SOS

Sylwia zdradza, jak wygląda seks wierzących. „W łóżku słucham księdza, a nie pożądania”

Młoda żona ujawnia intymne kulisy swojego związku.
Sylwia zdradza, jak wygląda seks wierzących. „W łóżku słucham księdza, a nie pożądania”
Fot. iStock
28.04.2018

Wciąż jesteśmy narodem bardzo jednolitym pod względem wyznaniowym, ale nasza religijność ogranicza się przede wszystkim do ceremoniału - śluby, komunie, spowiedź raz w roku, uczestnictwo w mszy tylko przy najważniejszych okazjach. Statystyki są nieubłagane - wiarę traktujemy coraz częściej jako element kultury, a nie drogowskaz moralny. Choć i takie przypadki nadal się zdarzają, na co najlepszym dowodem jest postawa Sylwii.

Zobacz również: Mieszkają ze sobą od 2 lat i NIGDY ze sobą nie spali. Zadziwiający powód

29-latka nie ukrywa, że z uwagą słucha nakazów i zakazów głoszonych przez hierarchów, a także wprowadza je w życie. Według niej nauczanie Kościoła wcale nie jest archaiczne i świetnie sprawdza się także w XXI wieku. Zwłaszcza, jeśli chodzi o małżeństwo. Sama od kilku lat jest szczęśliwą żoną, która skrupulatnie przestrzega wszystkich zasad dotyczących relacji z mężem. Także tych dotyczących życia intymnego.

W rozmowie z nami zdradza, jak wygląda to w praktyce. Co myśli o antykoncepcji i seksie przedmałżeńskim? Dlaczego jej zdaniem przeciętny ksiądz wie więcej na temat miłości, niż zakochana para? Czy byłaby w stanie związać się z niewierzącym? Sama nie chce nikogo do niczego zmuszać. Ma jednak nadzieję, że jej historia zainspiruje innych do podążania śladami Jezusa. Także w najbardziej intymnych kwestiach.

seks wierzących

fot. Unsplash

Papilot.pl: Statystyki pokazują, że jeśli w ogóle, to coraz później decydujemy się na ślub. Jak to wyglądało w twoim przypadku?

Sylwia: Od zawsze wiedziałam, że chcę mieć męża. Nie zależało mi na białej sukni i hucznym weselu. Fascynowała mnie myśl związku na całe życie. Czułam, że tylko jako żona, a później jako matka, będę szczęśliwa. Na ślubnym kobiercu stanęliśmy dość młodo, bo mając 23 lata. Zdaję sobie sprawę, że zaniżyliśmy w ten sposób statystyki, ale wyjątkowo nam się spieszyło. Chcieliśmy nawet wcześniej.

Ktoś może stwierdzić, że pośpiech wynikał z niecierpliwości. Jako głęboko wierzący nie mogliście pozwolić sobie na okazywanie czułości przed ślubem.

Jeśli ktoś twierdzi, że przysięgałam mężowi miłość do grobowej deski, bo spieszyło mi się, żeby pójść z nim do łóżka - jest w błędzie. Dla nas seks nigdy nie był celem samym w sobie. Traktowaliśmy tę kwestię jako dopełnienie miłości i małżeństwo. Za naturalne uznawaliśmy to, że na wszystko przyjdzie czas. Potrafiliśmy zapanować nad popędem i zaufać Bogu.

To dlaczego nie zaczekaliście jeszcze kilka lat, jak statystyczna para?

Bo różnimy się od statystycznej pary postrzeganiem instytucji małżeństwa. Dla nas to nie finał długoletniej znajomości, ani sposób na zatrzymanie partnera przy sobie. Ślub wzięliśmy z czystej miłości, a z tą nie można czekać. Chcieliśmy stworzyć rodzinę i żyć zgodnie z naszymi sumieniami. Małżeństwo sprawiło, że wiele kwestii stało się prostszych.

Na przykład?

Mogliśmy ze sobą zamieszkać. Nie tylko oficjalnie, ale i praktycznie. Naprawdę czekaliśmy do tego momentu. Podjęcie współżycia to konsekwencja tych działań.

Zobacz również: List: „Współczuję dwudziestolatkom, które już się zaręczyły. To śmierć młodości!”

seks wierzących

fot. Unsplash

Czym jest dla ciebie małżeństwo?

