Ostatnio na męskie wybiegi wkradł się metroseksualny trend lansujący kobiecą modę dla panów. O ile odwrotna sytuacja, gdy to my pożyczamy ubrania z chłopięcej szafy, nie wzbudza tyle emocji, to już facet paradujący w damskich ciuszkach – tak. Prekursorem męskiej-kobiecej mody jest Marc Jacobs, który od lat próbuje przekonać panów do noszenia spódniczek. Ulubieniec Anny Wintour paraduje więc po ulicach Nowego Jorku w damskich fatałaszkach własnego projektu, zaskakując przechodniów i reklamując zarazem swój słynny dom mody.
Słabość do ubrań zarezerwowanych wyłącznie dla pań przejawia również francuski designer, Romain Kremer, który zaprezentował w swojej wiosennej kolekcji krótkie spódniczki z falbankami, długie suknie sięgające kostek, a nawet obcisłe, białe getry...
Kolejnym projektantem, który zasłynął z prób przeszczepienia elementów kobiecej garderoby do chłopięcej szafy, jest Thom Browne – pomysłodawca męskiego garnituru w dziewczęcej wersji. Góra kompletu w postaci dwurzędowej marynarki łączy się tu z obcisłą na wysokości pośladków i sięgającą tuż przed kostkę spódnicą. Całość wykonano ze sztywnego, eleganckiego materiału, dzięki czemu strój nabiera szykowności. Niestety, tylko do połowy, bo dół garnituru wygląda raczej komicznie.
Jak się okazuje, projektanci już po raz kolejny serwują nam porcję szalonego krawiectwa, w opaczny sposób rozumiejąc nowoczesną modę. Naszym zdaniem, to totalne nieporozumienie, bo właśnie za to kochamy naszych facetów, że są od nas tak bardzo różni!
Nadia Tyszkiewicz
Zobacz także:
Męskie sukienki – tak czy nie?
Prowokacja, szaleństwo czy sztuka z wyższej półki?
To jeszcze nie kombinezon, ale już nie bielizna. Mowa o body, które szturmem zdobywa wybiegi, pretendując do tytułu najmodniejszej kreacji sezonu!