Te wnioski mogą wydać się seksistowskie, jednak, jak pokazują badania, w łóżku kobiety odczuwają silną potrzebę dominacji mężczyzny. Opinię, która pojawia się w wielu książkach, potwierdza polski seksuolog, prof. Zbigniew Lew-Starowicz w rozmowie z „Newsweekiem":
„Czy nam się to podoba, czy nie, kobiety lubią w seksie ulegać mężczyznom. Mają potrzebę bycia zdobywaną: bierz mnie, męcz mnie, dręcz mnie. Nawet silna bizneswoman, pani dyrektor ze służbowym samochodem i własnym laptopem lubi, kiedy on ją w łóżku przydusi, wytarmosi".
Nie wolno zapominać, że seks jest w głównej mierze uwarunkowany przez naturę, a nie kulturę. Trudno nim sterować i nie obowiązuje w nim demokracja. W życiu seksualnym rządzi fizjologia i biologia.
Najważniejszymi elementami gry między kochankami jest niepewność, ryzyko, chęć poddania się i dominacji. Mężczyźni podświadomie chcą się opiekować swoją partnerką, a ona podświadomie staje się bezbronną istotą, która potrzebuje pomocy silniejszego. Facet może się wtedy wykazać swoją męskością, otoczyć opieką, popisać się swoją siłą.
Adrenalina zwiększa pożądanie i napędza do podejmowania nowych wyzwań. To właśnie dlatego tak często w naszym życiu pojawia się zdrada czy chociażby chęć spróbowania czegoś nowego, na przykład egzotycznego smaku lodów.
Wnioski o uległości kobiet i dominacji mężczyzn doprowadziły badaczy do dalszych stwierdzeń popartych badaniami. Faceci o ciężkich charakterach, tzw. ciemna triada (wybuchowi, narcystyczni, skłonni do wykorzystywania innych), posiadali więcej partnerek. Kobiety częściej wiązały się z osobnikami reprezentującymi te cechy, mimo iż wiedziały, że słabe są perspektywy na udany związek.
W seksie i w miłości nie powinno się niczego planować, bo i tak wyjdzie inaczej, niż się zakładało. Lepiej pozostawić wszystko naturze i instynktom, niech one grają pierwsze skrzypce w pewnych sytuacjach.