Na pewno nie tylko związkiem kobiety i mężczyzny. I wcale nie chodzi o to, że dopuszczam jakieś inne opcje, bo aż tak tolerancyjna nie jestem. Dla mnie to dowód na nierozerwalność miłości. Jesteśmy razem i ślubujemy sobie wierność, bo naprawdę chcemy iść ze sobą przez życie. To przede wszystkim początek nowej rodziny. Pojawienie się dzieci to dla nas nie opcja, ale jedynie kwestia czasu.

Ktoś może pomyśleć, że nieodległa, skoro zasadami wiary kierujecie się także w swoim życiu intymnym.

Wciąż panuje stereotyp, że jak ludzie wierzą, to zaraz wpadną. Nie znoszę tego słowa, bo dar nowego życia nigdy nie powinien być uznany za wypadek przy pracy. To nasze przeznaczenie. Faktycznie nie stosujemy ogólnie rozumianej antykoncepcji. Ja pigułek nie łykam, a mój mąż nie trzyma w szufladzie prezerwatyw. Takie rzeczy nie są nam potrzebne, żebyśmy byli szczęśliwi. Wręcz przeciwnie - oboje czulibyśmy się źle grzesząc w ten sposób.

W ogóle się nie zabezpieczacie.

Kto twierdzi, że w ogóle? Katolicy też mają swoje sposoby, żeby móc zaplanować życie. Pragnienie dziecka i wiara nie wykluczają tego, że niektóre sprawy można odłożyć na później. Wystarczy obserwować swoje ciało, żeby stosować się do zasad i nie zajść w ciążę. Jednak nie można tego robić zbyt długo, bo nie o to w małżeństwie chodzi.

A jak wygląda to w praktyce?

Są różne metody. Stosunek przerywany, mierzenie temperatury, kalendarzyk. Wszystkie dopuszczalne i bardzo skuteczne.

Zobacz również: Oblicz swój idealny wiek na małżeństwo!

seks wierzących

fot. Unsplash

Nauka i statystyki mówią na ten temat raczej coś innego.

Tak zwane autorytety często robią wszystko, żeby zdyskredytować ludzi wierzących. Oni kierują się tylko rozumiem i dowodami. My słuchamy przede wszystkim serca i duszy. Działamy z mężem we wspólnocie młodych małżeństw i jeśli ktoś jeszcze nie jest gotowy na rodzicielstwo - naprawdę jest w stanie odłożyć decyzję na później. Przy okazji nie grzesząc.

Pomijając ewentualną skuteczność - takie zbliżenie musi być mniej przyjemne, bo towarzyszy mu strach, że coś zawiedzie.

Oczywiście nie mam porównania, ale na własnym przykładzie mogę stwierdzić, że seks w małżeństwie nie ma sobie równych. Dotyczy dwóch kochających się osób, które zrobią dla siebie wszystko. Nie odczuwam żadnego strachu. A już na pewno nie przed „wpadką”. Jesteśmy mężem i żoną, więc chyba nic w tym dziwnego, że kiedyś zostaniemy rodzicami. Jak Bóg da, to zaraz. A jeśli ma inne plany - ufamy, że są najlepsze.

Mówi się, że utrata dziewictwa dopiero po ślubie to kupowanie kota w worku. Zawsze istnieje ryzyko, że wasze potrzeby będą skrajnie różne i nie dogadacie się w sypialni.

Jeśli ktoś stawia seks w centrum życia, to może tak być. Dla normalnego małżeństwa to tylko i aż uzupełnienie miłości duchowej. Dwoje kochających się ludzi zawsze dogada się w łóżku, bo chcą dla siebie tego samego - szczęścia. Naprawdę nie trzeba przesadnie eksperymentować. Kiedy jest miłość, to jest też przyjemność.

Polecasz?

Polecam się kochać, a nie tylko konsumować. Z tego zdecydowanie więcej wynika, niż z igraszek z przypadkowym partnerem.

