REPORTAŻ: Niewierząca na pielgrzymce

Karolina opisuje swoje wrażenia z pieszej pielgrzymki do Częstochowy. Potraktowała ją jako wycieczkę, a nie doznanie duchowe.
REPORTAŻ: Niewierząca na pielgrzymce
23.08.2015

Każdego roku w sierpniu tysiące Polaków wykorzystuje swój urlop i wakacje na to, by pieszo dotrzeć do Częstochowy. Wszystko z okazji święta Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Niektórzy idą zaledwie kilkadziesiąt kilometrów, inni – kilkaset. Wszyscy zgodnie twierdzą, że nie przeraża ich wysiłek i ból, bo taka wyprawa pozwala im zajrzeć w głąb siebie. Karolina, chociaż nie jest specjalnie wierząca, w tym roku sama została pielgrzymem.

Namówił ją na to chłopak, który na Jasną Górę pielgrzymuje już od kilku lat. Przekonywał, że to wspaniałe doświadczenie, którego nie zapomina się do końca życia. Uległa jego zachętom i przeszła ok. 150 kilometrów, nie do końca wiedząc, dlaczego to robi. Jako pielgrzymkowy laik i osoba, który patrzy na to nieco z boku, potrafi o tym obiektywnie opowiedzieć. Bez koloryzowania rzeczywistości.

Swoimi spostrzeżeniami dzieli się z nami. Czy w kolejnym roku planuje to samo? A może bardzo się rozczarowała i na pewno tego nie zrobi?

pielgrzymka

- Na pielgrzymkę nie chciałam iść, bo wydawało mi się to zupełnie bez sensu. Nie wiedziałam, co miałabym robić w tłumie głęboko wierzących ludzi, którzy idą przed siebie w ekstazie. To nie moja bajka. Wreszcie się na to zdecydowałam, ale wyłącznie ze względu na chłopaka i wrodzoną ciekawość. Coś musi w tym być, skoro tysiące ludzi co roku męczy się niemiłosiernie, żeby dotrzeć do Częstochowy. Dla mnie nie cel był ważny, ale sama droga. Czy dam radę? Może mi się odechce po 10 kilometrach? - zaczyna swoją opowieść.

Karolina wyruszyła ze swojego rodzinnego miasta razem z chłopakiem i grupą parafian. Mieli do przejścia ok. 150 km. Do swojego podręcznego bagażu zapakowała: butelkę, którą można napełnić wodą, batony energetyczne, bieliznę na zmianę, dodatkowe ubrania, karimatę, kurtkę przeciwdeszczową, zapas opatrunków i różaniec. To ostatnie nie z przymusu serca, ale zgodnie z wymaganiami organizatorów.

Specjalnie dla nas opisuje swoje wrażenia związane z drogą, atmosferą w grupie, gościnnością Polaków i sensem pielgrzymowania.

pielgrzymka

DROGA

Na przejście 150 kilometrów mieliśmy kilka dni. Wydawało się, że to będzie straszna męczarnia, ale dla zdrowego człowieka to nic takiego. Jeśli nie masz ogromnych odcisków, gorączki i biegunki, to nie jest żadne wyzwanie. Idzie się bardzo wolno, są przerwy. Bardziej przypomina to zwiedzanie, niż wielką wyprawę.

Przeszkadzał mi ciągły hałas. Nie samochodów, ale głośnego śpiewu i modlitwy. Ile razy dziennie można wysłuchiwać tego samego? Wszystko przetworzone przez megafon i raczej uciążliwe. Szybko nauczyłam się wszystkiego na pamięć, ale nie byłam zbyt aktywna.

Na drodze zdarzają się szaleńcy, którzy wyprzedzają nas w bardzo bliskiej odległości, trąbią, a nawet wrzeszczą. Na samej trasie jest raczej spokojnie. W mniejszych miejscowościach witali nas ludzie i to było bardzo miłe. Mówili, że będą się za nas modlić.

pielgrzymka

ATMOSFERA

Pierwszy dzień, kolejny zresztą też, to była istna sielanka. Wszyscy radośni, pełni sił, bardzo pomocni. Nawiązałam sporo nowych znajomości, ale byli to raczej ludzie nie z mojego świata. Pytali, z jaką intencją idę, dlaczego wcześniej nie byłam na pielgrzymce, a nawet co myślę o in vitro. Nie wdawałam się w takie dyskusje, bo nie chciałam kłamać, ani tym bardziej nikogo rozczarować.

Później zaczęły się pierwsze objawy zmęczenia, pęcherze na stopach, biegunki. Grupa często nie chciała czekać na osobę, która musiała się zatrzymać albo skorzystać z toalety. Mówili, że od tego są przerwy. Bali się, że nie dojdziemy na czas i wszystko pójdzie na marne, bo Matka Boska nie wysłucha ich intencji.

