„Nie rozumiem, jak dziewczyny mogą być tak puste i lecieć wyłącznie na gruby portfel”. „Sypianie z facetami za prezenty to zwykła prostytucja”. „Takie laski psują opinię wszystkim kobietom. Potem mężczyźni myślą, że wystarczy zamachać forsą, żeby dziewczyna poszła z nimi do łóżka”. „Same siebie nie szanują, więc nikt ich nie będzie szanował”. Wpisy na temat szeroko pojętego sponsoringu są zarówno na polskich, jak i zagranicznych forach internetowych miażdżące. Mimo to nie brakuje młodych kobiet, które nie wyobrażają sobie pracy od 9:00 do 17:00 i na życie wolą zarabiać w inny sposób: sypiając ze starszymi, bogatymi mężczyznami. Od niektórych dostają wyłącznie pieniądze, inni sponsorują im zagraniczne wycieczki, drogie ubrania i wynajem luksusowych apartamentów.
Jak czują się ze świadomością, że sprzedają własne ciało bogatym facetom? Czy uważają się za prostytutki i wstyd im patrzeć codziennie w lustro? A może czują się lepsze od dziewczyn, które zarabiają 1000 zł miesięcznie, przesiadując w biurach od rana do wieczora?
Rozmawiamy o tym z M. i D., które są przyjaciółkami. Obie wybrały drogę sponsoringu. Anonimowo zgodziły się opowiedzieć nam o swoich ulubionych klientach oraz „nielicznych minusach” tego zawodu.
M.: Jarek był stosunkowo młody, bo chyba miał około 45 lat, więc nie ma się co dziwić, że chciał być dla ciebie tym jedynym. Starsi faceci są pod tym względem bardziej wyrozumiali. Wiedzą, że piękna, młoda kobieta zasługuje na wszystko, co najlepsze i raczej nie ma szans, żeby była im „wierna”. Zwłaszcza, że układ jest prosty: ja z tobą sypiam, towarzyszę ci na imprezach jeśli jest taka potrzeba, a ty opłacasz mi mieszkanie i dajesz pieniądze na moje wydatki. Niektórzy niestety oczekują od nas zaangażowania uczuciowego.
D.: Jeden raz zakochałam się w moim sponsorze i więcej tego błędu nie popełnię. Ubzdurało mi się, że może moglibyśmy stworzyć prawdziwą rodzinę, wziąć ślub, mieć dzieci i prowadzić wygodne życie. On jednak oczekiwał ode mnie tylko jednego – seksu. Na szczęście szybko przestałam mieć złudzenia i w porę się odkochałam.
M.: Co? Spodziewałaś się blondynek ze spaloną od solarium skórą i tipsami na paznokciach? Ludzie tak zazwyczaj sobie wyobrażają dziewczyny, które utrzymują się ze sponsoringu. Ja i D. jesteśmy kobietami z klasą. Lubimy markowe ubrania od projektantów, czeszemy się u najlepszych polskich fryzjerów i żadna z nas nie ma sztucznych piersi. Niektórzy nazywają dziewczyny takie jak my prostytutkami, ale przecież nie mamy alfonsów i nie uprawiamy seksu z każdym, kto zapłaci za numerek 50 zł. Same decydujemy o tym, z kim idziemy do łóżka, a z niektórymi mężczyznami przyjaźnimy się od lat.
D.: Pamiętasz Adama? To był chyba twój najlepszy klient. Potulny jak baranek, uczuciowy, dwa razy nawet napisał o tobie wiersz. Jego żona była brzydka jak noc i średnio raz na miesiąc wyjeżdżała służbowo z Polski. Ich miłość wypaliła się pewnie ze sto lat temu i Adam szukał w twoich ramionach pocieszenia. Za każdym razem, kiedy się spotykaliście, pytał się, czy go kochasz.
