Wydawało się, że w stylizacji paznokci nie można wymyślić już nic nowego. I wtedy pojawiła się moda na… druciany manicure. To bez wątpienia najgorętszy trend ostatnich dni, który przywędrował do nas z Korei Południowej. Pomysł podchwyciły profesjonalistki, jak i amatorki, a to może się dla nich wyjątkowo źle skończyć.
Za prekursorkę tej metody uważa się Eun Kyung Park, manikiurzystkę z Seulu. To prawdopodobnie ona jako pierwsza wpadła na pomysł, żeby naturalnie wyglądające paznokcie obramować połyskującym metalem. Efekt wizualny robi wrażenie, ale czy to do końca praktyczne i bezpieczne rozwiązanie?
Jedno jest pewne - czegoś takiego jeszcze nie widziałaś!
Zobacz również: Tak się kończy uzależnienie od sztucznych paznokci. Co ukrywa pod tipsami? (Ohyda!)
źródło: Instagram (instagram.com/nail_unistella)
Metoda znana jako „wirework” polega na obramowaniu płytki paznokcia cienkim drutem. W tym celu nie stosuje się żadnego kleju - wystarczy gruba warstwa utwardzacza i bezbarwnego lakieru.
źródło: Instagram (instagram.com/nail_unistella)
Należy uważać na to, by drut nie wychodził poza płytkę, bo w przeciwnym razie może uszkodzić zarówno paznokieć, jak i skórę wokół.
źródło: Instagram (instagram.com/nail_unistella)
Warto wyszlifować drut i połączyć go w taki sposób, aby nie pozostały żadne ostre krawędzie. Inaczej łatwo się zadrapać albo uszkodzić ubranie.
źródło: Instagram (instagram.com/nail_unistella)
Największe ryzyko dotyczy nieodpowiedniego przytwierdzenia drutu. Jeśli będzie się poruszał - może bardzo uszkodzić płytkę paznokcia.
źródło: Instagram (instagram.com/nail_unistella)
Nie wspominając o tym, że taki manikiur utrudnia bliskie kontakty z innymi osobami. Jednym nieostrożnym ruchem możesz np. zranić twarz ukochanego.
źródło: Instagram (instagram.com/nail_unistella)
Czy efekt wart jest ryzyka?
Zobacz również: Na czym polega manicure kombinowany?