Szybko stworzyły się grupki wzajemnej adoracji, które ze sobą konkurowały. Kto szybciej idzie, kto głośniej śpiewa. Nie podobało mi się to. Na szczęście księża byli ponad to i starali się wszystkich godzić.

pielgrzymka

GOŚCINNOŚĆ

Noclegi mieliśmy zaplanowane w różnych miejscach. Najczęściej to były salki w kościołach, ale dwa razy musieliśmy szukać schronienia u mieszkańców wsi. Oni dosłownie bili się o to, żeby przyjąć jak najwięcej osób. Trafiłam z chłopakiem do domu starszej pani i mogłabym stamtąd nie wracać. Przygotowała dla nas świeżo pościelone łóżka, a wiem, że niektórzy spali na karimatach. Rozpieszczała nas jedzeniem, rozmawiała z nami dosłownie o wszystkim. Cieszyła się jak dziecko, że ma gości i do tego młodych.

Drugi raz w gościnie też był bardzo miły. Trafiliśmy do małżeństwa w średnim wieku z trójką dzieci. Raczej nastolatków. Wieczorem zrobili grilla na naszą cześć, pokazywali nam albumy z rodzinnymi zdjęciami, wymieniliśmy się mailami. Obiecałam, że zaniosę ich intencje na Jasną Górę.

Spotkaliśmy też ludzi, którzy w ogóle nas nie rozumieli. Nie chcieli nikogo przyjąć, bo jesteśmy agentami Watykanu. PRL przeżyli, ale kościelnej okupacji nie zniosą. Śmieszyło mnie to.

pielgrzymka

SENS PIELGRZYMKI

Dla głęboko wierzących to emocjonalna podróż. Z modlitwą na ustach dzień w dzień. Podziwiam takich ludzi. To naprawdę dawało im siłę. Dla mnie to była zwykła wycieczka w niezwykłych okolicznościach. W życiu nie przeszłam tak długiej trasy i nie cieszyłam się tak bardzo, że dotarłam do mety. Oczywiście nie mówiłam tego głośno, bo zdradziłabym swoje prawdziwe intencje.

Jeśli ktoś jest niewierzący, nie przeszkadza mu towarzystwo natchnionych osób i religijne pieśni, to też polecam. Fajna wyprawa, zupełnie za darmo. Nie poznałam na tej wyprawie Boga, ale sprawdziłam swoje możliwości, wytrenowałam nieco charakter. Jeśli nie będę miała innych planów urlopowych, to możliwe, że w przyszłym roku też się wybiorę.

Niektórzy spacerują po górach, ja zwiedziłam sporo miejscowości.

Polecane wideo

Komentarze (17)
Ocena: 4.47 / 5
DlaCzęstochowy (Ocena: 5) 06.08.2023 20:12
Jak wygląda pielgrzymka dla ludzi z Częstochowy? Wyjeżdżają powiedzmy do Krakowa czy Gliwic lub dalej i stamtąd idą?
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 24.08.2015 19:27
Phi, 150 km. Zapraszam na północ Polski- 550 km, 16 dni. Nigdy nie byłam i nie będę na pielgrzymce, ale mam znajomych, którzy biorą w tym udział. To dopiero wyczyn.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 24.08.2015 12:22
Sama byłam rok temu na pielgrzymce, żeby szukać wiary. Moim zdaniem każdy powinien spróbować. Ludzie w większości są bardzo mili, nie widać tej zawiści, a na pewno już konkurowania kto głośniej śpiewa! No błagam. Ja spałam w namiocie, raz w jakimś garażu/stodole i raz na łóżku w domu. Generalnie ludzie boją się trochę przyjmować obce osoby.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 23.08.2015 23:15
idealnie trafione, bo sama poszłam w tym roku na pielgrzymkę, jako osoba niewierząca-miałam pomagać mamie. ale mam kompletnie inne zdanie-za rok znów na pewno pójdę, bo spotkałam się z ogromem serdeczności i nikt mnie siłą nie nawracał. Natomiast też nie będę narzekać na modlitwę i śpiewy na PIELGRZYMCE. przydałoby się coś takiego wszystkim ateistom-poszerza horyzonty i człowiek zdaje sobie sprawę, że ta wojna polsko-polska między katolikami a ateistami nakręcana jest przez media. to był najlepszy punkt moich wakacji.
zobacz odpowiedzi (1)
Anonim (Ocena: 3) 23.08.2015 22:26
Gościnność? Tak, oczywiście przy odrobinę szczęścia na początkowych noclegach. Im bliżej Częstochowy tym trudniej o kąt do spania i ciepłą wodę. Nie dlatego, że mieszkańcy mają złe intencje ale dlatego, że w okresie wakacji są "oblężeni" ciągłymi pielgrzymami.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie