Na pozór mają ze sobą niewiele wspólnego. Kamil ma 25 lat i pracuje jako przedstawiciel handlowy. Jacek jest na drugim roku studiów, a Kuba, pracownik dużej korporacji, niedawno obchodził 30. urodziny. Każdy z nich ma inne zainteresowania. Każdy gustuje w innym typie kobiet. A jednak jest coś, co ich łączy. Wszyscy trzej nie darzą szacunkiem kobiet, które miały więcej niż trzech kochanków.
Dlaczego przekroczenie tej liczby partnerów to dla naszych rozmówców powód do zerwania z dziewczyną? Przeczytajcie.
Kamil
- Już widzę, jak wasze czytelniczki zaraz się będą irytować na to, co powiem. Ale trudno. Jestem dla nich osobą zupełnie anonimową, więc mogę być szczery. Uwaga, mówię: dziewczyna, która ma na koncie więcej niż trzech kochanków, jest w moich oczach po prostu… łatwa. Powiem więcej. Uważam tak nie tylko ja, ale również moi kumple.
Ostatnio usiedliśmy sobie wszyscy przy piwie i zaczęliśmy rozmawiać na ten temat. Każdy z nas mówił, jakie doświadczenie w „tych sprawach” ma jego obecna partnerka. Jeden powiedział z dumą, że był pierwszym kochankiem swojej kobiety. W oczach wszystkich czaiła się zazdrość, że temu facetowi trafiła się taka porządna dziewczyna. Zazdrość i podziw, bo przecież trudno dzisiaj znaleźć partnerkę, która się szanuje.
- Kiedy kolejka doszła do mnie i musiałem szczerze wyznać, z iloma facetami spała moja panna, było mi wstyd powiedzieć prawdę. Mimo to przyznałem, że Kaśka miała przede mną pięciu. Kumple nie chcieli powiedzieć tego wprost, ale ich komentarze w stylu „no, no, obrotna dziewczyna”, dały mi do myślenia. Faktycznie stwierdziłem, że bycie szóstym na liście kochanków to słaba pozycja.
- Kaśka co prawda nie ukrywała przede mną swojej przeszłości seksualnej, więc karanie jej za to byłoby zupełnie nie na miejscu. Pomyślałem sobie jednak, że przecież mogę sobie znaleźć taką dziewczynę, która ma do siebie więcej szacunku. Zerwałem z Kaśką i teraz spotykam się z Olą. Jestem jej kochankiem numer trzy. Brzmi dużo lepiej, nie?
Jacek
- Mama od zawsze powtarzała mi, że powinienem szukać sobie porządnej dziewczyny. Porządnej, czyli takiej, która nie sypia z kim popadnie. Teraz to wiadomo, trąbi się o równouprawnieniu, że niby kobiety powinny mieć takie same prawa jak mężczyźni. Dla mnie to tylko przykrywka i szukanie usprawiedliwienia dla rozpustnego życia.
Dziewczyny uprawiają seks z nieznajomymi, zmieniają facetów jak rękawiczki, a potem tłumaczą to tym, że chcą zachowywać się jak mężczyźni. Lepiej przejrzyjcie na oczy. Mimo że żyjemy w XXI wieku, to kobietę, która miała wielu kochanków, uważa się za łatwą, a nie wyzwoloną. I sypianie z kim popadnie niczego w tej kwestii nie zmieni.
- Na studiach bardzo spodobała mi się koleżanka z roku. Robiła wrażenie porządnej, która ma poukładane w głowie. Zaprosiłem ją więc kilka razy do kina i do pubu. Wszystko układało się super, dopóki się razem nie upiliśmy na jednej imprezie. Karolina strasznie zaczęła się do mnie kleić i namawiać mnie nawet na seks w toalecie. Byłem napalony, ale w głowie zaświeciła mi się czerwona lampka. Zapytałem ją, czy robiła to już wcześniej w taki sposób. Zaśmiała się i powiedziała, że jasne, kilka razy. „Ile dokładnie?” – spytałem. „Nie pamiętam, z pięć, może sześć razy” – odpowiedziała.
Momentalnie wytrzeźwiałem. A wydawała się taką porządną, fajną dziewczyną! Po jej wyznaniu wiedziałem już, że między nami koniec. Zresztą dobrze zrobiłem, bo tydzień później spotykała się już z innym. Moim zdaniem absolutny maks, jeśli chodzi o partnerów, to w przypadku dziewczyny – trzech. Większa ilość kochanków działa już znacznie na niekorzyść kobiety.
Kuba
- Obracam się w dość specyficznym środowisku. Pracuję w korporacji, często mamy wyjazdy integracyjne i imprezki branżowe. Napatrzyłem się więc na to, co się dzieje podczas takich wypadów. Wszystkim puszczają wtedy hamulce, a zwłaszcza kobietom. Sam nie jestem święty, ale umówmy się – facetowi wolno więcej. Można się na to obrażać lub zaakceptować taki stan rzeczy.
- Obecnie jestem singlem, bo po ostatnim związku zraziłem się do kobiet. Przez rok spotykałem się z fajną dziewczyną, a przynajmniej tak mi się wydawało. Zapytałem ją na początku naszej znajomości, z iloma facetami spała. Najpierw się wykręcała od odpowiedzi, ale w końcu przyznała, że było ich trzech. OK., ta cyfra była dla mnie do przeżycia.
- Przez rok było naprawdę miło i zacząłem się nawet zastanawiać nad oświadczynami. Pech chciał, że podczas urodzin Alicji wyszło na jaw, ilu tak naprawdę miała kochanków. Ona i jej koleżanki mocno się podpiły, było wesoło i rozmowy zeszły jak zwykle na temat seksu. Jedna z nich powiedziała, że liczbę facetów, z którymi spała kobieta trzeba zazwyczaj pomnożyć przez trzy, a liczbę dziewczyn, z którymi spał facet – podzielić przez trzy. Wtedy wyjdzie prawdziwa ilość kochanków. Śmiałem się, dopóki podpita Alicja nie powiedziała: „To prawda, coś w tym jest”. Zmroziło mnie i momentalnie wytrzeźwiałem.
- Korzystając z tego, że Alicja ma chwilę szczerości, wziąłem ją na bok i zacząłem drążyć temat. Wtedy przyznała się, że tak naprawdę spała nie z trzema facetami, a z siedmioma, tylko wstydziła się przyznać. No i słusznie. Mieć 24 lata i 8 (razem ze mną) kochanków? Niezły przebieg. Rozstałem się z nią, bo nie dość, że to kłamczucha, to jeszcze… wiadomo.
Co Wy na to, drogie Papilotki? Wasi mężczyźni wiedzą, ilu tak naprawdę partnerów miałyście przed nimi?