Australijscy naukowcy z University of New South Wales dostarczyli dowodów na to, że jedzenie fast food ma moc leczenia urazów z dzieciństwa. Oznacza to, że słodkie i tłuste ciastka oraz hamburgery mają działanie podobne do... antydepresantów.
Co prawda naukowcy wiedzieli już wcześniej, że jedzenie tego typu generalnie poprawia ludziom samopoczucie, jednak tym razem postanowili dokładnie zbadać, jaki wpływ wywiera ono na mózg.
Przeprowadzili badania na dwóch grupach szczurów, które, by wywołać u nich uczucie stresu, zostały długotrwale oddzielone od swoich matek. Zwierzęta z pierwszej grupy były w tym czasie karmione "zdrowym jedzeniem", natomiast te z drugiej grupy mogły do woli spożywać pokarm typu fast food.
Następnie, po przeprowadzeniu testów, okazało się, że u szczurów z grupy żywiącej się jedzeniem określanym potocznie jako "śmieciowe", poziom hormonu stresu był znacznie niższy. Jak podkreśla profesor Margaret Morris, efekt był porównywalny z tym, jaki osiąga się po podaniu antydepresantów.
Odkrycie to może być w przyszłości kluczowe, jeśli chodzi o radzenie sobie z zaburzeniami nastroju u ludzi. Profesor ostrzega jednak przed wyciąganiem pochopnych wniosków - w końcu trzeba by przeanalizować nieco więcej czynników, by określić w pełni wpływ pożywienia na mózg.
Źródło: PAP life
Zobacz także:
Czy fast foody naprawdę tuczą?
Fakty i mity na temat śmieciowego jedzenia.
Antydepresanty zabijają miłość
Nie tylko wpływają na jakość stosunków seksualnych, ale blokują też zdolności nawiązywania kontaktów i umiejętność komunikacji.