Nastolatki uprawiały, uprawiają i będą uprawiały seks. Według niektórych przestanie to być problemem, jeśli przy okazji nie będą zachodziły w ciążę. W rzeczywistości spadek liczby młodocianych matek wcale nie oznacza, że najmłodsze Polki stały się odpowiedzialne i przestały ryzykować. Coraz skuteczniej unikają zapłodnienia, ale nie dlatego, że zachowują czystość albo stosują antykoncepcję.
Młodzi kochankowie coraz częściej sprawiają sobie przyjemność w inny sposób. Unikają stosunku waginalnego, który może doprowadzić do zapłodnienia, ale chętnie decydują się na seks oralny i analny. Bez zabezpieczenia. Jak czytamy na newsweek.pl - ta groźna moda zatacza coraz szersze kręgi. Do lekarzy zgłaszają się coraz młodsi pacjenci z groźnymi chorobami wenerycznymi.
Dlaczego podchodzą do tego tematu tak lekko i bez wyobraźni? „Bo oral i anal to przecież nie seks”.
Zobacz również: Założyłam się z koleżanką, która z nas zaliczy więcej facetów w miesiąc
fot. Unsplash
„Newsweek” opisuje historię 15-letniej Ali, u której zdiagnozowano chlamydię. Dziewczyna twierdzi, że zaraziła się w czasie pettingu, ale nie ukrywa, że czasami sprawia chłopakowi przyjemność ustami. 16-letni Jurek chwilę zapomnienia przypłacił nabytą stulejką, która jest efektem zakażenia wirusem HPV. Jest też 17-latek z owrzodzeniem na języku, czyli kiłą.
Cytowani przez gazetę lekarze nie mają wątpliwości, jaki seks uprawiają dziś nastolatki. Nie muszą ich nawet o to pytać. Wystarczy spojrzeć - zmiany chorobowe na ustach i w okolicach odbytu najlepiej świadczą o popularności seksu oralnego i analnego. Młodzi ludzie nie stosują żadnego zabezpieczenia, bo nikt im nie powiedział o ryzyku.
Chlamydia i kiła to nie wszystko. Coraz częściej diagnozowana jest również rzeżączka. Już z powikłaniami.
Zobacz również: Mam 27 lat. Czy to wstyd, że jeszcze nigdy z nikim nie spałam?
fot. Thinkstock
- Wiedza o życiu seksualnym i zagrożeniach z nim związanych po prostu leży u nas odłogiem, szczególnie wśród dzieciaków. Gołym okiem widać, że eksperymentują jak nigdy dotąd, mamy prawdziwy wysyp ofiar ryzykownego seksu wśród nastolatków - twierdzi cytowany przez „Newsweek” prof. Andrzej Kaszuba, ordynator oddziału i krajowy konsultant ds. dermatologii i wenerologii.
Szacuje się, że młodzi Polacy dogonili już średnią unijną. Ta mówi o tym, że na choroby weneryczne zapada nawet co trzecia osoba w wieku 15-24 lata. Być może nawet ją przegoniliśmy, ale trudno o twarde dane. Takie przypadki często nie są odnotowywane.
Problem polega bowiem na to, że dla nastolatków seks to wyłącznie stosunek waginalny, a nie oralny czy analny. Często zaprzeczają, że współżyją, a równocześnie przyznają się do tego typu praktyk.
Zobacz również: 50 najlepszych seks porad wszech czasów
fot. Unsplash
„Oral to podstawa. Jest bezpieczny”, „Koleżanka z klasy chwali się, że raz robiła to nawet w trójkącie. Było jak w filmie, tylko bardzo jej spuchły usta”, „Mam seks oralny za sobą. Chłopaki ciągle pokazują nam na komórkach różne biseksy, swingerskie klimaty, oral i anal” - twierdzą młodociane rozmówczynie „Newsweeka”, z których najstarsza ma zaledwie 15 lat.
Gazeta opisuje także popularną wśród nastolatków zabawę „kamienna twarz”. Ta ma polegać na tym, że przy stole siada kilku chłopców. Pod nim znajduje się dziewczyna. Zdejmuje bieliznę jednemu z kolegów i wkłada sobie jego penisa do buzi. Zadaniem chłopaka jest zachowanie kamiennej twarzy, aby nikt nie odgadł, że to akurat jemu koleżanka robi dobrze ustami.
A może być tylko gorzej, bo edukacja seksualna w szkole praktycznie nie istnieje.