To nazwisko powinna dobrze zapamiętać każda amatorka mody. Karolina Naji jest projektantką, o której z pewnością będziemy słyszeć coraz częściej. W jej kolekcjach nie sposób się nie zakochać. Są nie tylko szalenie szykowne, ale również ultrakobiece. W fascynujący sposób przełamują skostniałe schematy. Urokliwe akcenty charakterystyczne dla stylu retro w wyrafinowany sposób łączą się w nich wraz z pierwiastkiem nowoczesnej nonszalancji. Dziś porozmawiamy z założycielką popularnej marki odzieżowej Karolina Naji o jej zawodowej drodze, inspiracjach, marzeniach i planach na przyszłość.
Zobacz także: Najpilniej strzeżony sekret Francuzek. O czym nie lubią mówić?
Myślę, że śmiało mogę powiedzieć, że od najmłodszych lat. Zawsze mnie ciągnęło do artystycznych rzeczy. Uwielbiałam rysować, podkradałam ubrania rodzicom, przerabiałam i lubiłam bawić się swoim stylem. Kiedy wybierałam studia, nie wiedziałam, że w ogóle jest taki kierunek jak „projektowanie ubioru” i dosłownie w ostatnim momencie udało mi się zmienić właśnie na ten i poznać ten świat bliżej. A początki były długie, pełne eksperymentów i niepewności. Pracowałam na etacie w zupełnie innej branży, a swoimi pasjami zajmowałam się po godzinach. Projektowałam na zlecenia, pracowałam jako stylistka, asystentka kostiumografów przy różnych produkcjach. Jednak cały czas marzyłam o tym, aby stworzyć swoją markę i po kilku latach zdobyłam się na odwagę. Ruszyłam z pierwszą kolekcją koszul.
Na pewno powiedziałabym głośno „uwierz w siebie!” I idź za swoją intuicją i marzeniami. Nie patrz na konkurencję, nie porównuj się do większych marek. Po prostu zacznij. Myślę, że ta niepewność przy starcie z niewielkim budżetem jest stresująca, ale też normalna. Nie można się jednak poddawać, gdy jest gorzej i trzeba wierzyć w swój projekt.
Dobrze jest też pokazywać swoje pasje światu, jeśli chcemy aby o nas usłyszał. Mi bardzo pomogły social media. To było 6 lat temu, jak zaczynałam tworzyć pierwszą kolekcję. Nie miałam na koncie tylu osób, ile jest teraz ze mną. Ale wiele osób zaczęło właśnie obserwować mnie w tamtym momencie, kiedy pokazywałam tę drogę. Brałam też pod uwagę to, czego nie ma na rynku i szłam małymi kroczkami do celu. Trudności chyba są cały czas te same, tylko z każdym rokiem skala rośnie, więcej pracowników, więcej pomysłów, większa skala.
Prowadzenie własnego biznesu to nie tylko projektowanie i wymyślanie nowych produktów, to jednak w większości działania marketingowe i biznesowe. Trzeba być na to przygotowanym i mieć świadomość, że posiadanie własnej firmy łatwe nie jest. Ja na całe szczęście nigdy w siebie nie zwątpiłam i wiem, że to dopiero początek, bo te lata mnie sporo nauczyły. Myślę, że dopiero teraz mając większe doświadczenie, czuję pewność siebie w tym temacie, której kiedyś nie miałam tak dużo.
Oczywiście, że samo projektowanie! Szukanie inspiracji, tkanin, pracowanie nad prototypami i moment, w którym kolekcja jest dopięta na ostatni guzik. Ale chyba taka najprzyjemniejsza chwila to ta, w której zobaczę projekt na żywo, przeniesiony z kartki papieru na sampel, który mogę przymierzyć i z nim pracować. Dodatkowo kocham sesje zdjęciowe. Sama stylizuję modelki i bardzo to lubię. Uwielbiam się otaczać kreatywnymi ludźmi, to też mi dodaje powera. Jestem dumna ze swojej pracy.
Dziękuję bardzo! Ja najczęściej jednak projektuję dla siebie, nie ma co Was tu oszukiwać. Sama kocham chodzić w swoich projektach, a że jestem osobą, która żyje w dużym pędzie i ceni sobie wygodę, to takie kolekcje też tworzę. Uważam, że lepiej mieć kilka porządnych i wyjątkowych rzeczy, które możemy nosić na wiele sposobów i podczas różnych okazji, niż pełną garderobę ubrań z sieciówek na jeden sezon i jeden moment. Chcę, aby te kolekcje były unikatowe, ponadczasowe i aby nam się nie nudziły. Dlatego staram się je urozmaicać funkcjonalnymi detalami. Czasami zmieniają charakter projektu i dzięki temu dopasujemy je do swoich potrzeb. Zależy mi, aby każdy mógł się w nich odnaleźć i znalazł coś dla siebie.
Bardzo się cieszę, że to widzisz! Jest dokładnie tak jak to ujęłaś. Uwielbiam też chodzić po vintage sklepach we Włoszech czy Hiszpanii i tam szukać inspiracji, łączę ją z tą nowoczesnością i trendami, które w moich odczuciach są ponadczasowe. Podróże to nieodłączny fragment każdej kolekcji. Potrzebuję czasem przenieść się w inne miejsce, zmienić otoczenie i złapać oddech, który pozwoli mi na dalsze tworzenie. Muzea, galerie sztuki i ludzie, których spotykam na ulicach podczas podróży to dla mnie również spora dawka kreatywności. Ale muszę też wspomnieć o Japonii, która zmieniła trochę moje spojrzenie na design i jakość. Byłam tam kilka tygodni i to był niezwykle inspirujący czas, który na pewno wiele wniósł. Często wracam wspomnieniami do tego właśnie miejsca.
Jest takim małym wstępem do tego, co się zadzieje w 2025. Na razie jeszcze bezpiecznym, ale można zauważyć, że kolekcje to już nie tylko koszule. To też kolejne elementy garderoby, których chciałabym mieć więcej w ofercie. Cała nowa komunikacja to też taka „czysta kartka”, estetyczna, skupiająca się na detalach, ruchu, gdzie trochę więcej możemy o niej opowiedzieć. Zawyżam sobie poprzeczkę z każdą kolekcją i tutaj potrzebowałam trochę odświeżenia.
Aktualnie pracuję nad wyżej wspomnianymi zmianami. Jeszcze nie chciałabym zdradzać szczegółów, bo jesteśmy w trakcie, ale trzymajcie po prostu kciuki za mnie i cały zespół.
Zobacz także: Morze, pizza, sztuka, energia. Bartek Kieżun o włoskich fascynacjach i swojej najnowszej książce „Neapol łakomym okiem”
Wyświetl ten post na Instagramie
Wyświetl ten post na Instagramie