M.: Tak, Adaś był słodki. Dzięki niemu zwiedziłam pół Europy. Lubiłam go za to, że nie traktował mnie przedmiotowo. Nigdy nie wpadał w łóżku na jakieś dziwaczne pomysły, był dżentelmenem i prawdziwym romantykiem. Wydaje mi się, że w pewnym momencie naprawdę się we mnie zakochał. Dawał mi „kieszonkowe” – tak lubił nazywać pieniądze – na ubrania i kosmetyki. Średnio 2 tysiące za jeden spędzony z nim weekend. Szkoda, że wyprowadził się na stałe do Niemiec. Szczerze go lubiłam.
D.: Trochę ci zazdrościłam tego Adama, bo facet był naprawdę do rany przyłóż. Ja chyba najlepiej wspominam Jarka, choć zdarzały mu się czasem napady zazdrości. Koniecznie chciał wiedzieć, z iloma facetami już spałam, a kiedy poznał prawdę obraził się na mnie na trzy miesiące. Całe szczęście, że spotykałam się w tym samym czasie z dwoma innymi mężczyznami, bo nie miałabym wtedy pieniędzy na rachunki, fryzjera i ciuchy.
M.: Tak naprawdę to D. pokazała mi, że sponsoring nie jest niczym złym. Ona pierwsza zaczęła zarabiać w ten sposób, a po kilku miesiącach, kiedy nie dało się już ukryć, że jej status majątkowy znacznie się poprawił, powiedziała mi prawdę o tym, w jaki sposób zarabia. Na początku to był dla mnie szok. Myślałam stereotypowo, tak jak reszta zacofanego społeczeństwa, że sponsoring to prostytucja. Dopiero jak D. umówiła nas z jednym ze swoich klientów, a on przyprowadził na to spotkanie swojego przyjaciela, przekonałam się, jaki to przyjemny sposób na zarabianie pieniędzy.
Kulturalni, zadbani, starsi panowie, którzy mają tyle pieniędzy, że chcą się nimi dzielić. Ja umilam im nieco czas i robię to, na co ich żony już od dawna nie mają ochoty, a oni odwdzięczają mi się wspólnymi wakacjami i zakupami.
D.: Na tym pierwszym spotkaniu byłaś trochę spięta, ale kiedy przekonałaś się, że to są faceci na poziomie, którzy prowadzą swoje firmy i mają wyższe wykształcenie, zmieniłaś zdanie o 180 stopni. Wiadomo, że pierwszy seks ze starszym facetem, który w dodatku nie jest twoim partnerem i nigdy nim nie będzie, nie jest łatwy. Ale w zamian dostaje się naprawdę dużo. Żal mi czasem moich koleżanek, które narzekają na to, że wypruwają z siebie żyły w pracy, a zarabiają marne tysiąc złotych miesięcznie. Ja prowadzę wygodne, dostatnie życie. Stać mnie na wszystko, o czym sobie zamarzę. Już prawie uzbierałam pieniądze na własne mieszkanie, które kupię bez kredytu. Obecny apartament opłaca mi Janusz, więc nie tracę pieniędzy na rachunki.
M.: Nie każda dziewczyna odniesie sukces w tej branży. Przede wszystkim trzeba być dyspozycyjną i każdemu facetowi poświęcać maksimum uwagi. Oni płacą, więc oni wymagają. Jasne, że czasem zdarzają się buraki, którym zależy tylko na ostrym dy*aniu, ale wtedy kończy się taką znajomość dość szybko.
D.: To my jesteśmy paniami sytuacji. Najtrudniej jest zacząć. Ja zwykle szukam sponsorów przez Internet, choć coraz częściej jest tak, że oni polecają mnie swoim kolegom i biznes jakoś się kręci. Czy uważam się za dzi*kę? Oczywiście, że nie. Śpię spokojnie i z dumą patrzę w lustro, bo prowadzę teraz życie, jakiego rówieśnicy mogą mi pozazdrościć.
M.: Ze mną jest podobnie. Wyciskam teraz życie jak cytrynę. Korzystam z jego uroków, ile się da. Odkładam oszczędności, kształcę się i pewnie kiedyś rozpocznę pracę w korporacji za marne 4 tysiące miesięcznie. Ale do tego czasu jeszcze daleko.