Pamiętasz wasze pierwsze nieśmiałe spotkania? Przed każdą randką katowałaś się drakońskimi dietami, próbowałaś dopiąć w pasie superobcisłe dżinsy, a w restauracji zamawiałaś jedynie małą sałatkę, żeby on (broń boże!) nie pomyślał, że zajadasz się ociekającymi tłuszczem frytkami i krwistym befsztykiem. Dzisiaj śmiejesz się z tamtej gry pozorów, ale nie oszukujmy się… Wyglądałaś wtedy kwitnąco, a koleżanki zazdrościły ci płaskiego brzuszka. Dzisiaj czujesz się odrobinę zaniedbana? Naukowcy z North Carolina University w Chapel Hill udowodnili, że kobiety w stałych związkach tyją więcej niż singielki. Mieszkasz ze swoim facetem? Prawdopodobnie przybrałaś na wadze 1,5 kg. Jesteś po ślubie? Statystyki dają ci dodatkowe 4 kg.
Co miłość i zakochany mężczyzna u boku robią (nie tak) z twoją dietą?
Męskie zwyczaje
Po pierwsze: wspólne wyjścia. O ile na początku znajomości twojej sylwetce nie przeszkadzało to, że co drugi wieczór lądujecie w kinie (albo przed telewizorem) z kubełkiem popcornu, tak teraz musisz bacznie uważać na to, co jesz, spędzając czas z ukochanym. Pamiętaj, że w pierwszej fazie zakochania, szybciej spalamy kalorie (to udowodnione), mniej jemy (za sprawą adrenaliny hamującej apetyt) i praktycznie w ogóle nie wychodzimy z łóżka, więc wyglądamy (i czujemy się) naprawdę zjawiskowo.
Jednak gdy buzujące w brzuchu motyle odlecą, a miłość we krwi trochę okrzepnie, zaczynamy więcej jeść i szaleńczo przybierać na wadze. Pomyśl: duża paczka chipsów we wtorek, pizza z podwójnym serem w piątek, potężny kawał karkówki z grilla w sobotę. Prawdopodobnie po żadną z tych rzeczy nie sięgnęłabyś jako singiel, ale gdy jesteś zakochana twój organizm wydziela nieprawdopodobne ilości oksytocyny – hormonu odpowiedzialnego za podtrzymywanie relacji międzyludzkich. Normalne więc, że gdy spotykasz się z ukochanym, chcesz być jak najbliżej niego i robić te same rzeczy co on. Ale przecież nie zapiszesz się do drużyny piłki nożnej ani nie uzależnisz się od gier komputerowych, więc… przejmujesz jego żywieniowe zwyczaje.
I nie tylko żywieniowe… Wino do obiadu, piwo po kolacji – oto twoje największe grzeszki. Mimo że alkohol pod względem tuczenia wygląda niewinnie, wcale niewinny nie jest. O jego kaloryczności świadczą chociażby słynne mięśnie piwne miłośników złocistego nektaru. Mililitr spirytusu to 7 kalorii, podczas gdy gram cukru czy białka to tylko 4. Z kolei w jednym półlitrowym kuflu piwa znajdziemy aż 150 kcal, a w pięćdziesiątce wódki - około 100 kcal (dodaj do tego pozostałe napoje i soki stosowane w drinkach - horror!). Cichą kaloryczną bombą jest również wino (jeden kieliszek to od 50 kcal w górę) – pite regularnie może cię kosztować nawet dodatkowe 2,5 kg w ciągu roku!
Diabeł tkwi w podjadaniu
Możesz przysiąc, że od dzieciństwa nie tknęłaś fast fooda, nie pamiętasz już jak smakuje popcorn i trzymasz się z dala od piwa, ale mimo to przybrałaś ostatnio na wadze? Dodatkowe kilogramy są prawdopodobnie związane z faktem, że ostatnio bliżej ci do talerza chłopaka niż swojego. Niby to mimochodem podjadasz jego frytki, częstujesz się dwiema łyżeczkami czekoladowych lodów z jego porcji i nigdy nie możesz oprzeć się wypróbowaniu sosu, który on dostał do przystawki. W efekcie, nie masz żadnej przyjemności z jedzenia, a i tak pochłaniasz setki kalorii, które w mgnieniu oka odkładają się na biodrach, udach oraz brzuchu. A ty nie wiesz jak sobie pomóc, bo przecież jesteś na wiecznej diecie i w knajpce zawsze zamawiasz niskokaloryczne sałatki.
SOS
Teraz, gdy już wiesz, dlaczego twoja waga gwałtownie podskoczyła odkąd spędzasz romantyczne wieczory przy świecach, zastosuj plan awaryjny.
1. Przede wszystkim kieruj się zasadą: zamiast jeść – pij. Jeśli jesteś w restauracji, zamów dzbanek wody z miętą i cytryną albo imbryczek zielonej herbatki. Dzięki temu zajmiesz czymś ręce i napełnisz żołądek, a w rezultacie przestaniesz odczuwać głód oraz niepohamowaną potrzebę spróbowania czegoś z talerza chłopaka.
2. Jedź śniadania i lekkie lunche. Jeśli zrezygnujesz z porannego posiłku, gdy spotkasz się wieczorem z ukochanym, zjesz trzy razy tyle. Wygłodzony organizm potrzebuje więcej kalorii, aby nadrobić zaległości, bo przez cały dzień do ośrodka sytości nie docierały żadne informacje. Kiedy wieczorem w końcu zaczynasz jeść, twój żołądek mówi dość dopiero, gdy jest pełen aż po brzegi. Kiedy jesz dużo i szybko, trzustka nie nadąża z wydzielaniem insuliny, która przetworzyłaby cukier na energię. W efekcie zaczyna ci się odkładać tłuszcz
3. Jak najczęściej gotujcie w domu. Wtedy sami decydujecie o wielkości porcji i nie macie psychicznego przymusu zjedzenia dania do ostatniego kęsa. Możesz się również dopuścić drobnego kłamstwa, które i tobie, i twojemu mężczyźnie wyjdzie na zdrowie. Normalne produkty staraj się zastępować artykułami light, np. zamiast tłustej śmietany używaj chudego jogurtu.
4. Ruszajcie się! Kupcie rowery albo rolki i zapiszcie się na basen. Wspólne wieczory nie muszą się ograniczać tylko do seansów w kinie czy przed telewizorem. Codziennie wieczorem starajcie się również spacerować około 20 minut. To nieduży wysiłek, a będziecie mieli okazję się dotlenić, rozprostować kości i swobodnie porozmawiać. A na dobranoc urządźcie wielki maraton łóżkowy - seks też odchudza!
5. Zamiast podjadać chipsy przed telewizorem, sięgnij po zdrowe przekąski. Pestki dyni i słonecznika smakują doskonale, a przy tym nie są wrogiem smukłej talii. Jeśli twój facet nigdy w życiu nie skusi się na tego rodzaju zamianę, kupuj jego ulubione przekąski w jak najmniejszych opakowaniach.
Gabriela Mostowicz – Zamenhof
Zobacz także:
Porada dietetyczna: Sekrety odchudzających tabletek
Porada dietetyczna: Co powinny jadać aktywne kobiety?