nią, by zamieszkać w kamperze i żyć z dnia na dzień – czasem za 10 zł dziennie.
Niektórzy rzucają pracę w międzynarodowym przedsiębiorstwie, żeby zwiedzić świat albo przeprowadzić się z wielkiego miasta na wieś, wybudować nieduży domek nad rzeką i prowadzić spokojne życie. Są również kobiety, dla których ważniejsza od kariery okazuje się rodzina. Wolą wychowywać dzieci i prowadzić dom, niż spędzać po kilkanaście godzin dziennie za biurkiem.
Fot. Thinkstock
Jacek Walkiewicz: – To jest duża zmiana w życiu, jeżeli człowiek robi to, co robi z poczuciem: chcę, a nie muszę. Takie poczucie radości, satysfakcji z życia jest większe, kiedy człowiek ma poczucie, że coś tworzy. Jest bliski związek między tym, co robimy i efektami. Czyli jeżeli ktoś sadzi marchewkę i potem ją zbiera, wychodzi rano i świeci słońce, ma poczucie bliskości, życia w naturze, to myślę, że może mieć wrażenie, że to jest dokładnie to, czego pragnie.
Dzięki korporacji można zgromadzić pieniądze na uruchomienie własnego biznesu. Nierzadko bezcenne okazują się również kontakty i doświadczenie zawodowe. A praca na własny rachunek daje poczucie wolności i niezależności, choć trzeba mieć świadomość, że nie zawsze jest tak, jak sobie wymarzyliśmy. – Są osoby, które rzucają miejsce pracy, otwierają małe kawiarnie, pijalnie czekolady, a potem przychodzą do mnie i mówią, że to w ogóle nie wyszło – przyznaje Jacek Walkiewicz w rozmowie z Newserią Biznes. – I ja pytam, co tak naprawdę zamierzałeś w życiu robić. I myślę, że jeżeli ktoś np. skończył szkołę filmową i chciał być filmowcem, ale uciekł od gwaru wielkiego miasta, żeby parzyć kawę w małej miejscowości, to może być rozczarowany.
Zobacz także: Rozmowa o pieniądzach z facetem. Co robić, a czego unikać?
RAF