Polecane wideo

Komentarze (43)
Ocena: 4.6 / 5
Teolog (Ocena: 1) 16.03.2019 13:28
Głupoty. Wywiad zmyślony. Tak zwany kalendarzyk to archaizm i nie używa się go. Istnieją naturalne metody termiczne / objawowe / termiczno objawowe o znacznie wyższej skuteczności jak sam "kalendarzyk". Stosunek przerywany też jest formą antykoncepcji, nie jest zgodny z Katolicką Etyką Seksualną. Jest co prawda w większości przypadków mało skuteczny i może być stresujący, ale nie zmienia to faktu że to też forma antykoncepcji i jako taki potępiony. Tak samo petting czy seks oralny to potępiona forma antykoncepcji gdzie przewrotnie można powiedzieć skuteczność wynosi 100%. Czynności seksualne katolika muszą się skończyć złożeniem nasienia w waginie małżonki, Wtedy zachodzi otwartość na życie. Intencja ubezpłodnienia stosunku jest grzechem ciężkim i nie ważne czy nasienie ląduje na dywanie, w ustach czy w zbiorniczku prezerwatywy - efekt ten sam. Co ciekawe seks podczas ciąży albo w dni niepłodne jest dozwolony. Generalnie nawet przy regularnych cyklach kobiety w katolickim małżeństwie są liczne okresy krótkiej i długiej wstrzemięźliwości seksualnej. Krótkie - w oczekiwaniu na koniec pierwszej fazy i fazy płodnej (przyjmuje się że żywotność plemnika może być do tygodnia), długie - najczęściej w okresach po porodzie zanim cykl się ureguluje.
odpowiedz
gość (Ocena: 1) 27.08.2018 18:52
Jasne, jasne, a świstak siedzi.. :D Istnieje ryzyko zajścia w ciążę, również w trakcie ,,dni nie płodnych". Mało która kobieta ma aż tak idelany i przewidywalny organizm. I tak patrząc na kalendarz na potencjalne dni płodne (dni, nie dzień) plus okres.. to coś czasu braknie na te bezpieczne dni :D Plus moze dojść do zapłodniania preejakujatem..
odpowiedz
Lola (Ocena: 5) 14.08.2018 21:42
Miałem ostatnio nauki przedmalzenskie, które prowadzily małżeństwa i nie ma takiego czegoś jak kalendarzy, ani nie poleca się metody przerywanej.. Oj coś ta nas, a katoliczka nie słuchała księdza..
odpowiedz
JULKA (Ocena: 5) 11.08.2018 22:51
Osobiście mogę potwierdzić, że metoda stosunku przerywanego działa skutecznie. Jesteśmy z mężem 8 lat po ślubie, mamy dwójkę zaplanowanych w wybranym przez nas czasie dzieci. Zaplanowane ciąże pojawiły się już po pierwszym czasie moich dni płodnych, nie musieliśmy czekać i starać się o dzieci kilka miesięcy czy też lat, co oznacza, że jesteśmy bardzo płodni. Więcej dzieci nie planujemy, ale jeśli Bóg nam da kolejne dziecko to przyjmiemy je z miłością. Poza okresami starania się o dziecko stosowaliśmy i stosujemy cały czas metodę stosunku przerywanego. Uprawiamy seks średnio 4-5 razy w tygodniu. Nasza historia jest najlepszym potwierdzeniem tego, że metoda stosunku przerywanego działa, pod warunkiem, że mężczyzna z którym współżyjemy jest wystarczająco odpowiedzialny. Jesteśmy bardzo szczęśliwym małżeństwem, seks jest w naszym związku istotnym elementem, który stanowi cudowne dopełnienie naszej miłości. Nie wyobrażam sobie związku opartego na samym seksie.
odpowiedz
Alba (Ocena: 1) 11.08.2018 19:19
Dlaczego wprowadzacie ludzi w błąd? Kalendarzyka nikt już nie poleca ani nie stosuje (wśród katolików też nie!), tym bardziej stosunku przerywanego. Oba są nieskuteczne i NIE polecane przez Kościół. Takie teksty mają tylko utrwalać wśród ludzi śmieszne stereotypy o "ciemnych katolikach." A już ten tekst o tym, że katoliczka podczas pieszczot myśli o "księdzu" jest tak infantylny i głupi, że ludzkie pojęcie przechodzi. Nie wierzę, że taka pani Sylwia w ogóle istnieje. A jeśli nawet, to jej poglądy na seks NIE są katolickie. www.cienistadolina.pl
odpowiedz

Polecane dla Ciebie