W „New York Post" pojawił się artykuł na temat książki Valerie Frankel - „Chuda znaczy szczęśliwa" ("Thin is the New Happy"). Autorka opisała w niej swoje doświadczenia podczas pracy w magazynie „Mademoiselle", którym kierowała. Czasopismo należało do grupy Conde Nast, która wydaje między innymi „Glamour" i „Vogue".
Obraz pracy redakcji tego czasopisma wygląda jak szkoła anoreksji:
„Czuło się niezwykłą presję, by wyglądać odpowiednio. Dział personalny mówił świeżo zatrudnianym, by reprezentować pismo sobą. Etyka zawodowa sprowadzała się do hasła: "Bądź chuda albo umrzyj, chudnąc".
Głodzenie się było traktowane jak rywalizacja sportowa. Na firmowych lunchach wygrywała ta, która zjadła najmniej. W biurze siedzieliśmy, paląc papierosa za papierosem, by zabić głód, rozmawiając, co kto zjadł oraz podliczając kalorie z lunchu. Ulubionym tematem dyskusji były nowe trendy w odchudzaniu i kto w redakcji wygląda przyciężkawo" (tłumaczenie Pardon.pl).
Nie tylko papierosy wspomagały chudnięcie, brano również narkotyki, głównie (jak to wypada wśród elit) kokainę.
Zwyczaje żywieniowe dziennikarek „Mademoiselle", próbujących dorównać figurą modelkom z wybiegów, przedstawiały się dosyć specyficznie:
„Jedna jadła tylko kiść winogron i sześć żelków dziennie. Inna nosiła ze sobą małą wagę i ważyła każdy kęs - nawet w restauracjach. Jeszcze inna wciąż piła herbatki przeczyszczające".
Rzeczniczka Conde Nast, w rozmowie z nowojorskim rzecznikiem, nie chciała komentować rewelacji Valerie:
„Na pewno wspomnienia ma, jakie ma, ale czy to wszystko było częścią polityki firmy - nie będę komentować".
Jak widać, chude modelki nie są tylko wzorcem dla młodych dziewczyna, a anoreksja atakuje coraz starsze grupy wiekowe.
(Wszystkie tłumaczenia pochodzą z portalu Pardon.pl)